rozdział 2 x.

108 11 0
                                    

Wtorek był dniem tygodnia, za którym nie bardzo przepadał. Wszystko kojarzyło mu się z przeciętnymi małolatami, które biegają po dworze, albo śpiesząc się na autobus, albo na randkę z jakimś chłopakiem, bądź dziewczyną. Bynajmniej w tym dniu wszyscy zachowywali się bardziej rozproszeni, robili wszystko na ostatnią chwilę, a nawet potrafili wydzierać się na siebie z drugiego końca ulicy, krzycząc, że nie spakowali do swojej torby seksownej bielizny, którą chcieli się pochwalić. Najczęściej były to dziewczyny, które kilka godzin wcześniej właśnie robiły takie coś. Lecz go nie za bardzo to interesowało, w końcu nie będzie się przejmował takim czymś. Na głowie miał coś znacznie ważniejszego, coś, co musiał wykonać od razu. Już od piątej rano był ubrany i czekał na telefon od swojego przyjaciela. Cały czas nerwowo przygryzał wargę, patrząc na ekran urządzenia, lub po prostu chodził z pokoju do pokoju. To, że był zdenerwowany to mało powiedziane.

Gdy wreszcie wspomniany wcześniej telefon zadzwonił, minęły dokładnie trzy godziny, które - tym razem - czerwono włosy poświęcił na obmyślanie doskonałego planu, który mógłby wcielić w życie. Lecz razem z melodią jego ulubionego zespołu, który wydobywając się z jego komórki oznajmiał połączenie od starszego chłopaka, tak samo jego przemyślenia zostały zapomniane przez niego samego. Automatycznie chwycił telefon w rękę i nerwowo przejeżdżając po jego ekranie palcem, przyłożył go do ucha.

- Wreszcie zadzwoniłeś, myślałem, że będę czekał na ten cholerny telefon wieczność - Syknął zły, przymykając oczy na coś, co zaraz po nim powiedział jego wspólnik - Tak, po co? Myślałem, że mamy... W takim razie okey, byłeś u niego? Tak, no przecież ci, kurwa mówię, okey, nie za bardzo, yhym, nie spieprz tego, Irwin. - dało się usłyszeć niektóre słowa wypowiedziane z jego ust, po czym rozłączył się, zakończając rozmowę. Odetchnął, najwyraźniej czując ulgę, lecz to i tak nie sprawiło, że poczuł się mniej zdenerwowany. Mimo, że blondyn wyjaśnił mu jedną sprawę, to nadal nie wszystkie. Wiedział, że musi mu kiedyś powiedzieć o niektórych z nich, ale czy Clifford był na to gotowy? Owszem, wiedział o tych wszystkich rzeczach, które skrywa Irwin, ale on z kolei bał się mu je powiedzieć twarzą w twarz. Dlatego wczoraj powiedział mu, aby czekał na jego telefon, a on po prostu wyjaśni mu pewną rzecz. Oczywiście nie w całości, dopiero dzisiaj wszystko powie. A co najważniejsze, Clifford powie mu również swój plan. Wiedzieli, że nie mieli odwrotu, a ta sytuacja to jedna z nielicznych, które już kiedyś ich spotkały.

Drugi chłopak nie fatygował się z przybyciem do domu czerwonowłosego. Po drodze zdążył wziąć pistolet i ukryć go w kieszeni swoich spodni. Musiał być czujny, jeśli nie chciał marnie skończyć swojego żywota. Przecież wtedy nie byłoby odwrotu, a jego przyjaciele byliby w niebezpieczeństwie. Zdawał sobie sprawę, że to Clifford jest przywódcą ich paczki, lecz to właśnie on był osobą, która wszystko robiła na czas nieokreślony. Igrał z niebezpieczeństwem, jak z ogniem, wcale nie bojąc się zostać przez niego oparzonym. Irwin i jego porywczość chyba nigdy się nie zmienią. I to właśnie dlatego cały czas ma przy sobie broń. Nie chodzi o to, że boi się zostać postrzelony, skądże. Blondyn odczuwa w jakimś rodzaju przypływ adrenaliny, satysfakcję. Mając przy sobie spluwę czuje, że żyje, w końcu zawsze intrygowały go takie rzeczy.

Zamknął drzwi wychodząc z mieszkania jego i chłopców, wsiadając do swojego nowego Audi RS6. Odpalił silnik, po chwili słysząc donośny warkot z jego wnętrza. Uśmiechnął się mimowolnie i naciskając na pedał gazu, ruszył ze swojego tymczasowego parkingu, zaczynając kierować się w stronę pobytu Clifford'a. Jest to miejsce, w którym zielonooki często obmyśla różne sprawy, chcąc pobyć chwile samemu. Od jakiegoś czasu można powiedzieć, że je zamieszkuje, tak często tam bywa. Lubi ciszę i spokój, może wtedy uporać się z wszystkimi myślami, które czasem odkłada na bok, aby nie martwić innych. Jeśli chodzi o niego, jest najbardziej odpowiedzialny i stanowczy. Idealnie nadaje się na lidera, który według Ashton'a sprawuje się w tym znakomicie. Pomimo niektórych kłótni wszyscy traktują się jak rodzeństwo i nigdy nie robią czegoś wbrew drugiej osobie. Traktują się równo, zawsze ustalając wszystko razem. Dzisiejszy powód dotyczył właśnie tego.

Life or Death || m.cWhere stories live. Discover now