Rozdział 1

94 8 3
                                        

Obudziłam się zlana zimnym potem, od kiedy uciekłam z obławy na moją wioskę minęło 11 lat. Przez te wszystkie lata dręczy mnie koszmar tamtych dni, no może nie zawsze ale przynajmniej raz na dwa miesiące mam ten sam koszmarny sen. Wstałam i ubrałam się w swoje ubrania czarną koszulę na ramiączkach, czerwone haori i czarne spodnie. Wyszłam z mojego pokoju i zeszłam na dół oberży ostatnio mi i mojemu mistrzowi się powodzi. No może nie dostajemy jakichś ogromnych sum, ale jak na te czasy wystarczająco. Usiadłam przy pierwszym lepszym stoliku, mój mistrz jak zwykle pewnie śpi, ma gdzieś, to że umówiliśmy się tu żeby omówić sprawę dalszej podróży. Obecnie jesteśmy w miasteczku Hai na północ od stolicy i jak zwykle nie wiemy gdzie dalej pójść. Ciągle jesteśmy ścigani przez skrytobójców nasłanych przez króla, a wszystko przez to że mój mistrz był jednym z najsilniejszych generałów. Na tę chwilę z piątki generałów zostało tylko dwóch. Z moich rozmyślań wyrwał mnie wrzask mistrza

-Mariiii. Czemu mnie nie obudziłaś ?!- jak zwykle wparował z wrzaskiem, ludzie siedzący przy innych stolikach popatrzyli się na niego jak na wariata

-A po co miałam się męczyć z budzeniem ciebie jak i tak byś nie wstał.- powiedziałam z nutką sarkazmu

-Dobra nie ważne- powiedział mój wielce mądry opiekun-Co na śniadanie?-

-Ty mi powiedz-jak zwykle nieogarnięty-I ty stawiasz nie mam zamiaru płacić, zresztą i tak już jestem spłukana.

-Co!!!Na co ty wydałaś wszystkie pieniądze?-odparł widocznie zły.

-Na to co ty nie raczyłeś kupić jedzenie na drogę, bandaże i wiele innych potrzebnych rzeczy!-jak zwykle o wszystkim zapomniał.

-Ech no trudno obejdziemy się bez śniadania. To ja idę jeszcze się trochę przespać-powiedział ziewając przeciągle

-Taa nie przeszkadzaj sobie ja idę na miasto się przewietrzyć.


NajemnicyWhere stories live. Discover now