ROZDZIAŁ IX

188 14 7
                                    

Cały poranek nie wiedziałam co ze sobą zrobić. W mojej głowie kłębiły się ciągle te same pytania: Co znaczy te białe futro i dlaczego Max nic mi nie mówi? Gdy już wszyscy wstali nie obyło się od pytań o kolor włosów i sposób jakim cudem zmieniły kolor na biały. Z niechęcią odpowiadałam na nie, lecz nie chciałam być również niegrzeczna. 

Pomimo, że swoje śniadanie już zjadłam, z nerwów nie mogłam się oprzeć pysznymi frankfurterkami ugotowanymi przez Lily. Mimo, że przy stole siedzę tylko dwa krzesła dalej od Alfy, ten i tak się do mnie nie odezwał. A ja tak oczekuję jakichkolwiek słów wyjaśnienia!

Po posiłku, wszyscy się rozeszli. Max gdzieś pojechał, większość braci pojechało na weekend w góry (mi też to proponowali, ale ja nie przepadam za terenami górzystymi, wole las), została tylko Lily. Jest dla mnie jak mama, więc postanowiłam porozmawiać z nią o owym problemie.

Podeszłam. Lily akurat czytała przy stole jakąś gazetę. Usiadłam na przeciw niej. Chwilę się jej przyglądałam. Jest młoda. Dawałabym jej maksymalnie 25 lat. Aż trudno pomyśleć, że już w tym wieku jest w stanie zajmować się i wychowywać taką zgraję wilków. Jej włosy mają bardzo ładny odcień jasnego blondu i takie ma też futro. Ma również jasną cerę, najjaśniejszą z nas wszystkich, co jest bardzo wyjątkowe, jeśli chodzi o wilki, ponieważ zazwyczaj wilki, które nie przechodziły przemiany przez ugryzienie, tylko jak ja i właśnie Lily, urodzone w rodzinie wilkołaków, maja ciemne odcienie skóry. Po chwili analizy jej wyglądu, odważyłam się zagadać:

- Lily... - zaczęłam. - Co się ze mną dzieje?

- Cam... widzisz... - próbowała mi zacząć tłumaczyć. - Pewnie nigdy nie słyszałaś opowieści o białym i czarnym wilku.

- Nie, a co ma bajka do mojego koloru włosów i futra?

- Więc najpierw musisz ją poznać a się dowiesz - odparła. - Jest przepowiednia krążąca wśród wilków od wielu, wielu lat. Nie wiadomo, kto wymyślił tą opowieść, ani kto nazwał ją przepowiednią. Znana jest tylko jej treść. Otóż, pewnego dnia, na świecie mają pojawić się dwa wilki: nieskazitelnie biały niczym śnieg oraz tak czarny, że nawet ciemność nie jest w stanie dorównać tek głębokiej czerni. Kiedy to nastąpi, inna nieludzka rasa, będzie chciała zrobić wielkie spustoszenie. W tym samym czasie, na świecie pojawią się jeszcze inne wilki naznaczone znakiem wilczych pazurów na boku. Dołączą one do watahy wilków prowadzącej przez Alfy, którymi są właśnie te dwa specjalne wilki. Wszystkie te wilki będą musiały wyruszyć w podróż, na tak zwaną wilczą polanę, gdzie czeka na nich wszystko co potrzebne do obmyślenia strategii i przygotowania się do walki ze złymi siłami.

Po tych słowach aż zaniemówiłam. Nie mogłam uwierzyć, że ja, najzwyklejsza wilkołaczka, nieróżniąca się od innych wilkołaków na świecie, z dnia na dzień miałaby stać się Alfą z przepowiedni.

- Max właśnie jedzie do Texasu na konsultacje z Lox - dodała Lily.

Lox to najważniejsze wilki w naszej hierarchii. Są to stare wilki, które już niejednego doświadczyły. Zarządzają one też społeczeństwem wilkołaków na całym świecie i również muszą zostać poinformowani o mojej mistycznej przypadłości.

- Aaaaaaaa, no to... może nie jest tak źle jak mi się wydaje, Przynajmniej to nie jakaś wilkołacza choroba, co nie? - próbowałam z humorem zareagować na nową informacje, ale coś mi nie wyszło, bo tak naprawdę byłam przerażona. - To ja może pójdę do siebie na razie i... porobię coś normalnego.

Szybko poszłam do siebie na górę, już nawet nie czekając na odpowiedź Lily. Chciałam pobyć sama, tylko ja i moje zmartwienia. 

Po wejściu do pokoju rzuciłam się na łóżko, ale nawet to nie pomagało. Musiałam szybko się przemienić, bo krew która właśnie we mnie buzowała, wymuszała na mnie przemianę.

W końcu nie wytrzymałam i jeszcze w ludzkim ciele wyskoczyłam z okna mojego pokoju, lecz gdy już wylądowałam, byłam już wilkiem.  Nie ustałam, lecz w mgnieniu oka uciekałam jak najdalej domu niczym spłoszone zwierzę. Uciekałam jak najdalej domu, jakbym chciała uciec od problemów. Biegłam między drzewami, przez gęstwiny zarośli, widząc tylko jakby specjalnie usuwały się przede mną. Nie mogłam nic zrobić, musiałam biec. Nadal bezradność i zagubienie w nowej dla mnie sytuacji krążyły mi w głowie. 

- Cam! Stój! - zabrzmiał głos w mojej głowie.

Był to Leo. Nie chciałam się zatrzymać, lecz jakaś moja cząstka pragnęła rozmowy z bratem. Zahamowałam tak gwałtownie, że o mało wilk, który był za mną, nie wpadł na mnie. Usiedliśmy naprzeciw siebie.

- Słyszałem wszystko o czym opowiadała Lily. Nikomu o tym nie mówiłem, gdy twoje futro było na uwadze, ani sam się tym nie przejąłem, dopóki nie usłyszałem przepowiedni - po tych słowach pokazał mi swój bok. Było na nim znamię. Niczym pazury wilka.

Gdy to ujrzałam moja wytrzymałość emocjonalna była już na skraju. Z jednej strony, gdyby opowieść miałaby być prawdziwa, to cieszyłam się, że będę miała kogoś przy swoim boku, ale z drugiej bałam się o bezpieczeństwo brata. To ma być bitwa, prawdziwa i krwawa. W dodatku z wampirami. I to zapewne nie z jednym klanem. Gdyby coś mu się stało, nie wiem jak bym sobie z tym poradziła i czy bym sobie wybaczyła, że mój własny brat miałby iść ze mną.

Leo na pewno widział ból w moich oczach, więc już nic nie mówił, tylko przytulił mnie i tak po jakimś czasie usnęłam z nadmiaru emocji.

****************************************************************************************************

Jak wam się podoba nowy rozdział? Oczywiście swoje opinie i uwagi zostawiajcie w komentarzach. Pamiętajcie o głosach i naprawdę cieszę się, że ktokolwiek to czyta :)

Do następnego!!!


To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Feb 26, 2016 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Być wilkołakiemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz