Rozdział 3 - Wielki tort Bęcwałów

1.1K 131 19
                                    


        Wnętrze chatki, w której zamieszkał Czkawka było całkiem przytulne, chociaż surowe. Chłopak domyślił się, że to przez niedawną przeprowadzkę tej kobiety, o której mówiła Merida. Chata była drewniana i miała jedną izbę na środku której stał dębowy stół. W rogu umieszczono łóżko przykryte niedźwiedzimi skórami. Do ścian przytwierdzono półki, które ozdobiono drewnianymi figurkami — co dziwne — w szczególności figurkami niedźwiedzi. W rogu znajdował się duże palenisko nad którym zawieszono kocioł. Wszystko było schludnie ułożone i czyste. Prawdopodobnie Merida korzystała z tego domku podczas leśnych polowań.

— Jak ci się podoba? — spytał Czkawka smoka, który zaglądał przez okienko chatki. Odpowiedział mu gardłowy pomruk, który oznaczał aprobatę. — Teraz musimy postarać się o dom dla ciebie. Nie wiem jak reagują tutejsi mieszkańcy na smoki.

Szczerbatek potrząsnął łbem z oburzeniem.

— Przykro mi, taka prawda. Może zostań w tamtej jaskini. Będę cię odwiedzał, tylko ostrożnie z polowaniami. Jeśli ktoś ciebie zobaczy możemy mieć powtórkę z rozrywki — stwierdził Czkawka. Szczerbek odfrunął trochę nadąsany.

          Tymczasem chłopak wyszedł przed domek i postanowił rozejrzeć się trochę po okolicy. Odnalazł wąską ścieżkę, wydeptaną przez mieszkańców lasu. Pewnie prowadzi do wodopoju, pomyślał. Nie pomylił się — dróżka kończyła się przy strumyku. Czkawka popatrzył na swoje odbicie — zielone, zmęczone oczy, gąszcz ciemnych, dawno niemytych włosów i blada, mizerna twarz. Czy nie tak wygląda człowiek po dwóch miesiącach depresji (nie mówiąc już o żywieniu się tylko rybami)? Chłopak obmył twarz krystaliczną wodą, opłukał ręce, a w końcu cały wlazł do strumienia. Kąpiel w chłodnej wodzie podziałała bardzo orzeźwiająco i Czkawka w całkiem dobrym humorze wrócił do domku. Z chęcią przebrałby się w coś świeższego, ale przypomniał sobie, że nic takiego nie ma. Wtedy, tak zupełnie nagle, dopadło go totalne przygnębienie. Chłopak westchnął i opadł na łóżko. Smutek przychodził falami. Albo był zupełnie wesoły, albo depresyjnie ponury. Męcząc się z myślami w końcu zasnął, chociaż było dopiero późne popołudnie.

♦♦♦

         Merida wróciła do zamku na godzinę przed zajęciami z matką. Tak się składało, że jej mama była królową tego pięknego kraju, która nad wszystko przekładała etykietę dworską. Przynajmniej tak twierdziła rudowłosa. Co prawda, od pewnego incydentu, w wyniku którego królowa Elinor przybrała tymczasowo postać niedźwiedzia życie Meridy zmieniło się nie do poznania, ale zajęcia z savoir-vivre cały czas były nudne. Dziewczyna westchnęła wchodząc do swojej komnaty i rzucając niedbale łuk na łoże. Właśnie liczyła strzały w kołczanie, by wiedzieć ile zamówić u dworskich rzemieślników, gdy usłyszała pukanie do drzwi.

— Proszę — rzuciła. Do jej pokoju wpadła trójka chłopców o kędzierzawych, rudych włosach. Wszyscy byli niemal identyczni. Szybko zatrzasnęli drzwi i schowali się pod łóżkiem dziewczyny.

— Co znowu przeskrobaliście? — uśmiechnęła się Merida zaglądając pod łóżko. Jej bracia zwrócili na nią wielkie, błękitne oczy.

— My? Niiiiiic........ — odezwał się jeden z nich. Chyba Harris.

— Jeśli mi nie powiecie — zaczęła. — To nie będę was kryć.

— Eej! To cios poniżej pasa! — zawołał Hamish. A może Hubert.

— Hej, ciociu Maudie... — zaczęła dziewczyna.

— Dobra, dobra, cicho, wygrałaś — powiedział przerażony Harris. — Bo my tak jakby pożyczyliśmy...

— Pożyczyliście?

— Otóż to. Pożyczyliśmy ten wielki tort upieczony na cześć tych gości... Jak im tam... Bęcwałów...

— Dingwallów — poprawiła automatycznie Merida, ale po chwili dotarł do niej sens tych słów. — Ukradliście ten gigantyczny tort, który Maudie piekła przez dwa dni?! Ten z czekoladową polewą i truskawkami?! — bracia pokiwali zgodnie głowami. — Hmm... W takim razie cena wzrasta...

— Czego chcesz? — spytał wojowniczo Hamish.

— Jednej czwartej tortu — powiedziała Merida z satysfakcją.

— Nie ma mowy! — zaprzeczyli Harris i Hubert, gdy zza drzwi dobiegły ciężkie kroki służącej. — Dobra, dostaniesz go, schowaliśmy go w piwnicy, za beczkami z miodem!

— Umowa stoi — mruknęła dziewczyna, przygładziła włosy i sięgnęła po pierwszą z wierzchu książkę. Otworzyła ją, siadła na brzegu łóżka w wielce królewskiej pozie i zaczęła udawać, że czyta. Po chwili do komnaty jak huragan wtargnęła służąca Maudie. Była to podstarzała już kobieta z okrągłą twarzą nakrytą lnianym czepcem. Nosiła długą suknię i brązowy fartuch. W zamku mówiono na nią "ciocia", bo była w rodzinie królewskiej od zawsze. W tej chwili czerwona na polikach z uniesioną chochlą rozglądała się po pokoju. Jej wzrok natrafił na Meridę. Zrobiła wielce zdumioną minę i opuściła broń.

— Przepraszam, panienko — zaczęła się tłumaczyć. — To znowu te urwisy, ukradły mi ciasto. Czy panienka może ich widziała?

Twarz Meridy zastygła w bezmiernym smutku.

— Niestety nie. Bardzo mi przykro — nagle zrobiła taką minę jakby sobie coś przypomniała i powiedziała wolno — Chociaż... Zauważyłam jak coś niosą do pralni.

Maudie skinęła szybko głową i wyszła. Gdy tylko opuściła komnatę, spod łóżka rudowłosej wyślizgnęły się trojaczki.

— Dzięki siostra — wyszczerzył się Harris.

— Tort — zażądała Merida.

— Grasz jak prawdziwa aktorka — dodał szybko Hamish.

— Tort! — powtórzyła z naciskiem.

— Jesteś najwspanialszą siostrą—księżniczką na świecie — zadeklarował Hubert.

— TORT! — krzyknęła dziewczyna.

— No dobra, chodź — powiedzieli zrezygnowanym tonem. Dotarli do piwnicy i trojaczki z widoczną niechęcią wręczyły siostrze ćwiartkę tortu. Dziewczyna przemyciła ją do swojej sypialni. Będzie miała co jeść. I będzie miała co zanieść Czakwce. Właśnie.... Czkawka. Co to za chłopak? Skąd wziął się w Szkocji? Merida wcisnęła swój słodki łup pod łóżko. Co mu się stało, że był taki przygnębiony? Przecież widać, że ma wesołą naturę. I co Czkawka miał na myśli mówiąc, że w jego kraju są takie stworzenia, że ona, przyszła królowa kraju, mogłaby się zdziwić? A kto walczył z okrutnym niedźwiedziem Mor'du? Drzwi do pokoju otworzyły się z cichym skrzypnięciem.

— O czym myślisz córuś? — spytała się królowa Elinor.

— O Czkawce — odpowiedziała zamyślona Merida.

— Masz czkawkę?

— Eee... — Merida otrząsnęła się. — Nieważne mamo. To co, zaczynamy lekcję?

—————

Wielkie dzięki za pozytywne komentarze! Mam nadzieję, że dalej się podoba :) ~ Zofffffia

—————

Mericcup - Iskra NadzieiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz