4

683 54 0
                                    

DWA TYGODNIE PÓŹNIEJ
Eryk wyjechał z dzieckiem do swoich rodziców pod pretekstem że znalazł dobrą robotę,a jego rodzice z chęcią zajmą się Bartkiem.
No cóż szkoda.
Do Kamili chodzę co dwa dni, zawsze siadam na ławce obok i o wszystkim jej mówię, żalę się i czasami wypłakuję jak pomyślę że ona tam leży i wpieprzają ją robale.
Najgorsze teraz jest to, że moja mama dostała kolejny przerzut i musiała zostać w szpitalu..czy lepiej być nie mogło?
"Jak się jebie to wszystko" ta cytat ostatnio często u mnie się sprawdza.
Myślę nad tym czy nie wziąć przyrodniej siostry do siebie na ten okres, ale w sumie to ona nigdy nie zostai mamy samej.
Będą z niej ludzie.
Co do moich pytań czy aby na pewno Krystian jest ojcem, zrobiłam testy i powinnam wyniki dostać w przyszły poniedziałek, a mamy wtorek.
-długo już nie śpisz? Mam woolne i chciałbym razem z Tobaą wypocząć. - z zamyśleń wyrwał mnie głos Krystiana.
- No w sumie też bym dzisiaj nie wstawała, pogoda jest okropna i pada deszcz.
- No to chodź do mnie kochanie.- przyciągnął mnie do siebie i zaczął robić mocne malinki na mojej szyi.
Świetnie, moja mama leży z bólem w szpitalu, a ja sobie malinki trzaskam.
- dobra ja dzisiaj jednak wstaję muszę odwiedzić mamę.
Wstałam i ubrałam białą koszulkę oraz czarne rurki.
- Mogę jechać z Tobą?
- jeśli chcesz..a później możemy iść do Nikiego, dostaliśmy zaproszenie na filmowy wieczór.
- ja nie idę.- powiedział oburzony i wstał gwałtownie z łóżka.
Wpatrywałam się w jego umięśniony tors przez chwilę i zeszłam na dół po buteleczkę dla małego.
Weszłam do małego pokoju i zobaczyłam że mały nie śpi..siedział sobie w łóżeczku jak gdyby nigdy nic i bawił się misiami.
-Krystian! - zawołałam chłopaka i zaraz oboje wpatrywaliśmy się w nasze szczęście.
Usłyszeliśmy dzwonek do drzwi.
- to pewnie Lukas, otworzę.- powiedziałam i zbiegłam na dół, już po chwili witałam się z Lukasem.
- gdzie mój kochany braciszek?
- siedzi sobie w łóżeczki i bawi się misiem.
- Co ty gadasz?! no to widzę że mądry synuś, co? - przytaknęłam i zaproponowałam coś do oicia.
- masz sok?
- mam pomarańczowy, jabłkowy, pożeczkowy i malinowy.
-pożeczkowy.
Podałam szklankę Lukasowi i zaprowadziłam na górę do małego.
- No dobra to my się zbieramy, a Ty tu go wymęcz może lepiej zaśnie.
- haha nie ma sprawy, i pozdrów mamę swoją niech się trzyama.

Wchodząc do szlitala zobaczyłam małą postać siedzącą na krześle w poczekalni.
- Kaja? - dotknęłam ją lekko w ramię. Dziewczyna podniosła głowę i z przepełnionymi oczami łzami bólu spojrzała prosto w moja, które zaraz również tak wyglądały.
- Co się stało? Gdzie mama?
- zalało jej wodą płuca..tak strasznie się dusiła..boje się.- schowała głowę tym razem w kolana i zaczęła szlochać.
- Będzie dobrze słonko, zobaczysz. Poczekajmy tutaj dobrze? I aż lekarz nie wyjdzie to zero łez.
- dziękuję siostra..
- Nie ma za co kochanie.
No..wiem że nie wyszedł najlepszy ale jednak miał być jako zaległy więc o to i on ;D
Teraz proszę tylko o te komentarze ;D
Dobranoc ♥
Następny w piatek lub sobotę.

Tam Gdzie Ty 	2 CzęśćOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz