7

103 14 2
                                    


Jesteśmy w Los Angeles, drugi dzień nagrywania teledysku do Heleny. 
Wczoraj cały dzień padał deszcz, wykorzystaliśmy to i nagraliśmy scenę noszenia trumny, wkładania jej do samochodu i popis tancerzy na schodach. Podczas noszenia trumny wszyscy mieli ubaw ponieważ Frank i Ja mieliśmy problem z jej niesieniem. Frank ma 168 cm a ja 159... przy reszcie ekipy jesteśmy krasnoludkami. Ja poradziłam sobie zakładając buty na dziesięcio centymetrowym, grubym obcasie natomiast Frank nie chciał słyszeć o butach na platformie.
Jedna strona trumny jest niżej druga wyżej, na szczęście Marc Webb sprawił, że w kamerze wszystko wygląda idealnie. 
Teledysk nagrywamy w kościele prezbiteriańskim, na planie mamy sporo statystów a wśród nich są nasi fani, którzy są najlepsi na świecie! Nigdy w życiu nie usłyszałam tylu miłych słów co dzisiaj. 
Fani przynieśli nam nasze ulubione smakołyki i prezenty, są niesamowici. Gerard dostał chyba najfajniejszy prezent- dziewczyna uszyła mu własnoręcznie lalkę reprezentującą jego podobiznę. 
Stroje, które mamy na sobie, zaprojektował Gerard. Każdy ma na sobie coś czarnego i czerwonego, uznaliśmy, że te dwa kolory będą symbolizować MCR. 

MTV nagrywało krótką relację z planu z dwóch dni. Stanęliśmy na tle ołtarza i oficjalnie wszystkim podziękowaliśmy  a w szczególności Panu Webb'owi, Frank oczywiście musiał coś odwalić, tym razem wpadł na pomysł, że wejdzie do trumny. To było całkiem zabawne szczególnie wtedy kiedy Ray próbował go odciągnąć od tego, chwycił go w pasie i odciągnął jak małego chłopca.

Jest trzecia po południu a my już skończyliśmy zdjęcia. Zadecydowaliśmy wspólnie, że wrócimy do New Jersey dopiero jutro, szczerze mówiąc to nie jest mi to na rękę, jutro jest rocznica śmierci mojego brata, chciałam w tym czasie być z rodziną i wspólnie pojechać na cmentarz. Przynajmniej o tyle dobrze, że wracamy samolotem więc powrót zajmie kilka godzin a nie dwa dni tak jak w przypadku samochodu. 
Poinformowałam oczywiście rodzinę aby pojechali beze mnie, ja odwiedzę grób brata w sobotę. 
Może to głupio zabrzmi, ale mam nadzieje, że nie Andy nie będzie na mnie zły. Cóż, wierzę w zjawiska paranormalne, nigdy nie doznałam żadnego znaku jakoby życie po życiu istniałoby, ale po prostu w to wierzę. 


Zatrzymaliśmy się w niedrogim hostelu, na nasze szczęście jesteśmy w nim sami, to normalnie, że poza sezonem nikogo nie ma w hotelach, ale z drugiej strony to Los Angeles, miasto w którym jest więcej turystów niż mieszkańców. Hostel nie jest drogi, bardzo tani też nie. Nie ma robaków ani zapchanych kibli... dlaczego więc nie ma gości?  Nie ważne, nie ma co narzekać, cały budynek dla nas! Moglibyśmy zrobić imprezę, powyrzucać telewizory przez okna albo, albo... Ok, zdecydowanie spędzam zbyt dużo czasu w towarzystwie rockmenów. Jenna przywołuje Cię do porządku. 

Zamówiliśmy sobie chińskie jedzenie, sajgonki, kurczak curry, makaron sojowy z warzywami i zupę. 
Siedzieliśmy przy wysepce kuchennej, rozmawialiśmy na całkowicie prywatne tematy, odpoczywamy od zespołu, opowiadamy sobie dowcipy. Jest bardzo miło, przytulnie. 
Hostelowa kuchnia jest urządzona w ciepłych kolorach, świeci się jedna lampa, która daje, żółte, przyćmione światło. 

Właśnie śmiejemy się z tego, że każdy z nas w dzieciństwie miał problem z nadwagą i każdy z nas doświadczył przykrości ze strony rówieśników. 
-Dzieciaki są naprawdę okrutne.- Podsumował Gerard.
-Tak, potrafią sprawić sobie wiele bólu, ale same się chyba tego nie nauczyły.- Dodał Ray.

-Jasne, że nie, telewizja, internet są pełne przemocy.- Odezwałam się. 

-Wiesz... jakby nie patrzeć muzyka też bywa agresywna.-Mikey zabrał głos.

-To prawda, ale nasza muzyka taka nie jest. Ma przesłanie inne niż ,,pierdolcie się wszyscy, idę się zabić".-Gee.
Frank zaśmiał się. 
-Nie śmiej się Iero, to czysta prawda.
-Nie twierdze, że tak nie jest, po prostu rozbawił mnie sposób w jaki to powiedziałeś. 


Nie wspominałam o tym wcześniej, ale jakiś czas temu dowiedzieliśmy się, dlaczego tak długo czekaliśmy na Gerarda podczas koncertu na Warped Tour.... Okazało się, że Way był w takim stanie, że pomylił sceny, on sam był na drugiej scenie a my na pierwszej. Z perspektywy czasu może być to zabawne, ale wtedy kiedy staliśmy na tej scenie i mieliśmy przed sobą setki oczu, nie było nam ani trochę do śmiechu.

Rozmawialiśmy do późnego wieczora, po woli wykruszali się najpierw Mikey potem Ray, Gerard. 
-My też zbieramy się chyba spać, hm?- Spytał Iero. 
-Tak, w sumie to jestem zmęczona. Może najpierw trochę ogarnę kuchnię bo jutro rano zapewne nie będziemy mieli czasu. 
-Pomogę Ci kochanie.
-Nie ma potrzeby, nie ma dużego bałaganu.

-No okey... to idę do pokoju, wołaj w razie czego.
-Dobrze, zaraz przyjdę.- Uśmiechnęłam się do mojego chłopaka. 

 

Zgniotłam plastikowe pudełka i sztućce po posiłku i wrzuciłam do kosza na śmieci. 
Zgarnęłam ze stołu kubki po kawie i herbacie, wylałam resztki do zlewu i zaczęłam je zmywać. 

Pomimo szumu wody usłyszałam ciche szepty. 

-Frank powinieneś w końcu to zrobić.-Rozpoznałam głos Gerarda.

-Sam nie wiem... 

-Jesteście tyle lat razem, ja na Twoim miejscu zrobiłbym krok do przodu. -Hm? O czym oni rozmawiają? 

-Gerard przyjaźnimy się, ale proszę nie wtrącaj nosa w nie swoje sprawy. Jenna jest super dziewczyną, ale nie chyba nie jest tą z którą chciałbym spędzić resztę życia.
-Jesteś idiotą Iero. 

Zakręciłam kurki z wodą, nie jestem beksą, ale w tym momencie do moich oczu napłynęły łzy. 

Miałam zamazany widok, łzy przysłoniły źrenicę i po chwili ją odsłoniły by spłynąć po policzkach.

Czy oni rozmawiali o mnie? Frank nie chcę już ze mną być? Zerwie ze mną? Ma kogoś innego? W mojej głowie pojawiło się milion pytań. 

Usłyszałam kroki za plecami. 
-O! Jenna, jak leci?
Natychmiast otarłam łzy z twarzy i odwróciłam się w stronę Way'a, który wyglądał na zakłopotanego. Nie spodziewał się mnie tu? 
-Fantastyczne, jest do prawdy zajebiście.
-Myślałem, że jesteś już w pokoju...

-Daj spokój Gee.- Wyszłam z kuchni omijając go. 
Jednocześnie czułam złość i smutek. 

Siedziałam pod prysznicem, słone łzy zlewały się z ciepłą wodą lejącą się z prysznicowego natrysku. 
Nie mogę pokazać, że wiem o tej rozmowie. Muszę znów zakładać maskę. Ile to do cholery będzie trwało?!

Kurwa! Moje życie już się zaczęło układać, dlaczego osoba, która wyciągnęła mnie z bagna zaraz znów mnie tam wrzuca? 
Jenna musisz zachować zimną krew. 

Czy ja mówię do siebie? Dosyć tego.
Wyszłam spod prysznica, wytarłam się miękkim ręcznikiem frote i przebrałam w piżamę. 

Cicho weszłam do pokoju, miałam nadzieje, że Frank śpi. 
Wsunęłam się pod kołdrę jednak starałam się zachować dystans. 
Długo nie mogłam zasnąć, po prostu wstałam i poszłam do saloniku zgarniając pod drodze bluzę z kapturem. 
Znowu zabrało mi się na płacz, jestem mięczakiem. 

W niewielkim pomieszczeniu świeciła się mała lampka, na kanapie siedział Gerard z książką w ręku. 
Chciałam posiedzieć sama, ale jak widać jest to niemożliwe. Teoretycznie mogłabym zamknąć się w łazience, ale to byłoby dziwne. 
-Co czytasz?-Zapytałam od niechcenia. 
-Buszujący w zbożu J.D. Salingera.
Pokiwałam obojętnie głową na znak przyjęcia informacji i bezwładnie opadłam na kanapę, założyłam kaptur na głowę. 
-Dlaczego nie śpisz?-Spytał. 

-Gerard bądź ze mną szczery.- Zaczęłam poważnie.- Frank chce ze mną zerwać? 
Gee zamknął książkę i odłożył ją na stolik. 

-Słyszałaś naszą rozmowę. Nie wiem co Frank ma w głowie Jenna.
-Owszem, słyszałam i czuje się jak gówno. - Spuściłam głowę na dół. 
Poczułam ciepło na mojej dłoni. Gee trzymał moją rękę w swoich. 
-Jenna spójrz na mnie. 
Ociężale wykonałam polecenie i spojrzałam w zielone oczy przyjaciela.
-Ty oraz Frank jesteście moimi przyjaciółmi. Chcę być z Wami szczery i muszę Ci to powiedzieć. 
Moje serce zbiło mocniej.

-Frank od jakiegoś czasu widuje się z pewną dziewczyną.
-Pewną dziewczyną? Kim ona jest?
-Sam nie wiele wiem, znam tylko jej imię- Jamia. 

My Chemical RomanceWhere stories live. Discover now