Hej;) To już tradycyjnie: dziękuję za wyświetlenia, głosy, komentarze i wskazówki dot. błędów (na pewno jest ich jeszcze masę, więc prośba o wskazanie takowych, nadal aktualna) Jest jeszcze parę inf. pod rozdziałem;)
Mam nadzieje, że ten się spodoba;)
Majka.Luke
Byłem pewien, że Trash za mną nie pojedzie, miał teraz na głowie gliny, mimo wszystko, wróciłem do miasta. Zaparkowałem motocykl, na obrzeżach miasta – przez jakiś czas, lepiej się na nim nie pokazywać, za bardzo rzucałbym się w oczy, pracownik stacji na pewno, opisał wygląd pojazdu, zresztą pewnie było go też widać, na kamerach monitoringu. Narzuciłem kaptur na głowę, odpaliłem papierosa i wykręciłem numer do Hood'a.
- I jak – usłyszałem znajomy głos.
- Wszystko okej – powiedziałem, do telefonu i nie czekając na odpowiedź, rozłączyłem się.
Ruszyłem prosto na Manson Street, pod dom dziewczyny. Dzisiejsze spotkanie z Trashem, uzmysłowiło mi, że gdybym zabił Aly Preston, stałbym się dokładnie taki jak on. Wtedy, na Boston Road puszczenie jej wolno, było moją pierwsza, słuszna decyzją, od bardzo dawna. To jednak, nie zmieniało faktu, że miałem dosyć, myślenia czy komuś coś opowie, albo zgłosi to glinom. Nie zamierzałem każdego dnia, budzić się z myślą, czy dziś przypadkiem nie usłyszę o sobie w lokalnych wiadomościach. Choć zdawałem sobie sprawę, że taki dzień nadejdzie.
„Pora to zakończyć, raz na zawsze” – pomyślałem, po czym nacisnąłem klamkę furtki, prowadzącej do domu dziewczyny. Nie miałem najmniejszych wątpliwości, że jestem ostatnią osobą na świecie, której by się spodziewała, w progu swojego domu – efekt zaskoczenia osiągnę na pewno. Podszedłem do okna i ostrożnie, zajrzałem do środka. W pokoju na kanapie siedziały, dwie osoby Aly Preston, a obok niej wysoka, szczupła dziewczyna o blond włosach, po wyglądzie, oszacowałem, że mogły być w tym samym wieku. Blondynka ciągle coś mówiła, bez wątpienia była czymś podekscytowana, na co Aly Preston, co chwilę zanosiła się wesołym śmiechem. Jeśli chciałem zrealizować dziś, swój plan, musiałem poczekać, aż jej przyjaciółka wyjdzie.
„Mogłem się domyślić, że ktoś z nią będzie, w końcu, prawie potrącił ją samochód” - pomyślałem, przysłuchując się, ich rozmowie.
- I pamiętaj, ani słowa Jake'owi. – Padło z ust blondynki. – Jakby co, nocujesz u mnie. A i jeszcze jedno - ciuchy Choć w sumie, może byś wybrała coś mojego. – Towarzyszka Aly, zastanowiła się. – Mam...
- Nie – odpowiedziała szybko dziewczyna. – Twoje ciuchy mnie przerażają.
- Ej, to było wredne, wiesz jeśli już ktoś straszy ciuchami, to na pewno, nie ja. – Obraziła się blondynka. – Ty i te twoje koszule – dodała. – Dziewczyna powinna, co nieco pokazać, inaczej nikt na nią nie zwróci uwagi. – Pouczyła koleżankę blondi.
„Coś w tym jest.” – pomyślałem, śmiejąc się pod nosem.
- Nie marudź – powiedziała Aly.
- Taka prawda! – Blondynka uniosła ręce do góry.
- Sam – odpowiedziała Aly, ostrzegającym tonem.
– Dobrze już, dobrze uciekam. Muszę jeszcze pomóc mamie w kwiaciarni – powiedziała ściskając swoją przyjaciółkę. - Trzymaj się Aly i pamiętaj, tym razem się nie wykręcisz. – Pogroziła jej palcem.
- Wiem, Pa Sam.
„Nareszcie” – pomyślałem, widząc opuszczającą dom dziewczynę. Poczekałem, aż jej auto odjedzie i ostrożnie, wszedłem na werandę, po czym najzwyczajniej w świecie zapukałem.
- Zapomniałaś czegoś? – Przywitała mnie uśmiechnięta twarz Aly. Zaraz jednak rozbawienie znikło z jej twarzy a w jego miejscu pojawiło się, zaskoczenie i strach. Świetnie, właśnie taki efekt chciałem osiągnąć.
- Cześć – powiedziałem. Oczywistą reakcją dziewczyny, była próbą zatrzaśnięcia przede mną drzwi, kiepska zresztą. – Nie wiesz, że to niegrzecznie zamykać, komuś drzwi przed nosem – warknąłem, wpychając dziewczynę do środka. Natychmiast rzuciła się na mnie z pięściami. Przyznaję, że tego się nie spodziewałem, stawiałem raczej na próbę ucieczki. Złapałem ją i przyciągnąłem do siebie, przytrzymując jej ramiona. Jęknęła z bólu.
- Przestań się szarpać, to nie będzie bolało – powiedziałem przez zęby. Słyszałem jej przyspieszony oddech, bała się, pewnie dlatego posłuchała polecenia i przestała się wyrywać. - Musimy pogadać, Aly – szepnąłem, jej do ucha. Byłem pewien, że słysząc swoje imię, wstrzymała oddech. – Pomyślałem - dodałem, nieznacznie ją od siebie odsuwając - że sprawdzę, czy nikomu nie powiedziałaś o naszym sekrecie. To mogłoby źle się skończyć dla ciebie, Sam albo Jake'a, a tego byś nie chciała, prawda? – Podsłuchana rozmowa na coś się zdała, nic tak nie motywuje, jak strach o najbliższych.
Dziewczyna w odpowiedzi, pokręciła tylko nieznacznie głową, po chwili w jej wielkich, zielonych oczach pojawiły się łzy.
- Nie... Nie zamierzałam, nikomu mówić – odpowiedziała, jąkając się.
- Jeśli myślisz, że twój płacz, zrobi na mnie jakiegokolwiek wrażenie, to odpuść sobie – powiedziałem chłodno. Nie zamierzałem zrobić jej krzywdy, jedynie porządnie wystarczyć, ale teraz patrząc na nią, przyszło mi do głowy, jeszcze coś .
„A co mi tam” - pomyślałem, pochylając się nad nią, nie spodobało jej się to, zaczęła się wyrywać, ale w niczym mi to nie przeszkodziło i po chwili wbiłem się, w jej usta.
- Lepiej niech tak zostanie, bo następnym razem będzie mniej przyjemnie – powiedziałem, odrywając się od niej. Nie wiem co mnie podkusiło, żeby spojrzeć jej w oczy, ale po sekundzie wiedziałem już, że to był błąd. Spodziewałem się zobaczyć w nich strach, gniew może zaskoczenie, a widziałem tylko smutek i zrezygnowanie.
- Trzymaj się Aly - powtórzyłem, po jej przyjaciółce, wychodząc.***
- Nie dam rady, dłużej tu siedzieć – powiedział Calum, ze zbolałą miną. – Wyjdźmy gdzieś, błagam. To nasze ukrywanie się, powoli zaczyna przypominać życie mnichów tybetańskich – dodał, rzucając się na kanapę.
- Jak zaczniesz pokazywać się na mieście i zgraną cię gliny, będziesz im zazdrościł życia w Tybecie – odparł Ash, nie odkrywając oczu od telewizora.
- Jak posiedzę tu jeszcze dzień, z tobą, wpatrzonym w to pudło to oszaleję – kontynuował Calum. – Człowieku! Po co, ty to oglądasz? Tego nawet moja babcia by nie oglądała. Jeszcze ze dwa odcinki i zacznę napieprzać po hiszpańsku! – krzyknął wściekły Calum.
- To nie oglądaj – odparł spokojnie Ash. – Mi też się nudzi, ale wydaje mi się, że w pudle jest zdecydowanie mniej rozrywek.
- Tam przynajmniej mogą obejrzeć mecz i nie muszą się gapić ma tego tasiemca -warknął Calum.
- Zgłoś się na najbliższy posterunek i dobrowolnie poddaj się karze. Na pewno w wyposażeniu celi, będziesz miał plazmę i kto wie, może dorzucą ci konsolę. – Zadrwił Ash.
Przysłuchiwałem się rozmowie chłopaków i musiałem przyznać, że w stu procentach popierałem Hooda. Miałem dosyć siedzenia na dupie. Od „spotkania” z Trashem, minął ponad tydzień. Zdecydowaliśmy się, że przez jakiś czas nie będziemy się wychylać, co wiązało się z siedzeniem w domu i z nudów powoli zaczynało nam odbijać. Wydawało mi się nawet, że ja świrowałem o wiele bardziej niż pozostali, nie mogłem przestać myśleć o tej niskiej brunetce z sarnimi oczami, chciałem się stąd wyrwać, pojechać pod jej dom. Po co? Tego do końca sam nie wiedziałem, bylem przekonany, że nikomu nic nie powie, nie żałowałem, również tego co zrobiłem, byłem wręcz z siebie dumny. Dręczyło mnie coś innego, a mianowicie, to jakie wrażenie wywarł na mnie ten pocałunek. Okazało się, że było zdecydowanie większe niż zakładałem.
- Zamiast tak bezczynnie siedzieć, moglibyśmy chociaż napsuć krwi Scottowi. – Zaproponował Calum, wyrywając mnie z zamyślenia.
- Co masz na myśli? – zapytał Ash, nadal patrząc w telewizor.
- Mamy się nie rzucać w oczy glinom, więc działajmy tam gdzie ich na pewno nie ma. Każdy z nas doskonale wie, że Scott handluje dragami, mało tego, wiemy kto i gdzie dealuje. – Wyliczał Calum. – Zaczęły się wakacje, więc u Scotta interes pewnie kwitnie w najlepsze, może by mu tak, zmniejszyć obroty?
- To całkiem niegłupi pomysł Ash. – Poparłem Caluma, wietrząc możliwość wyrwania się z tej rudery. – A przy okazji, trochę się zabawimy.
Ashton chwilę się zastanawiał, pewnie wyłapywał wszystkie plusy i minusy planu, jak to on. Ashton, odróżnieniu od naszej trójki, zawsze najpierw myślał, oceniał sytuację, a dopiero potem wykonywał jakiś ruch, chyba dlatego, praktycznie zawsze, zgadzaliśmy się z jego decyzjami. Niestety, po jego minie wywnioskowałem, że nie jest specjalnie przekonany, do pomysłu Hood'a.
- Czyli, jak dobrze rozumiem, mamy zacząć biegać po podejrzanych spelunach, wymachując spluwami i odbierać dilerom Scotta towar? – odezwał się w końcu Ash. – Jedno pytanie. Jak myślicie, kto ma tym bardziej ucierpi Scott, czy handlujące prochami dzieciaki?
Obaj z Calumem milczeliśmy, Ashton miał rację, dzieciak wróci do Scotta, bez kasy i bez towaru i sprawa zamknięta – kulka w łeb.
- Wiem, że już wam odpieprza od siedzenia tutaj, ale twój plan jest do dupy Calum.– Podsumował Ash, patrząc na Hooda. – Ale, zgadzam się, że powoli odlatujemy, nic nie robiąc – dodał, wskazując na oglądany przez siebie program. – Dlatego mam inną propozycję i myślę, że wam się spodoba.----------
Od razu przepraszam, za marną scenę z pocałunkiem, pisałam ją chyba dziesięć razy :( niestety wyszła, tak jak widać.
Dla zainteresowanych: rozdziały będą pojawiać się w większych odstępach czasowych, powód - szkoła.
CZYTASZ
Dark Love || Luke Hemmings
FanfictionBywa, że przypadkowe spotkanie, ciągnie za sobą masę konsekwencji i zmienia życie o sto osiemdziesiąt stopni. Bywa, że miłość, rodzi się tam gdzie nie powinna...