Skończyłam właśnie angielski i szłam do stołówki. Sophie powiedziała, że przyjdzie później.
Podążałam średnio zapełnionym korytarzem. Dwadzieścia metrów ode mnie stała grupka chłopaków z ostatniej klasy. Od razu poznałam znajomych Sama, zawsze się z nimi trzymał, ale teraz go nie było. Pewnie kwiczał na dywaniku u dyrektora.
Gdy przechodziłam koło tej całej jego bandy, któryś z nich podstawił mi nogę. Leciałam teraz jak kłoda i byłam pewna, że za sekundę będę leżeć plackiem na podłodze z rozwalonym nosem, ale w ostatniej chwili poczułam jak coś mnie łapie za biodra i chroni przed upadkiem.
Nieznajomy okręcił mnie tak, że teraz, gdyby mnie puścił, obiłabym sobie dupę i plecy.
Otworzyłam szybko oczy i zobaczyłam Luke'a, a dokładniej jego usta zbliżające się do mojej twarzy. Spanikowana zacisnęłam mocno wargi pewna, że zaraz mnie pocałuje, ale w ostatniej chwili zmienił kierunek i złożył pocałunek na moim czole. Na początku byłam bardzo zaskoczona, że nie zrobił tego czego się spodziewałam, ale później skarciłam się za to w duchu. Lucas, można w sumie powiedzieć, że był moim przyjacielem. Zawsze, gdy ktoś mi dokuczał, albo on, albo mój brat ,,ratowali mnie z opresji''. Był co do mnie tak samo opiekuńczy jak Simon. Czasami miałam wrażenie, że mam dwóch najlepszych braci na świecie. Nie wiem, zupełnie, czemu mogłam pomyśleć, że Luke mi to zrobi.
Postawił mnie szybko na nogi i przyciągnął do siebie.
- Przeproś - zwrócił się do jednego z chłopaków, najprawdopodobniej tego, przez którego prawie nie wylądowałam w szpitalu.
- Dobra, stary. Daj spokój, przecież nic...
- Powiedziałem, że masz ją przeprosić - mówił teraz dosadnie, a jego uścisk zacieśniał się na moich żebrach. Byłam pewna, że jeśli tamten gość jeszcze raz się sprzeciwi, to dostanie od Luke'a w twarz.
- Przepraszam... - podniósł ręce w geście uległości i odwrócił się od nas. Lucas pociągnął mnie do tyłu, więc ruszyłam za nim do stołówki.
- Dziękuję - odezwałam się po chwili niezręcznej ciszy.
- Nie ma za co.
- Dlaczego to zrobiłeś? - spojrzałam na jego twarz. Był spięty.
- Jeszcze się pytasz? - zaśmiał się chłodno. - Nie mogą cię tak sponiewierać tylko dlatego, że jesteś młodszą siostrą Sama.
- A ty możesz? - dopiero po chwili uświadomiłam sobie co powiedziałam. - O Boże, Luke, jak nie...
- Ja mogę - uśmiechnął się. Poczułam ulgę, gdy odwrócił moje pytanie w żart. - Mogę też robić tak...
Obrócił mnie i pochylił tak jak wcześniej, gdy uratował mój tyłeczek przez zderzeniem z podłogą. Pisnęłam z zaskoczenia. Gapił się teraz na moje usta. Rozchyliłam je mimowolnie. Po paru długich sekundach spojrzał mi w oczy. Jego wzrok przepełniało pożądanie, ale zaraz zniknęło, a on postawił mnie do pionu.
- Gdzie się wybierasz z tą swoją psiapsiółką? - powrócił normalny Lucas.
- Na plażę, to grzech tam nie pojechać w taki dzień jak dzisiaj.
- Zawieźć was?
- Nie, Soph po mnie podjedzie - o wilku mowa, właśnie biegła roześmiana od ucha do ucha w naszą stronę.
- Jaki jest powód tego, że się szczerzysz jak głupia? - spytałam, gdy się z nami zrównała.
- Thomas Stanford zaprosił mnie na randkę! - piszczała jak oszalała.
----------------------------
Jednak jestem! :D
Jeden z najdłuższych wpisów :). Powiedzcie czy wolicie takie krótkie/średnie jak wcześniej, czy dłuższe jak np. ten.
Pamiętajcie o gwiazdkach i komentarzach!
Do jutra!
o_cholefka
CZYTASZ
Kiedyś się we mnie zakochasz...
RomanceProlog - Nie powinnaś tego widzieć - odwracam się na te słowa i widzę mojego ojca stojącego w progu. - Nigdy nie powinnaś tego zobaczyć. Ale zobaczyłaś - zbliżył się do mnie o parę kroków. - Pewnie chcesz pójść z tym na policję, ale nie sądzę, że to...