rozdział 6 x.

52 7 3
                                    

Kimberly

Po całym incydencie Emma trochę ochłonęła i powiedziała, że jak wróci prąd możemy pooglądać telewizję. Staraliśmy się przygotować jakieś jedzenie, świecąc telefonami przed siebie. Udało nam się zrobić sześć kanapek, dla każdego po dwie. Emma wyjęła jakieś przekąski, które zostały jej po kilku dniowych zakupach jej rodziców, a Liam nalał do szklanek jabłkowy sok. W między czasie odzyskaliśmy prąd i aktualnie razem siedzimy na kanapie, zajadając zrobione przez nas jedzenie. Głową opieram się o skórzaną kanapę, a nogi położone mam na udach mojego chłopaka. On z kolei lekko ściska moje stopy, a jego wzrok w przeciwieństwie do Emmy, która z zaciekawieniem patrzy na ekran plazmy, zwrócony jest ku komórce. Chciałabym wiedzieć, co jest tak ciekawego, że kompletnie nie zwraca na mnie uwagi. Szturchnęłam go w brzuch stopą, a on jakby wybudził się z transu uniósł głowę znad telefonu i spojrzał na mnie. Zmarszczył czoło w niezrozumieniu. Jasne, przecież mu przerwałam.

- Co robisz? - pytam, zagryzając wargę. Jego wzrok na chwilę zatrzymuje się na moich ustach, lecz od razu nawiązuje ze mną kontakt wzrokowy.

- Sprawdzam Facebooka - wzrusza ramionami, a ja kiwam głową. Mam nadzieję, że widzi jak bardzo w tym momencie mu nie ufam i jestem nieprzekonana co do jego słów. Liam wzdycha i znów powraca we wgapianie się w ekran swojej komórki. Patrzę chwilę na niego, gdy błądzi wzrokiem, czyli może coś czyta. Odwracam głowę i próbuję udawać zaciekawienie filmem, ale gdy słyszę dźwięk przychodzącej wiadomości na telefon Liama i jego uśmiech, gdy znów na niego patrzę, mam wrażenie, że w każdej chwili mogę eksplodować. Zsuwam gwałtownie swoje nogi z jego ud i wstaję z założonymi rękoma. Emma wzdryga się i zawiesza na nas wzrok, ale ignoruję to. On z kolei przestraszony podskakuje i przywiera plecami do kanapy, w dłoni ściskając swój telefon i przyciskając go do klatki piersiowej. Prycham, wystawiając w jego stronę swoją dłoń.

- Daj mi telefon - żądam. Liam patrzy na mnie jak na idiotkę.

- Kim, to mój telefon. Po co ci on? - zadaje pytanie.

- Muszę zadzwonić do Marthy, bo zapomniałam, o której mam jutro pracę, a mój telefon jest u Willa - zaprzeczam wszystkiemu sama sobie. Wiem, że nie powinnam go okłamywać, ale nie zamierzam siedzieć bezczynnie, gdy on może mnie zdradzać za plecami.

- Kim jest Will?

- Mój znajomy, poznałam go niedawno - mówię zgodnie z prawdą.

- Znasz się z nim od kilku dni i zostawiasz u niego telefon? - drąży temat, a ja wywracam oczami.

- Nie zostawiam, po prostu odwoził mnie do domu po pracy i zapomniałam wziąć go z tapicerki.

- Dobrze - w jego oczach dostrzegłam dziwny błysk, gdy dawał mi swoją komórkę i usłyszałam nutkę sarkazmu w głosie.

- Dzięki. - prycham i odwracam się na pięcie, aby następnie wyjść z salonu. Wchodzę do łazienki i siadam na muszli klozetowej. Jestem zdenerwowana, ale cieszy mnie to, że dał mi telefon. Może nie ma nic do ukrycia, a ja tylko histeryzuję? Mimo to moja ciekawość jest większa i odblokowuję urządzenie. Zauważam dwie ukryte konwersację, na które nie mogę wejść, co strasznie mnie dołuje. Nagle czuję wibracje i na telefon Liama przychodzi jedna nowa wiadomość. Rozglądam się po pomieszczeniu, sprawdzając, czy nikt nieproszony nie zechciałby wejść do środka. Czysto. Wchodzę w powiadomienia i zauważam imię Karen na wyświetlaczu. Mrugam kilkakrotnie i nie dowierzam. Moje oczy zachodzą łzami, ale szybko się ich pozbywam i wchodzę w rozmowę. Zauważam, że wysłała do niego wiadomość o treści "Dobra, sama to załatwię". Zaciekawiona przewijam do wcześniejszej rozmowy, ale mogę przeczytać tylko od połowy, bo reszta nie chce się załadować.

Life or Death || m.cWhere stories live. Discover now