...Czasem pewnie też się przejmujecie..martwicie...czujecie pustkę...ale ona może zostać zapełniona przez kogoś..ale...u mordercy tak nie ma...ja muszę zostać sama...jestem tylko cieniem zabłąkanym w ludzkim ciele....
Nie wiem po jakiego grzyba przyszłam do rezydencji z ekipą. Mogłam przecież zostać w gabinecie i wypełnić raporty, napisać grafik albo po prostu wyjść zapolować, a tak to siedzę w w salonie Slendera.
Wszyscy ładnie usiedli w kółku jak małe dzieci...no oprócz naszego gospodarza bo on gdzieś zwiał. Killer oczywiście zaproponował butelkę, co dziwne wszyscy się zgodzili...a ja nie miałam za wielkiego wyboru.
- To dobra Alia pytanie czy wyzwanie? -Zapytał Damian. Spojrzałam na dziewczynę, księżniczka piekieł świetnie...
-Do odważnych świat należy daj wyzwanie -Powiedziała z pewnym siebie uśmiechem. No czuję że nasz duszek coś wymyśli. Oby coś normalnego bo Damian zwykle ma chore i pojebane pomysły. No i nici z tej nadziei..o już ma ten chytry i wredny uśmiech...a jaki zadowolony z siebie...eh z nudów oparłam głowę na barku Josha...chłopak nic sobie z tego nie zrobił, to normalne że tak robię....Jednak kogoś to zdziwiło...i lekko chyba zezłościło....a co mnie jego reakcja...sam chciał ostatnio odrąbać głowę! A jak mu próbowałam pomóc to mnie ignorował i nie słuchał!
-A więc Alinko pozwól jakiemuś chłopakowi zdjąć z siebie ubrania w sypialni...oczywiście bez bielizny aż taki zły nie jestem..i nie ma to być Masky....-Powiedział z wrednym uśmiechem. dziewczyna na początku chyba chciała zrezygnować ale zacisnęła tylko zęby.
-No dobrze.....niechaj ci będzie..a więc chłopaki..który chętny? -Zapytała lekko podenerwowana.
-Ja chcę -Powiedział radosny Toby z wrednym uśmiechem skierowanym do Tima....Masky zacisnął pięści i wstał..przytulił Alię a potem wyszedł z rezydencji...pewnie zapalić....biedak..ale ja też poczułam dziwne uczucie...eh złość pomieszana ze smutkiem..coś takiego....No cóż jak widzę Clockwork się nawet krzywo uśmiecha...i przytula do Pawełka....eh rzygać mi się chcę.Nasz demon westchnął tylko.
-Jak nikt inny nie chce to..Toby chodź.....-Powiedziała jak widać zniechęcona..Chłopak z szerokim uśmiechem poszedł za Alią do jednego z pokojów. Josh zauważył mój grymas na twarzy i zaskoczony się na mnie spojrzał. Zignorowałam jego spojrzenie i również wstałam z miejsca. Eh muszę się jakoś wyluzować...to zajmie chwilkę....*
-Zaraz wrócę....-Powiedziałam i wyszłam z rezydencji..tak jak się spodziewałam Masky palił, ominęłam go i poszłam dalej..gdy znalazłam się w 3 kilometrowej odległości od rezydencji wspięłam się na drzewo. Wyjęłam piersiówkę , wiedziałam ze dzisiaj trochę alkoholu mi się przyda....na uspokojenie. odkręciłam i wypiłam dość spory łyk czystej wódki , przez co zakaszlałam. Płyn był dość palący ale też przyjemny....nie mam słabej głowy więc..jeden dwa czy trzy łyki mi nie zaszkodzą. Bardziej zaszkodzi mi fakt jakby Banshee wyczuła ze piłam...na szczęście dzisiaj przyjdzie później.Patrząc na horyzont brałam kolejne łyki napoju. Czułam że zapominam, eh z jednej strony to dobrze a z drugiej nie. Ciepło w środku wywołane przez alkohol było niezwykle przyjemne..i dawało mi to że mogę na chwilę odciąż się od tej całej sytuacji.
Po chwili piersiówka była pusta, tak teraz na pewno dostanę po głowie za picie....eh...ale potrzebowałam tego błogiego stanu...Zeszłam z drzewa z szerokim uśmiechem n ustach. I nawet się nie wywaliłam, mówiłam ma twardą głowę. [I tak mi się trochę w niej kręciło ale pomińmy ten fakt].
Po 10 minutach znów znalazłam się przed rezydencją, Tima już nie było. Czyli chyba wyzwanie skończone...idealna pora na powrót. Weszłam do środka...w salonie jakieś dosyć dziwne zamieszanie...i złość w oczach Banshee która przybyła. A ode mnie czuć alkohol....tak świetny sobie moment wybrałam.Moja przyjaciółka mocno uderzyła Damiana, tak czyli coś się stało. Ale jakoś to nie mój problem..jak już mówiłam setki razy sprawy rezydencji nie są sprawami nowych zabójców czy wolnych strzelców. Usiadłam koło brata który rozmawiał z Vincentem Izi i Olą. Nie dołączyłam się do rozmowy bo jeszcze bardziej by można wyczuć wódkę.Oparłam się o plecy Josha i spoglądałam na całą sytuacje w połowie świadoma.Do salonu nagle wbiegł Toby...eh Banshee była żądna krwi...czyli miał przejebane i to dosłownie.
-Przyszedł drugi winny! -Warknęła i podeszła do chłopaka, ups paznokcie zamieniły się jej w szpony.
-Toby trzeba było uciekać......-Powiedział Damian masując obolałe miejsce na głowie.
-Ja nic nie zrobiłem!!!-Bronił się Toby...śmiałam się z tego w duchu, ta poważna Shadow wyjechała na chwilę na wakacje.
-Eh mogłam z wami kurna zostać..a ty Shadow powinnaś coś zrobić! -Powiedziała i spojrzała na mnie z wyrzutem....eh....czyli mnie kara też nie ominie. Wstałam i podeszłam do Banshee i Tobiego.
-A co ja miałam niby zrobić?! -Zapytałam jakby z urazą. Po co mnie w to wszystko wplątywać...jestem tylko niepotrzebnym obserwatorem. No i podwójnie mi się chyba po głowie dostanie.......
-Mogłaś coś powiedzieć i skończyć tą kretyńską grę i.....Shadow znów piłaś! -Krzyknęła....eh aż tak czuć wódkę.....dobra trzeba było nie pić racja....
-Zrobiła byś to samo jakbyś wiedziała......-Powiedziałam chłodno i obojętnie, eh ostatnio..no może piję....ale to tylko alkohol...
-....a ja nic nie zrobiłem...-Dodał cicho Toby i spuścił wzrok....dobra nie powinien gadać...eh mam go teraz dość....uderzyłam go w brzuch tak że upadł na ziemię. Jak widać był zaskoczony moim posunięciem. Dobra po prostu nie wytrzymałam...wyjęłam z kieszeni strzykawkę a jej zawartość wstrzyknęłam Tobiemu w ramię.
-Teraz zadowolona.....przesłucham go i dowiem się co mu odbiło i wrócę....ale nie drzyj się na mnie bo tego nie lubię...a teraz wracaj do swoich zajęć Banshee...-Rzuciłam obojętnie i wzięłam Tobiego jak wór ziemniaków i zniosłam do piwnicy i jednej z sali przesłuchań. Slendi się nie obrazi jak wynajmę na chwilę jeden z pokoi. Przynajmniej mam taką nadzieje. Przykułam Tobiego do krzesła i....wyjęłam adrenalinę również z kieszeni moich spodni moro. Ale nie wstrzyknęłam jej.....przez chwilę patrzyłam na twarz Tobiego a moje serce mówiło że..że on tego by nie zrobił. Słyszałam o czym rozmawia Josh...gwałt na Alii......nie to nie Toby..a jak nawet on to..musi mieć powód..albo..coś się w nim zmieniło......może po tym rozstaniu z Clock. Widziałam go po tym tylko kilka razy więc może. Nie..on nawet jak na mordercę ma serce,.....w porównaniu na przykład do mnie. Usiadłam w cieniu bo tu się najlepiej czułam.....przyciągnęłam nogi do brzucha i zamknęłam na chwilę oczy...muszę to poukładać a alkohol...alkohol źle działa...na takie rzeczy...po prostu czuje jak uczucia od który chcę uciec powracają ze zdwojoną siłą.
-..chcę tylko usłyszeć dwie prawdy..o jedną zapytam bez problemu..ale...ale o drugą będę się bała zapytać Toby......-Wyszeptałam...chłopak dalej był nieprzytomny......i dobrze że tego nie słyszał...nie mam odwagi mu powiedzieć...nie mam odwagi samej sobie tego powiedzieć......***********************************Autorka***************************
Hej kochane maczety oto i kolejny rozdział...jak widzicie nasza Shadow...piję i jest smutna....kłóci się ze swoją przyjaciółką...z bratem prawie nie gada...ale..może to się zmieni...ale tylko może.......
CZYTASZ
Nowi zabójcy [Zakończone]
FanficKim jesteśmy zapytasz? Bardzo śmieszne że nie wiesz....słyszałeś o nas prawda? A no tak przecież nasze wymyślone przez ludzi historie się różnią... nazywają nas "Nowymi zabójcami". Ale nie martw się możemy się zaprzyjaźnić...zaraz nie znasz mnie? W...