Przestałam już płakać. Wytarłam nadgarstkiem łzy z twarzy i poprawiłam włosy. Spojrzałam przed siebie zastanawiając się czy nie powinnam wrócić już do domu. Byłam pewna, że następnego dnia będę chora, ponieważ czułam jak zimne powietrze przenika mnie całą. Ale dlaczego miałam się dziwić, skoro wyszłam bez kurtki, a na dworze było około dziesięciu stopni. Taka właśnie byłam. Nie rozsądna i egoistyczna. Moja mama zawsze powtarza, że egoizm nie jest zły, bo przecież nikt nigdy nie zadba o nas tak jak my sami. Ale obie wiedziałyśmy, że to nie prawda. I może nawet w niektórych momentach w to wierzyłam, ale wszystkie moje przekonania i wartości legły w gruzach wraz z pierwszą wiadomością od Michael'a Clifford'a. Nauczył mnie, że nie warto myśleć tylko o sobie. Najwięcej szczęścia daje ci dbanie o drugiego człowieka. I mimo, że do ostaniej chwili szłam w zaparte o to, że Mike nic dla mnie nie znaczy to i tak skończyło się to na miłości. Och, jak byłoby pięknie gdyby on tu właśnie przyszedł, usiadł obok mnie, zabrał to świństwo z dłoni i tak po prostu spojrzał mi w oczy. To zabawne, bo nie wiem nawet dokładnie jaki mają kolor jego tęczówki. I na przykładzie moich rodziców powinnam stwierdzić, że każda miłość ma szansę. Ale widocznie nasza już od dawna była wydana na karę śmierci.
- To jak droga bez celu - zaśmiałam się gorzko.
- Nie, to ty jesteś celem - usłyszałam jego głos, ale bałam się odwrócić, bo być może śnie. Ale nie śniłam. Usiadł obok mnie, ale nie zrobił tego o czym marzyłam. Po prostu siedział i nie odezwał się ani słowem. Spoglądałam na niego niepwnie i wydawał się bardzo smutny. Może nie tylko ja miałam gorszy dzień.
CZYTASZ
Hey! Are u there? | mgc ✔
AcakMikeGod: jak możemy się przyjaźnić skoro ty ciągle jesteś na mnie zła? BeaMia: my się przyjaźnimy? MikeGod: MikeGod: nienawidzę cię BeaMia: nawzajem