06. Czarna róża

83 7 0
                                    

Rozdział VI

Czułam się tak, jakby wybudzano mnie z trzymiesięcznej śpiączki. Moje ciało było zwiotczałe i bardzo osłabione. Nawet najmniejszy ruch klatki piersiowej sprawiał mi ból, lecz plusem było to, że nie miałam skrępowanych rąk ani nóg.

Żyłam i to się dla mnie liczyło.

Starałam się pozostać w bezruchu, gdyż ostatnim razem, kiedy chciałam działać na własny rachunek, mając nadzieję, że pokonam mojego oprawcę, nie wyszło mi to na dobre, dlatego nasłuchiwałam, czy ktoś mnie pilnuje. Otaczająca mnie cisza, na chwilę ukoiła moje zszargane nerwy i pozwoliła zastanowić się nad tym, jak się z tego wyplątać.

Niestety jednak, żaden rozsądny plan ucieczki nie przychodził mi do głowy, a mój stan fizyczny jeszcze bardziej pogarszał sytuację, w której się obecnie znajdowałam. Nadal pozostawałam w miejscu, a każda cenna minuta spokoju była dla minie na wagę złota. Nie znałam mojego położenia ani nie wiedziałam, do czego jestem potrzebna moim oprawcom, ale jednego byłam pewna...nie poddam się bez walki, jednak na samą myśl o mężczyznach przeszedł mnie zimny dreszcz. Byli przerażający, a zwłaszcza jeden z nich, o lodowym spojrzeniu. Wspomnienie, o tych pełnych okrucieństwa i bezwzględności oczach, napawało mnie strachem, jednak czaiło się w nich coś jeszcze, coś, czego nie potrafiłam zinterpretować. Iskierka uczuć, która nadawała mu ciepłego blasku w tej chłodnej oprawie.

Po kilku minutach postanowiłam zaryzykować i ukradkiem zerknąć, gdzie dokładnie byłam przetrzymywana. Znajdowałam się we wnętrzu eleganckiej i subtelnie urządzonej sypialni, w której dominowały wpływy z północnych stron. Na ścianach widniał wyrazisty odcień szarości pomieszanej z bielą, który tworzył klimat i wdzięcznie eksponował brązowe dodatki na swoim tle. Drewniana, ciemna podłoga stanowiła kontrast pomiędzy dużymi, śnieżnymi oknami, zza których rozpościerał się widok na dziki, nieznany mi dotąd las, którego koniec wieńczyło prywatne wybrzeże. Masywny kominek, w którym leżało nierozpalone drewno zajmował dużą część sypialni, a przerobione, stare, drewniane meble, narożna biblioteczka oraz toaletka, rozświetlały ponurą część pokoju, która kryła za sobą jakąś historię domu.

Leżałam nieruchomo w wielkim, wygodnym łóżku, delikatnie muskając, satynową, biała kołdrę i podziwiałam, ujmujące czarem wnętrza, kiedy usłyszałam przekręcający się kluczyk w potężnych drzwiach od mojego pokoju. Nie zastanawiając się ani sekundy dłużej, prędko przymknęłam oczy i nasłuchiwałam jakiegokolwiek dźwięku.

Powoli, niebywale cicho, ktoś wszedł do sypialni. Drzwi zostały zamknięte, a tajemnicza postać nadal się nie poruszała...a przynajmniej tak mi się zdawało. Poczułam lekkie ugięcie się łóżka i zapach piżmowych, męskich perfum. Pod wpływem ruchu materaca na twarz osunął mi się kosmyk włosów, który nieznana postać delikatnie założyła za ucho. Moje serce w tamtym momencie biło jak szalone, a sparaliżowane ciało napawało mnie jeszcze większym przerażeniem. Nie miałam pojęcia co robić, świadomość, że ktoś znajdował się blisko mnie powodowała, że pragnęłam jak najszybciej się odsunąć.

Nie byłam pewna, kim bądź czym byli moi oprawcy. Ich absurdalna rozmowa o gatunku ludzkim powodowała, że miałam kompletny mętlik w głowie. W jednej chwili powróciły do mnie wspomnienia z tamtej nocy, kiedy kolor oczu mężczyzny z czerwonego zmienił się na zielony. Do tej pory nie mogłam zrozumieć, jak to było możliwe.

- Słyszę bicie twojego serca, kochanie, wiem, że nie śpisz... - szepnął mężczyzna, a jego zimne palce powoli wodziły po mojej szyi, lecz nadal pozostawałam w bezruchu.- otwórz proszę swoje przerażone oczka, chyba chciałabyś przekonać się z kim masz do czynienia, prawda? - zakpił.

Tajemnica, to moje drugie imię.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz