- O nie, tego to już za wiele... - rzucił poduszki, podbiegł do fotela i za nim zdążyłam się ewakuować, zaczął mnie gilgotać.
- Jezu, nie! Przestań! Simon, dość! Do jasnej cholery, przestań! - zwijałam się ze śmiechu i zsunęłam na podłogę, więc Sam skorzystał z okazji i usiadł na mnie, przygwożdżając mnie do podłogi i nie przestawszy mnie męczyć.
- I co? Dobrze to tak? Jak na piętnastolatkę masz strasznie niewyparzony jęzor. Gadaj, ile przebiegłaś? - przycisnął moje ręce do podłogi po bokach głowy tak, że nie mogłam się ruszyć.
- Dookoła osiedla - zachłannie łypałam powietrze przewidując, że zaraz znowu zacznie mnie torturować.
-Co?! - wydarł mi się prosto w twarz i poczułam nieświeży oddech.
- Mam nadzieję, że umyłeś zęby zanim tamta laska tu przyszła, bo jedzie ci z buzi jak z obornika.
- Wiesz ile to jest?! - dale darł mi się w twarz. - Trzydzieści bitych kilometrów! W dwie godziny?! Ty jesteś nienormalna! Mózg ci się przegrzał? Nawet ja tyle nie przebiegłem w tak krótkim czasie.
- Możesz mnie wreszcie puścić i nie doprowadzać do tego, że zaraz mi bębenki pękną?! - wrzasnęłam na niego, a on, Alleluja!, zszedł ze mnie.
- Jeszcze później dokończę swoje dzieło, nie ciesz się tak - dał mi pstryczka w nos. - Zdajesz sobie sprawę czego ty dokonałaś? Masz lepszą wytrzymałość niż połowa chłopaków z mojej drużyny!
Simon był w drużynie lekkoatletycznej. Na jego szczęście, był wielozadaniowy - biegał w sztafecie oraz na torach długodystansowych, skakał w dal i wzwyż. Większość ludzi mogła pomarzyć o takiej kondycji.
- Przebiegłam nieco dłuższy dystans niż normalnie, to wszystko - wytrzeszczył na mnie oczy.
- Rany boskie, tobie naprawdę coś się stało z głową - jedną ręką złapał mnie za czoło, a drugą rozszerzył powieki.
- Nic mi nie jest! - krzyknęłam i strząsnęłam jego łapy z siebie.
Pokręcił z niedowierzaniem głową.
- Musisz się zgłosić do mojego trenera, żeby cię przyjął do drużyny dziewczyn.
- Co?! Nie ma mowy! - kwalifikacje odbyły się w czerwcu, czyli cztery miesiące temu. Sam poszedł i się dostał, ale tylko dlatego, że miał doskonałe wyniki, gdyby nie one, nie zostałby przyjęty, ponieważ do drużyny mógł się dostać tylko o rok starszy rocznik. A to oznaczało, że na zawodach startował tak jak inni, ale był o rok młodszy od wszystkich.
- Pogadam z trenerem, żeby zrobił ci dodatkowy nabór. Jak mu powiem co zrobiłaś na pewno się zgodzi przeprowadzić ci egzamin.
- Simon, nie. Nie nadaję się do tego... - nie zdążyłam dokończyć, bo już jednym kolanem przygwoździł mi ręce do podłogi, a drugie przycisnął do brzucha i ponownie zaczął gilgotać.
- Masz się zgodzić, bo jak nie to już nigdy nie zaznasz spokoju.
- Sam, daj spokój! Proszę cię, przestań! Ty skończony idioto! - wyrzucałam z siebie przez łzy skromne obelgi pod jego adresem, ale wiedziałam, że nic mi to nie da i sumienie i tak będzie mi kazało go później za to przeprosić.
- Powiedz, że się zgadzasz to przestanę.
- W życiu się nie zgodzę, nie nadaję się do tego!
- Nadajesz. Zgódź się.
- Nie!
- Twój wybór - zmienił pozycję, teraz stopą blokował mi ręce, okręcił się i zaczął się niebezpiecznie zbliżać do najdelikatniejszego miejsca.
- O nie, nie, nie, nie... - nie zdążyłam nic więcej powiedzieć, bo zajął się teraz moich brzuchem.
Boże święty, nienawidzę go.
- Dobrze, już! Zgadzam się! Pójdę do tej twojej zakichanej drużyny!
- No, i to rozumiem - zszedł ze mnie i wziął moje policzki w obie dłonie. - Kochana siostrzyczka - dał mi całusa w czoło i poszedł do siebie.
Tak właśnie rozpoczęła się moja przygoda z zawodami.
Teraz wspominam to ze śmiechem, ale przez pierwsze dni byłam naprawdę zła na mojego brata, że posunął się do tak podłych czynów tylko dlatego, żebym zrobiła to co on chce.
* * * * * * *
I jak? :) Na razie to tylko opowiastki, ale później będzie prawdziwe romansidło na miano ,,młodzieży''! :D Gwiazdkujcie, komentujcie, piszcie co myślicie i do następnego! :***
CZYTASZ
Kiedyś się we mnie zakochasz...
RomanceProlog - Nie powinnaś tego widzieć - odwracam się na te słowa i widzę mojego ojca stojącego w progu. - Nigdy nie powinnaś tego zobaczyć. Ale zobaczyłaś - zbliżył się do mnie o parę kroków. - Pewnie chcesz pójść z tym na policję, ale nie sądzę, że to...