- Biegnij, Nicole! Szybciej! Wygrasz to! - słyszałam krzyki moich przyjaciół oraz trenera. Przed samym wyścigiem powiedział, że jeśli nie wygram to napcha mnie tłustymi pączkami z czekoladą i będzie kazał mi to wszystko spalić na jednym treningu. Chyba wzięłam sobie jego słowa do serca, bo przede mną była już tylko jedna zawodniczka.
Zaczęłam biegać w wieku trzynastu lat. Powodem było najprawdopodobniej urwanie się z domu. Gdy nie było rodziców, mój straszy o dwa lata brat, Simon, zapraszał do nas swoje panienki i migdalił się z nimi na naszej kanapie w salonie. Jak on tak mógł?! To była nasza kochana, wysłużona kanapa, przeżyła zbyt wiele, żeby jeszcze usługiwać jakimś obcym dziewczynom.
Więc zostawiałam Samowi kartkę, żeby się biedaczysko nie martwiło, i wychodziłam oknem z mojego pokoju i biegłam gdzie mnie nogi poniosły. Miałam to szczęście, że moja sypialnia była na parterze, więc nie musiałam przechodzić przez salon, aby dojść do drzwi, i patrzeć co wyrabia mój niegrzeczny braciszek.
Wraz z tygodniami zaczęłam robić coraz dłuższe trasy pomiędzy przecznicami Austin. Pewnego razu byłam bardzo wkurzona na Simona, więc okrążyłam osiedle w zaledwie dwie godziny. To był naprawdę niezły czas, zważając na to, że nasz dom znajdował się na obrzeżach miasta, a osiedle zajmowało jego jedną trzecią. Całą swoją złość wpakowałam wtedy w mięśnie, a one napędzały moje nogi do jeszcze szybszego biegu.
Gdy wróciłam do domu, mój brat już ogarniał całe pobojowisko - rodzice wyszli tylko na służbową kolację, więc on i jego przybłęda nie mieli za bardzo jak się przed sobą popisać.
- Tak dobrze randka ci poszła, że aż tyle czasu cię nie było? - zapytał z szydzącym spojrzeniem. Dobrze wiedział, że ledwo co oddycham, a pot ze mnie ściekał jak woda z mopa.
- Było wspaniale - odpowiedziałam padając na fotel i przykładając woreczek z lodem do brzucha. - A tobie?
- Ta laska nie jest dla mnie. Czułem się molestowany, a powinno być odwrotnie - skrzywił się na wspomnienie swojego fantastycznego popołudnia, a ja na widok jego zbolałej miny, wybuchłam śmiechem.
- Daj spokój, nie mogło być, aż tak źle - przekomarzałam się.
- Jeszcze słowo, a pożałujesz.
- Co? Mojemu kochanemu braciszkowi nie spodobało się, że to dziewczyna przejęła kontrolę? - szeroki uśmiech wpełzł mi na twarz.
CZYTASZ
Kiedyś się we mnie zakochasz...
RomanceProlog - Nie powinnaś tego widzieć - odwracam się na te słowa i widzę mojego ojca stojącego w progu. - Nigdy nie powinnaś tego zobaczyć. Ale zobaczyłaś - zbliżył się do mnie o parę kroków. - Pewnie chcesz pójść z tym na policję, ale nie sądzę, że to...