Ruszyliśmy biegiem przed siebie. Nie było czasu na zastanawianie się trzeba było biec. Na szczęście byliśmy praktycznie na przedmieściach więc niedaleko był las. Tam mielibyśmy więcej możliwości na ukrycie się i mniejsze szanse na znalezienie. Tak więc jak tylko wbiegliśmy do lasu zboczyliśmy ze ścieżki i popędziliśmy przez zarośla i drzewa. Biegliśmy około godziny, nieźle co nie strach naprawdę dodaje sił. Wreszcie padliśmy dosłownie na ziemię ciężko dysząc po długim biegu.
- Mogłabyś powiedzieć co narobiłaś żeby podpaść królewskim skrytobójcom? – spytał mnie nadal ciężko dysząc
- To nie twój interes – prychnęłam
- Teraz najwyraźniej także mój, w końcu mnie też widzieli z tobą – powiedział. A ja nie wiedziałam co mam powiedzieć całą prawdę czy skłamać? Z jednej strony miał rację byłam winna mu wyjaśnienia, w końcu mnie uratował. Z drugiej jednak strony nie mogłam mu ufać dopiero co się poznaliśmy. Ale postanowiłam mu powiedzieć niech stracę najwyżej potem go zabiję.
- Ja nic nie zrobiłam chodzi im raczej o mojego mistrza. – no cóż nie wiele straciłam
- Co?! Więc po jaką cholerę cię ścigają? – spytał wyraźnie zaskoczony
- A bo ja wiem pewnie, dlatego że byłam jego uczennicą i jak on nienawidzę obecnego króla. – najlepsze wyjaśnienie w historii. Po tym zmilkł i przez dłuższą chwilę jakby się zamyślił. Po chwili odezwał się
- Czyli mam przesrane krótko mówiąc – ta wypowiedź potrzebowała komentarza
- Absolutnie się zgadzam – powiedziałam po czym nastała niezręczna cisza. W końcu Reiji przerwał ją
- Chyba się nie przedstawiłem jestem Reiji – wyciągnął do mnie rękę i pomógł wstać.
- A ja Mari – również się przedstawiłam.
- Co zamierzasz teraz zrobić? – spytał
- Nie wiem na razie idę przed siebie, a potem zobaczę – odparłam zgodnie z prawdą – A tak na marginesie, to już dawno wiedziałam jak masz na imię, bo widziałam Cię w karczmie. Słyszałam co mówili do Ciebie żołnierze. – przyjął nieodgadnioną minę
- Śledziłaś mnie? – spytał
- Tak... znaczy nie to był przypadek! Tylko przypadek! – wiem już jedno o tym gościu jest strasznie irytujący. Kiedy ja się broniłam ten uśmiechał się głupkowato.
- Z czego rżysz idioto, to nic śmiesznego – nie mogłam się już powstrzymać i walnęłam go w głowę.
- Ał to bolało! Za co to! – spytał mnie z wyrzutem.
- Za to, że się ze mnie nabijasz – serio jak można być tak irytującym? – A tak w ogóle, to nie masz nic innego do roboty jak tylko mnie wkurzać – jeżeli zaraz stąd nie odejdzie to nie ręczę za siebie.
- Aktualnie nie mam nic do roboty, więc chętnie będę Ci towarzyszył – i tym sposobem myślałam, że zaraz wybuchnę z wściekłości jednak się powstrzymałam
- Ty serio musisz się nudzić co? – ten człowiek jest niedorzeczny.
- Troszeczkę ostatnio nie mam kogo po wkurzać, a tu proszę pojawił się ktoś kogo można. – powiedział to w tak kpiący sposób, że byłam już na skraju wściekłości. Jednak nie zamierzałam się poddawać i zachowywałam spokój.
- Już chyba czas się ruszyć, bo wciąż możemy zostać znalezieni. – powiedziałam wstając.
- Chyba masz rację trzeba jeszcze znaleźć miejsce na obozowisko. – powiedział
- A ty serio nadal swoje? Chyba naprawdę muszę przyzwyczajać się do twojego towarzystwa. – westchnęłam
- Chyba tak. – powiedział to z głupim zacieszem na ryju.
- Ech no nic to ruszajmy. Nie ma na co czekać. – zamierzałam na tym zakończyć tą dyskusję. Przez dalszą drogę nie odzywaliśmy się do siebie, co w sumie mi nie przeszkadzało. Po kilku godzinach marszu znaleźliśmy polanę, na której postanowiliśmy rozbić namioty. Każdy z nas zajął się swoim bagażem. Po niecałej godzinie mini obóz został rozbity, a ponieważ zaczęło się ściemniać rozpaliliśmy ognisko. Ostatnią rzeczą, którą należało załatwić była kolejność przejmowania warty. Jednak ja jako, że jestem wspaniałomyślna, postanowiłam przejąć pierwszą.
- Co ile się zmieniamy? – zapytał jakby sam nie mógł podjąć decyzji.
- Może co cztery godziny, wtedy będziemy mogli się wyspać w między czasie? – odparłam.
- Mnie tam pasuje. Dobranoc. – powiedział jakby nigdy nic.
- Dobranoc. – odpowiedziałam. Ta decyzja została prze ze mnie obmyślana. Nadal mu nie ufałam, nie zamierzałam pozwolić aby zabił mnie podczas snu. Wolałam mieć pewność, że tego nie zrobi. Dlatego postanowiłam nie spać całą noc. Fakt faktem, że zamierzałam oddać mu wartę zgodnie z umową. Jednak nie jestem głupia i dopóki nie będę miała pewności, że nie jest szpiegiem króla, zamierzałam zachować wszelkie środki ostrożności. Tak na wszelki wypadek. Przez całą swoją wartę byłam czujna jak nigdy. Najmniejszy szmer lub ruch zwracał moją uwagę. Czas mijał mi nie miłosiernie powoli. Jedyną rzeczą towarzyszącą mi przez cały czas było światło księżyca. Mniej więcej tak minęły mi cztery godziny mojej warty. Postanowiłam obudzić Reijiego i oddać wartę. Podeszłam cicho do jego namiotu i weszłam do środka. Lekko szturchnęłam go w ramię, na szczęście tyle wystarczyło żeby się obudził.
- Teraz twoja warta. – powiedziałam szeptem. Mruknął tylko coś niezrozumiale, ale ruszył się i poszedł na moją wcześniejszą pozycję. Ruszyłam w stronę mojego namiotu, położyłam się i postanowiłam rozluźnić się, ale nie zasypiać. Pod poduszką leżał sztylet, abym w razie czego mogła się obronić. Po pewnym czasie, jednak oczy zaczęły mi się kleić, a następnie mimo swojego postanowienia odeszłam w objęcia Morfeusza.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Mój rekord 846 słów :) Jej! Mam nadzieję, że rozdział się spodobał :D Proszę o gwiazdki i komentarze to naprawdę motywuje do pisania. Dziś mały bonusik do rozdziału :D Tak jakoś mi się ta piosenka spodobała i pasowała do rozdziału to postanowiłam wstawić. Mam nadzieję że się spodoba ;)

YOU ARE READING
Najemnicy
FantasiaKrólestwo Kuro od lat żyło w pokoju. Wszystko dzięki królowi Makoto, był sprawiedliwym władcą dzięki, któremu kraj doskonale się rozwijał. Pewnego dnia król ginie w niewyjaśnionych okolicznościach,z braku następcy tronu koronowany zostaje generał Ka...