Rozdział 16 - Rozmowy, rozmowy...

634 74 11
                                    

                Merida jechała wolnym kłusem, lekko zaciskając zęby, bo skaleczona noga wciąż jej doskwierała. Może nie aż tak bardzo, jak na początku, poza tym służąca Maudie opatrzyła ją chwilę przed wyjazdem, ale mimo wszystko ból nie zniknął zupełnie. Postanowiła odwrócić swoją uwagę od nogi i spytała jadącego obok ojca:

— Tato... Jesteś pewien, że mami nic nie będzie?

— Powtarzałem ci to z tysiąc razy — odpowiedział Fergus. — Opiekują się nią służące, więc jest w dobrych rękach.

— Tylko radzę ci pamiętać — odparła Merida zdmuchując z czoła niesforny lok. — Że mama może za nami wysłać jakiś oddział, jak to już zrobiła w moim przypadku.

— O to się nie martw. — Król poprawił strzemię. — Zadbałem o to, by rycerze nie ruszali się z zamku.

—To dobrze.

Rozmowa jakoś się nie kleiła. Oboje obawiali się co zastaną w jaskini, o ile w ogóle coś zastaną. A co jeśli zabito Aksamitkę? Albo zrobiono jej krzywdę? Merida rozpoznała ścianę krzewów za którymi kryła się jaskinia. W milczeniu zsiadła z konia, wzięła głęboki wdech, zajrzała za krzaki i...

— Anastazja?!

— Merida?!

— Siostra?!

— Księżniczka?!

Fergus także zerknął do jaskini. Przez chwilę panowała cisza i wszyscy patrzeli się po sobie w milczeniu. Potem nagle zaczęli mówić jednocześnie. Chaos przerwało ryknięcie Aksamitki.

— A-Aksamitka! — krzyknęła Merida. — Żyjesz, jednak żyjesz!

Po wypowiedzeniu tych słów księżniczka rzuciła się na szyję zwierzęcia i byłaby to nawet urocza chwila, gdyby nie zirytowany Fergus.

— HAMISH! HARRIS! HUBERT!

— Mmm... Tak, tato?

— Co wy tu do jasnej ciasnej robicie?! Sami?!

— W zasadzie, wasza wysokość — wtrącił nieśmiało Ranald. — To nie sami, a ze mną i Anastazją.

Fergus nie uraczył go nawet spojrzeniem, a tym bardziej odpowiedzią.

— Wy! Wy! Wy mali, chytrzy, rudzi...

— Łoł, tato zluzuj trochę — Hamish cofnął się o krok. My tylko... Wybraliśmy się na... Ten... Wycieczkę krajoznawczą...

— JA WAM DAM WYCIECZKI KRAJOZNAWCZE! — ryknął król i tym razem cofnęli się wszyscy. Oprócz Meridy.

— Tato, po co to całe zamieszanie... Jeszcze smoka nam wystraszysz — uspokoiła go. — Mnie bardziej interesują inne rzeczy. Po pierwsze: jak tu się dostaliście. Po drugie: jak udało wam się przekonać do siebie Aksamitkę. Dziękuję, skończyłam przemawiać.

Na przód grupy wysunął się Ranald, padł na kolana przed Meridą, po czym ucałował skrawek jej i tak dość brudnej sukni.

— Księżniczko Szkocji Merido III Waleczna zawołania bojowego Creag an Sgairbh — zaczął. — Chciałbym w imieniu moim, twoich braci uraz twojej uniżonej sługi Anastazji wyznać niepomierny żal, skruchę i pokorę. Czyny nasze albowiem, marne i lekkomyślne, uraziły Twój najwyższy majestat i gotów jestem ponieść każdą karę. Odpowiadając na pytania Księżniczki Szkocji Meridy III...

— Możesz już sobie odpuścić — mruknął Harris, ale Ranald wciąż kontynuował z klęczek.

— ... Walecznej zawołania bojowego Creag an Sgairbh, dostaliśmy się tu przebrani za rycerzy, a ten to postępek wedle wszelkiej miary karygodnym jest. Zaś smok ów z natury przyjaźnie nastawionym był i li tylko to uratowało nasze marne żywoty przed zagładą. Więc drugi raz wołam o karę i nędzna moja figura z największym uniżeniem błaga o to jedynie, by Anastazji nie karać, ja mogę zapłacić podwójnie. — Skończywszy przemawiać podniósł na nią wilgotne niebieskie oczy przepełnione niemą prośbą. Meridę zaskoczyła zupełnie taka szlachetna postawa, której, szczerze powiedziawszy, nie oczekiwała. Chwyciła młodego rycerza za ramię i podniosła do góry.

Mericcup - Iskra NadzieiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz