rozdział 5 x.

35 7 1
                                    

Michael

Popijając kawę w restauracji Little Secret, zastanawiałem się jak długo mam jeszcze czekać na Caluma, który miał tu być pół godziny temu. Mam nadzieję, że zaraz się pojawi, bo dzwonienie na jego telefon stało się zbędne, zapewne go wyłączył. Po co mu ta komórka, skoro nie potrafi racjonalnie z niej korzystać? Następnym razem dam ją Ashtonowi, który jako jedyny wie, do czego to urządzenie służy.

Zerkając na zegarek umieszczony na lewym nadgarstku, zauważam i zezłoszczony przyznaję, że mija piętnaście minut po siódmej. Gdzie go wcięło? Ostatni raz patrzę na wyświetlacz komórki, sprawdzając czy czasem do mnie nie napisał, ale gdy nic takiego się nie stało, przenoszę swój wzrok na drzwi lokalu. Niestety niepotrzebnie się łudzę, więc wstaję i płacąc jakiemuś brunetowi, opuszczam to miejsce. Mój samochód zaparkowany jest niedaleko budynku, a dojście do niego zajmuje mi mniej niż sześć minut. Wsiadam do środka, i w momencie, gdy miałem odpalić silnik, drzwi obok mnie się otwierają. Marszczę brwi, widząc jak brunet zajmuje miejsce pasażera. Jest cały zdyszany i ledwo biorąc oddech przykłada swoją prawą dłoń do piersi.

- Boże, Michael, przepraszam cię! Mój jeep się zepsuł, a do tego jadłem kanapki z tuńczykiem.

- Nic się nie stało, ale następnym razem będę musiał nauczyć cię korzystania z telefonu - Mówię zirytowany. - Czemu go wyłączyłeś?

- Mali mi go zabrała jakieś trzy godziny temu i trafił do zupy, muszę kupić nowy - Jęknął, opierając się o fotel.

- Nie ważne. Masz jakieś wieści? - Spytałem, wyjeżdżając z parkingu.

- Co?

- Calum, nie denerwuj mnie.

- Dobra, tylko się z tobą droczę - Zaśmiał się, ale po chwili spoważniał i wyciągnął kartkę z kieszeni spodni. Poprawił swoją grzywkę i przybliżył przedmiot bliżej mnie, wskazując na niego palcem.

- Co to jest?

Wjeżdżam w wąską uliczkę i parkuję samochód w najmniej widocznym dla oczu miejscu. Obracam głowę i biorę w ręce białą kartkę, zabazgraną czarnym tuszem. Pismo było pochyłe i od razu rozpoznałem w nim charakterystyczny ogonek przy "y", który zawsze pisał Calum.

- Zapisałem dzisiaj wszystkie informacje dotyczące Thomasa. To znaczy, tak jakby on sam mi powiedział co mam pisać, byłem u niego. I wyprzedzając twoje pytanie, zadzwonił do mnie i powiedział kilka rzeczy o Luke'u. Nie miałem wyboru, przecież wiesz, że zawsze pomogę temu idiocie - parsknął, uśmiechając się nikło. - Wracając, masz tu wszystkie informacje dotyczące go, musisz uważnie wszystko czytać, bo zapisał jeszcze...

- Instrukcję - dokończyłem, widząc wielki napis na dole. - Po co mi to? Myślałem, że poszedłeś tam ze względu na porachunki z...

- Nie wymawiaj jego pieprzonego imienia - Warknął, przerywając mi.

- Mówił coś o Kimberly?

- Wiem tylko, że ją chroni, choć to brzmi niedorzecznie. W końcu sam tak powiedział.

- Pamiętaj, że takim osobą jak Poulter nie można ufać.

Zgniotłem karteczkę i włożyłem do kieszeni kurtki. Byłem bardzo ciekawy co zapisał o sobie Thomas, ale musiałem się powstrzymać aż do wejścia do domu. Muszę uważać, aby czasem nikt nic nie zobaczył, ludzie z tej okolicy są bezpośredni i mogą wszystko wykorzystać przeciw tobie.

- Przecież nie jest moim przyjacielem.

- Po prostu uważaj, Calum.

Znów odpalam silnik i tym razem kieruję się w stronę naszego domu.

Life or Death || m.cWhere stories live. Discover now