Zabójstwo

210 28 2
                                    

— Ruby, zbliża się północ. Wracajmy już do domu — przyjaciółka dała mi porozumiewawcze spojrzenie. Za nią siedział pijany mężczyzna lubieżnie przyglądając się jej tyłowi. Uznałam, że to najwyższy czas, ponieważ Rick również się zapominał i sięgał dłonią tam, gdzie sobie tego nie życzyłam.

— W porządku, daj mi tylko pięć minut. Muszę skorzystać w toalety! — próbowałam przekrzyczeć głośną muzykę. Odetta jednak zdołała zrozumieć moje zamiary, kiwnęła głową pokazując kciuka wzniesionego ku górze.

Sama byłam odurzona alkoholem. Kręciło mi się w głowie, a mieszanka dymu papierosowego i potu tańczących (ocierających się o siebie imprezowiczów) powodowała u mnie lekkie mdłości. Zdecydowałam, że przemyję twarz, odetchnę i wraz z Odettą zamówimy taksówkę.
Weszłam z ograniającą mnie ulgą do damskiej toalety. Odcięłam się od głośnej muzyki. Podeszłam bliżej do otwartego okna chłonąc łapczywie chłodne powietrze, następnie ochlapałam twarz wodą i umyłam dłonie. Odwróciłam się machinalnie, kiedy drzwi trzasnęły. Przed sobą ujrzałam Ricka, na co wywróciłam oczyma.

— Damska toaleta, ślepy jesteś? — drażnił mnie, więc grzeczność  mnie już opuściła. Zbliżył się do mnie zacieśniając moją pewność siebie. No ładnie. On był pijany, a nikogo do wsparcia nie miałam.

— Rick...

— Posłuchaj Ruby, masz boskie ciało. Cała jesteś piękna. Po prostu... Daj się pocałować — Mamrotał kiwając się ledwie na nogach.

Zgrabnie go ominęłam, jednak ten złapał mnie za dłoń i dość brutalnie przysunął mnie do siebie. Kurwa, stracił cierpliwość. Nawet nie wiem kiedy wbił się w moje wargi w zachłannym pocałunku przedzierając się językiem. Wpychał go natarczywie do mojej buzi. Czułam, jakbym całowała się z popielniczką polaną spirytusem. Ohyda. Próbowałam się wyrwać z jego uścisku.

— Puść mnie.. kurwa... Puszczaj.

Ziemia pod nami zaczęła się trząść, z początku były to ledwie zauważalne drgnienia. Kiedy Rick się odsunął, musiałam się oprzeć ściany, by nie stracić równowagi. Wszystkie lustra upadły na ziemie i roztrzaskały się na milion kawałeczków. Krzyknęłam przerażona, zawtórował mi Rick, który najwyraźniej szybko wytrzeźwiał. Wokół rozbrzmiał przerażający dźwięk, który sprawiał ból. Coś jak po ostrym uderzeniu, jak świszczenie w uszach. Wtem coś poderwało Rick'a ponad ziemię. Otworzyłam szerzej oczy z przerażenia. Początkowo lewitował w tym całym chaosie, niedługo potem niewidzialna siła bardziej naciskała na mężczyznę, obijała go o ściany. Nasze krzyki się mieszały. Jego gasły, moje się się nasilały. Chciałam go złapać... Nie mogłam utrzymać równowagi.

Potem prysnęła krew na wszystkie strony, a zmasakrowane ciało Rick'a jeszcze obijało się od ściany do ściany, dopóki policja nie wyważyła drzwi łazienki. Wtedy szczątki opadły na ziemię. Ja jednak patrzyłam na krawawy napis na ścianie:

Przywłaszczyłem Cię

Zmył się ze ściany tworząc krwawe zygzaki. Policjant wyniósł mnie z miejsca zdarzenia, a ja szlochając powtarzałam, że należę tylko do Niego.

Creepypasta | Przywłaszczyłem CięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz