Rozdział 4

49 5 1
                                    

Mam szczęście, że w oberży mnie nie zauważył dzięki temu z czystym sumieniem mogę powiedzieć:

- Jak leziesz baranie?!- no naprawdę kto normalny stoi na środku drogi?

- Takie małe dziewczynki nie powinny się tak wyrażać. – że co nie no tym razem przegiął pałę.

-Uważaj bo ta mała dziewczynka skopie ci zaraz dupsko!- a co mnie tam to on pierwszy zaczął, więc ma co chciał i niech się cieszy.

- Wyszczekana jesteś.- co to stwierdzenie czy co?

- To się przydaje w starciu z takimi idiotami jak ty!- po co ja tracę czas na takie gadki, mam ważniejsze rzeczy do zrobienia. Uniosłam głowę z wyższością i wyminęłam go. Nie zamierzałam dalej tego ciągnąć. Moim priorytetem w tej chwili jest udanie się ..... gdzieś, gdzie mnie nogi poniosą. Nie mam bardziej kreatywnego planu. No nic po prostu wydostanę się z tego miasta i idę na północ, czy wschód, czy gdzie tam. Mam strasznie słabą orientację ciągle się gubię, jednak dzięki mistrzowi nauczyłam się planu tego miasta. Na razie nic nie wskazywało na problemy w moim wydostaniu się z tego miasta. Mimo to musiałam być czujna, kto wie kogo mogę spotkać. A zresztą skrytobójcy wiedzą o moim istnieniu, więc to chyba oczywiste, że nie mogłam być spokojna. Na szczęście mam swoja katanę jest naprawdę piękna. Długa czarna klinga, czarna rękojeść z czerwonymi elementami i również czarny jelec. W ogóle czarny to mój ulubiony kolor pewnie, dlatego że idealnie kontrastuje się z moimi białymi włosami. Idąc dalej i rozmyślając nie zauważyłam gościa w czarnej pelerynie, który mnie zaatakował. W ostatniej chwili zorientowałam się w sytuacji i zrobiłam unik. Ledwo go wykonałam, gdy z mojej prawej strony pojawił się drugi. Trzymał w ręce sztylet musiałam skoczyć do tyłu żeby uniknąć ciosu. Z mojej lewej pojawił się następny przeciwnik tym razem byłam jednak przygotowana, gdy ten się zamachnął ja wyciągnęłam błyskawicznie moją katanę i sparowałam cięcie. Pozostali przeciwnicy nie czekali tylko atakowali. Ledwo nadążałam z ich sparowaniem, trudno jest wałczyć z trzema ludźmi na raz. Co chwila z różnych stron padały ciosy z lewej, prawej, tyłu, prawej, przodu. Do przewidzenia było więc to, że zacznę się cofać pod naporem ciosów. Doskonale wiedziałam jak trudne jest moje położenie gdybym nie była uczona przez mistrz Gihei'a pewnie nie dałabym im rady. Skrytobójcy to nie są zwykli ludzie ich szybkość jest nadludzka. Normalny człowiek nie byłby w stanie ich pokonać, ale ja nie należałam do normalnych ludzi. Jednak nawet dla mnie ich trójka stanowiła poważne zagrożenie. W pewnej chwili straciłam na chwilę równowagę, co wykorzystali moi przeciwnicy i wytrącili mi katanę z ręki. Naprawdę gorzej nie mogło być, byłam całkiem bezbronna. Myślałam, że to koniec gdy przede mną pojawiła się postać.

__________________________________________________________________________________

Proszę o komentarze chcę wiedzieć co myślicie o moim dziele, starałam się i mam nadzieję, że ten rozdział nie będzie tak straszny jak poprzednie. I standardowo proszę o gwiazdki.

NajemnicyWhere stories live. Discover now