Nie jesteś psycholem...

158 12 0
                                    

Skierowałam się ponownie do kuchni. Musiałam porozmawiać z Joshem ostatnio dziwnie się zachowuję.Jest podenerwowany i rozdrażniony nie może się skupić. Kiedyś miał problemy z psychiką ale myśleliśmy że to przeszłość...Może znowu będzie musiał brać tabletki?* Nie on nie morze to zbyt łączy się z jego przeszłością!*Skarciłam samą siebie. Jak ja w ogolę mogłam to rozważać?  To co się działo kiedyś to przeszłość i tyle...To jest zbyt smutne i okrutne żeby mu to przypominać.Nigdy nie powrócimy do tematu jego sióstr i Blackwood... Ustanowiliśmy to na początku i tego będę się trzymać.Stanęłam przed drzwiami do kuchni. Zawahałam się przez chwile ale postanowiłam wejść. Przekroczyłam próg i zobaczyłam Josha siedzącego przy barku i pijącego jakiś alkohol. Spojrzałam  na niego i postanowiłam usiąść przy nim. Wciąż wpatrywał się w nicość. Nawet nie zauważył jak koło niego usiadłam. Westchnęłam głęboko i próbowałam zwrócić na siebie jego uwagę.

-Josh musimy porozmawiać....-Powiedziałam najdelikatniej jak umiałam. Znowu zero odpowiedzi. Jakby mnie w ogolę nie było. 

-Josh naprawdę zaczynam się martwić...o co chodzi mi możesz powiedzieć...-Wyszeptałam. Znowu nic co ja mam zrobić? Po chwili Josh w końcu się ocknął. Spojrzał na mnie smutno.

-Jutro jest rocznica...-Powiedział z bólem. No tak jak mogłam o tym zapomnieć jutro mija trzeci rok od kiedy jego siostry zginęły...oczywiście ta rocznica zlewa się z wypadkiem w Blackwood. 

-Josh...jak chcesz możemy iść na cmentarz...

-NIKT NIE PAMIĘTA O TYM PIEPRZNIĘTYM DEBILU NIENAWIDZĄ MNIE ROZUMIESZ NIENAWIDZĄ NIE PRZYJDĄ DO DEBILA KTÓRY ZNISZCZYŁ IM ŻYCIE!!!- Krzyknął, w jego oczach widziałam smutek i żal i coś czego nie umiałam rozpoznać. Odwrócił się ode mnie plecami i schował twarz w dłoniach.Zaczął coś do siebie mówić. 

-Josh popatrz na mnie...Josh!-Rozkazałam, chłopak zamilkł i odwrócił się w moją stronę.

-Josh to nie twoja wina rozumiesz...nie mogłeś przewidzieć co się stanie- Przytuliłam go, oczywiście po przyjacielsku. (Żeby nikt tam sobie czegoś nie wyobrażał( ͡° ͜ʖ ͡°) )  Kanibal odwzajemnił uścisk, po chwili odsunęłam się od niego.

-Posłuchaj jutro pójdziemy na cmentarz zapalimy znicze na grobach Hannah i Beth i to nie była prośba Josh...-Powiedziałam wstając z krzesła i kierując się w stronę wyjścia z kuchni.

***********************************Chwile potem**********************

Po rozmowie z Joshem znowu znalazłam się w pokoju "gościnnym". Banshee i Helen siedzieli w milczeniu. 

-Ruszamy....-Powiedziałam wchodząc do pomieszczenia. Chłopak spojrzał na mnie ze zdziwieniem. Banshee przewróciła oczami i trzymając chłopaka za ramię wyszła. Uśmiechnęłam się do siebie i poprawiłam chustę na twarzy, po czym ruszyłam ku wyjścia z domu.

*************************Godzina później*****************************

Szliśmy na około godzinę   więc dochodziła czwarta w nocy.Cisza wokół nas była męcząca, ostatnio bardziej musimy uważać. Zaczęło się polowanie na nas przez wojsko i różne tego typu organizacje. I oczywiście wszystko przez naszego kochanego króla kruków który wszystko zaczął. Straciliśmy już jedną watachę w klanie...no tak jestem jednym z wilków ale mam inne zadanie niż wszyscy. Oczywiście jestem najbardziej pożądanym wilkiem dlaczego? Ponieważ wiem gdzie są wszystkie watachy i miejsca ich pobytu.  Byliśmy już na obrzeżach, rozglądnęłam się dookoła, zawsze mogła być to jakaś pułapka prawda? 

-Gdzie on jest...zawsze był punktualny...-Mruknęłam pod nosem. Banshee spojrzała na mnie z rozbawieniem. 

-Co dzisiaj tak marudzisz Shadow?-Spojrzałam na nią zastanawiając się co powiedzieć. Kto by nie marudził po takim tygodniu? W poniedziałek musiałam uratować Vincenta przed Izą która prawie zabiła go tasakiem, we wtorek kuchnie znalazłam w opłakanym stanie , w środę na szczęście nie stało się nic poważnego, w czwartek Iza znalazła swój pokój cały fioletowy...nie muszę mówić kogo to sprawka, wracając piątek Banshee wkurzyła się na Josha który ochlapał ją flakami i oczywiście musiała wyniknąć z tego kłótnia...łazienka do wymiany. No a dzisiaj sami widzicie co się stało...

-Nie wiem jak ty by byś ty się czuła po takim tygodniu...- powiedziałam z dezaprobatą.

-Wiesz wszyscy od jakiegoś czasu są bardziej podenerwowani niż zwykle...a zwłaszcza po tym co się stało...-Zamilkła zdając sobie sprawę że Helen bacznie wszystko wysłuchuję.

-Nic nie wiesz prawda?- Powiedziałam a chłopak przytaknął. Otworzyłam usta żeby coś powiedzieć ale w tej samej chwili przed nami pojawiła się wysoka postać i cztery inne. Podeszłam bliżej nich, trzej chłopacy i jedna dziewczyna...

-Dobry wieczór Slendermanie możesz mi wyjaśnić dlaczego ten chłoptaś wlazł na mój teren?- Powiedziałam wskazując na Helena. Wszyscy spojrzeli się na mnie ze zdziwieniem, tak nie boje się Slendzia może to dziwne ale nie może czytać mi w myślach.

-Wybacz za niego Shadow dzięki że przyprowadziłaś go w jednym kawałku...--Powiedział i spojrzał z naganą na chłopaka. 

-Prawie miałbyś tylko trupa...-Mruknęłam i spojrzałam na dziewczynę stojącą nieopodal. Co za niespodzianka...bardzo dawno nie widziałam tej twarzyczki...

-Kogo ja ty widzę...Emma Tankiel! - Powiedziałam radośnie, a dziewczyna otworzyła szeroko oczy.

-Nier Narmo...-Powiedziała trochę jeszcze zdziwiona. Przypomniał mi się meldunek który dostałam ostatnio. Dotyczył jej watachy, mój uśmiech znikł a na jego miejsce pojawił się smutek. Wyjęłam kartkę z kieszeni i rzuciłam ją w jej stronę. Spojrzała na mnie pytająco.

-Przykro mi Emma...-Wykrztusiłam. 

-Dobrze dzieci my może będziemy się już zbierać...do zobaczenia Shadow-Powiedział Slenderman i znikł. Banshee rozkuła Helena i popchnęła go w stronę proxy. 

-Przeczytaj to w rezydencji....-Rzuciłam i dałam znak Banshee że możemy wracać. 

*************************Autorka************************

 Dziękuje wam bardzo serdecznie za przeczytanie tego bardzo dziwnego rozdziału. I przepraszam że tak długo ale musiałam zrobić w końcu jeden quiz....Jeszcze raz dziękuje i do zoba!!! 

Nowi zabójcy [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz