Małe wyjaśnienia?

91 6 1
                                    

 [Następny dzień godzina 8:24 ]

Kolejny dzień.......Eh dzisiaj pomagam Tobiemu...przynajmniej próbuje mu pomóc...ja się na takich sprawach nie znam...bardzo się nie znam...eh...to już szybciej do Izi lub....nie wie naprawdę...
-Joshua chodź tu do jasnej ciasnej!!!!! -Krzyknęłam..jak nie mogę chodzić to niech mnie kurcze noszą.....Wendigo wszedł do mojego pokoju zaspany..jeszcze przecierał oczy....Niech się męczą jak ja się męczę! Ja bym mogła chodzić spokojnie ale oni " Nie bo jeszcze źle się noga zrośnie"...
-Shadow jest ósma rano czy ty to rozumiesz?! -Zapytał zaspany i lekko zły.
-Rozumiem obudziłam się o piątej ale nie chciałam cie budzić...więc poczekałam trzy godziny....-Powiedziałam znudzona...Kanibal westchnął i wziął mnie na ręce...
-Jeżu jaka ty ciężka.....-Powiedział gdy znosił mnie ze schodów...teraz to mam ochotę mu przywalić.....Ale pomyślmy logicznie jak on spadnie to ja też... -.-
-......brat przeginasz.....-Powiedziałam obrażona. Chłopak zaśmiał się i wszedł do salonu....położył mnie na kanapie.
-Wkurzasz Josh...-Powiedziałam dalej obrażona i włączyłam TV....nic nuda...masakra.....czy nie ma czegoś porządnego w tej telewizji? Raczej nie....Joshua poszedł sobie pewnie jeszcze spać.....co ja poradzę że jestem rannym ptaszkiem? Dobra...eh co by tu porobić jak nic nie ma w telewizorze? No może popisze piosenki? Bo raczej grać nie bo wszyscy będą wkurzeni....eh....może na polowanie..nie czekaj mam sparaliżowane dolne kończyny............Nie fajnie........

Sięgnęłam po zeszyt i długopis....otworzyłam na ostatniej piosence którą pisałam...dobra Shadow skup się trzecia zwrotka o drodze , szlaku........Em.... "A więc dzisiaj idziemy !
                                                                                                             Idziemy w las nasz leśny szlak!
                                                                                                             Nic nam nie przeszkodzi w ten czas" 

Dobra powiedzmy jedno....ja nie umiem pisać....eh..chociaż raz niech to mi dobrze wyjdzie....jak coś pójdę do Harrego Iwy i Karola.....Moje mordercze trio....dobra eh..pisz to Shadow dasz radę! 

                                                        *Pół godziny później*

I refren....dobra refren.......em...eh....nie dobra koniec pisania na dziś moja wena się kończy a tego piosenką nazwać się nie da...bardzo się nie da.....Na moje szczęście dzwonek do drzwi...Wszyscy śpią a ja........czołgać się czy nie....oto jest pytanie...Dobra może krzyknę to usłyszy...
-Proszę otwarte!!!! -Krzyknęłam wciąż siedząc na tej głupiej kanapie -.- ...Usłyszałam zgrzyt zamka i jak drzwi się otwierają,po chwili do salonu wszedł lekko uśmiechnięty Toby.
-Tak wcześnie przyszedłeś?  -Zapytałam zdziwiona...Myślałam że tylko ja tak wcześnie wstaje..znaczy no nawet tak wstaje po zleceniach heh....
-Tak jakoś wyszło....i tak nie mogłem spać więc przyszedłem...mam nadzieje że się nie gniewasz że o takiej porze cię nachodzę...? -Powiedział z uśmiechem siadając koło mnie na kanapie.
-Nie spałam od piątej więc..nie nie gniewam się...-Odpowiedziałam i szybkim ruchem wrzuciłam śpiewnik do szafki...lepiej żeby nie widział tego czegoś co napisałam...lepiej nie.....
-To dobrze em..to co planujesz dzisiaj robić...? -Zapytał patrząc na mnie z uśmiechem. Hm...muszę na początku się tam dostać prawda....dobra Shadow coś wykombinujesz....
-Em..mam sparaliżowane dolne kończyny..najpierw żeby coś zrobić muszę dostać się do rezydencji...potem myślę że pogadam z Jane o zachowaniu Clock...albo Zero....może czegoś się dowiem..potem będę musiała pogadać z Jasonem...albo em..LJ....o zachowaniu Puppettera...-Objaśniłam  jakoś plan....no nie za dobry i przemyślany ale plan jest!..Toby skinął głową.
-A co ja mam robić? -Zapytał po chwili.
-No wiesz nie mogę się ruszać więc będziesz mnie nosił....a do tego ty na końcu porozmawiasz z Clock,..-Powiedziałam poważnie patrząc mu w oczy.
-To twoja dziewczyna i będziesz musiał sam z nią pogadać...ja tylko pomagam heh.....-Powiedziałam cicho spuszczając wzrok.
-Dziękuje że mi pomagasz.....nikt inny nie chciał....-Powiedział dalej na mnie patrząc.
-Nie ma za co....swoim się pomaga...a zwłaszcza jak ktoś jest z rezydencji...-Powiedziałam cicho..chłopak spuścił wzrok.
-Mordercy z spoza rezydencji myślą że jest inaczej prawda?
-Nie...znaczy niektórzy...większość nie chce się tam nawet zbliżać....- Eh...taka prawda...wszyscy mówią że w rezydencji jest tak cudownie i że to raj dla mordercy. Prawda jest inna....Slendi źle traktuje swoich proxy...inni mieszkańcy rezydencji też nie mają lekko....eh dlatego ograniczam wchodzenie na ich teren do minimum ale jak trzeba pomóc....to pomogę.
-I dobrze......na pewno chcesz mi pomagać..?
-Tak Toby a teraz em....pomóż...-Powiedziałam chcąc jakoś zejść z kanapy, chłopak lekko się uśmiechnął i wziął mnie na ręce...dziwne uczucie znów powróciło nie wieże....

                                               *** 20 minut później****
Czas mijał a my szliśmy do rezydencji...jeszcze 6 kilometrów i będziemy...eh naprawdę wolała bym sama iść ale Banshee powiedziała że nie da mi odtrutki na paraliż....bo nie.....Banshee zła zjawa...
-Nie jestem za ciężka Toby? -Zapytałam patrząc na niego....chłopak uniósł rozbawiony końciki ust.
-No co ty...-Powiedział rozbawiony....Josh kłamał....zły brat...bardzo zły..
-To dobrze bo Josh mówił ze jestem ciążka......-Zaśmiałam si cicho.
-No to on jest po prostu słaby...-Powiedział z uśmiechem. [Nie nie miał chusty....może mu za ciepło!]

                               *********Przed rezydencją*****

-Paweł Kurna przestań!!!!!!!
-Jestem Puppetter nie Paweł debilu!!!! -O jak miło.....znów kłótnie....Ej dziś jeszcze nie słyszałam jak Ola i Vincent się kłócą...no bo Izi i Vincent razem to już się nie kłócą.....
-Przyjaciele ze sklepu przyszli...-Powiedział lekko załamany Toby...zaśmiałam się cicho.
-U mnie to normalka....dobra chodź zanim z okien zacznie coś latać -Powiedziałam rozbawiona, chłopak skinął głową i wniósł mnie do środka...w salonie siedziała grupka osób w tym Jane i Zero...lekko się zdziwiły na mój widok ale się uśmiechnęły...wstały z kanapy i podbiegły do mnie i Tobiego.
-Shadow co ci?
-Możesz chodzić coś sobie zrobiłaś? -Zadawały milion pytań...jednak dobrze mieć takie przyjaciółki w rezydencji, eh jak widzę znów nie ma Clock i Puppettera...znaczy lalkarz chyba z LJ się kłóci....
-Dziewczyny heh...złamałam sobie tylko nogę a że chciałam chodzić...to mnie całkowicie unieruchomili...-Wyjaśniłam spokojnie....Jane i Zero uśmiechnęły się krzywo.
-Współczuję...a co cię do nas sprowadza....bo wiesz to rezydencja heh...? -Zapytała Jane.
-Eh..muszę z wami o czymś pogadać i zadać kilka pytań...ale nie tu....- Dobra dziewczyny trochę się zdziwiły...no nie trochę bardzo.
-Spoko...em...to może w moim pokoju....? -Zapytała Zero.
-To będzie najlepsze wyjście.....-Westchnęłam....cała nasza czwórka poszła do pokoju Zero....no wygoniłam Tobiego, dziewczyny mniej by się krępowały odpowiadać na pytania o jego dziewczynie. Wszystkie usialiśmy na podłodze, na biło-czarnym dywanie.
-Dobra dziewczyny...jest taka mała sprawa...musicie mi pomóc....eh od czego tu zacząć...możecie opowiedzieć mi jak się ostatnio zachowuje Clockwork?-Zapytałam....obie wymieniły porozumiewawcze spojrzenia.
-Tak jasne...ona ostatnio.....
                                                                                ****Autorka*****
  Jestem świetnym polsatem nie uważacie? No w końcu mnie na pisanie wzięło...no jakoś jeszcze rozwinięcia akcji nie ma....tak jakoś wyszło..i jestem wrednym polsatem ale to wiem! Ech co ja mogę więcej powiedzieć....czekajcie na następne części "Nowych zabójców" No i trochę się dowiedzieliście co inni myślą o rezydencji Slendiego.....dobra i tak nie wyciągnę do 1000 słów ;-;....Dobra to do zobaczenia może nawet jutro pa!


Nowi zabójcy [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz