Rozdział 3

1K 61 2
                                    

 Wstałam wraz ze słońcem. Apollo jak zwykle dopilnował, abym się nie leniła cały dzień. Szybko załatwiłam poranną toaletę, ubrałam się w obozową koszulkę i szorty, a włosy związałam w kucyk. Gdy tylko skończyłam usłyszałam pukanie do drzwi. Nie zwlekając poszłam w ich stronę. Otwierając je zobaczyłam Leo, który stał jak zawsze ze swoim charakterystycznym uśmieszkiem. Bardzo go polubiłam. 

- Hej, pomyślałem, że pójdziemy razem na śniadanie - powiedział i tylko poszerzył swój uśmieszek

- Pewnie, poczekaj jeszcze chwilkę - powiedziałam i zostawiając otwarte drzwi weszłam do salonu

  Podeszłam pod kominek i ugasiłam ogień. Leo patrzył na mnie z zachwytem, na co ja tylko zaśmiałam się w duchu. Kominek był tak wielki,  że mogłabym spokojnie do niego wejść. 

- Ruszamy? - spytałam gdy już kompletnie ugasiłam ogień

 Pokiwał głową i poszliśmy razem do jadalni. Całą drogę gadaliśmy i śmialiśmy się w najlepsze. Gdy Leo złapał mnie za rękę poczułam, że się lekko rumienie. Ten zatrzymał się i położył mi rękę na policzku. Patrzyliśmy sobie w oczy. Uśmiechną się tylko i szepną.

- Jesteś słodka - przybliżył się lekko 

- Skoro tak uważasz - powiedziałam próbując schować rumieniec

 W tym momencie usłyszeliśmy krzyki. Leo zdjął rękę z mojego policzka, które naglę stało się zimne. Popatrzyliśmy w stronę głosu. To Percy biegł w naszą stronę, a za nim szła powoli Annabeth. Uśmiecha się od ucha do ucha i patrzy na mnie znacząco. Wiedziałam, że najchętniej zabrałaby swojego chłopaka i dała nam trochę więcej prywatności. Leo też widocznie nie podobało się, że nam przerwał. 

- Feniks! - krzykną biegnąc 

- Pali się czy co? - spytałam rozbawiona widząc zasapanego Percy

- Chodzi o mojego ojca - powiedział, co zbiło mnie trochę z tropu

 Myślałam, że temat Posejdon został wczoraj zamknięty. Mimo to postanowiłam go wysłuchać. 

- Stało się coś? - spytałam lekko zaniepokojona

- Kiedy mój ojciec wyszedł za Hestię? - jego pytanie mnie zaskoczyło

 W końcu czemu go to tak interesuje. 

- Cztery do pięciu lat temu, a co? - popatrzyłam na niego jak na dziwaka

- Bo mi ojciec nic nie powiedział 

- A pytałeś go? - spytałam 

- A po za tym podobno macie zakaz spotykania się, więc jak miał ci powiedzieć, glonomóżdżku - dodała Annabeth i walnęła chłopaka w tył głowy

- Możemy już iść? Zaraz się spóźnimy - powiedział trochę zły Leo i popatrzył na Percy'ego groźnie

 I resztę drogi spędziłam z całą trójką. Lubię ich, ale w tym momencie wolałabym być sama z Leo. Gdy dotarliśmy okazało się, że mam nawet własny stolik. Naglę na środku staną Chejron.

- Od dzisiaj mamy nową obozowiczkę - zaczął i dał mi znak, abym wstała

 Wszystkie oczy skierowały się na mnie. Zaczęły się szepty typu "Słodka jest", " To ta co przyleciała wraz z Leo", "Ciekawe kogo jest córką" itp. Rozbawiło mnie ich zachowanie. Uśmiechnęłam się do wszystkich.

- Jestem Feniks, córka Hestii - przedstawiłam się, a nade mną zawisł symbol, który potwierdził moje słowa

 Znów zaczęły się szepty, a ja usiadłam. Zmówiłam sobie naleśniki i kakao. Nie były takie dobre jak moje, ale dało się zjeść. Jadłam spokojnie, nie zwracając uwagi na wzrok innych. Zerknęłam w stronę stolika domu Hefajstosa. Napotkałam wzrok Leo. Widziałam, że niezbyt mu się podoba, że wszyscy się na mnie gapią. Uśmiechnęłam się w jego stronę i puściłam oczko. Odwzajemnił gest i wrócił do jedzenia. Trochę szkoda, że nikt nie może zmienić miejsc. Z chęcią usiadłabym przy nim. O czym ja myślę? Szybko zjadłam i zobaczyłam jak Leo podchodzi do mojego stolika. 

- Choć trzeba wybrać ci broń - powiedział i przytulił mnie

 Widziałam zazdrosne spojrzenia chłopaków skierowane na Leo. Ten jakby nigdy nic złapał mnie za rękę i ruszył w stronę zbrojowni. Gdy odeszliśmy trochę staną i popatrzył mi w oczy. Tak, na sto procent jest zazdrosny, a przecież nie jesteśmy razem. Patrzyłam na niego zszokowana, a on jakby bił się z myślami. 

*Leo* 

 Gdy wszyscy się na nią gapili, czułem jak zbiera się we mnie złość. Zabrałem ją stamtąd pod pretekstem wybrania dla niej broni, jednak po prostu nie mogłem wytrzymać. Przytuliłem ją i chwyciłem za rękę, aby pokazać innym, że jest moja. Wiem że nie zachowuje się jak ja. Teraz patrzę na nią i biję się z myślami. Chcę ją pocałować, ale boje się, że ona tego nie chce. W końcu znamy się dopiero trzy dni. Usłyszałem kroki i już nie wytrzymałem. Przybliżyłem swoje usta do jej i pocałowałem ją. Nawet nie wiecie jaki byłem szczęśliwy, gdy odwzajemniła pocałunek. Objąłem ją w tali i przybliżyłem mocniej do siebie. Już nie pierwszy raz całuje kogoś, ale ona jest taka ciepła. Teraz nie obchodziło mnie już nic. Tylko ona się liczyła. Poczułem jej palce we włosach. Takie drobne i delikatne. Cała jest jak z porcelany. Bogowie proszę niech to nie będzie tylko sen. Nie wiem ile tak trwaliśmy, ale w końcu odsunęliśmy się od siebie. Jestem taki szczęśliwy, uśmiechnęła się do mnie, a ja do niej. 

- To idziemy po tą broń? - spytałem

- Nie chcę broni, wole walczyć mocą - powiedziała, a ja nie mogłem powstrzymać śmiechu

 Patrzyliśmy na siebie jeszcze chwilę, gdy z za drzewa wyszła Annabeth. 

- Feniks choć mam z tobą starzyzną grekę - powiedziała, a ja niechętnie puściłem rękę dziewczyny 

 Ona zaś podeszła do mnie i pocałowała w policzek. Po czym podbiegła do Annabeth, która od razu zalała dziewczynę pytaniami. Patrzyłem jeszcze chwilę, aż nie zniknęły z horyzontu. Reszta zajęć minęła mi szybko. Jednak nigdzie nie widziałem Feniks, ale stwierdziłem że po zajęciach złoże jej wizytę. Mam tylko nadzieję, że nie zniknie jak inne. Nie mogę do tego dopuścić, to jedyna rzecz której dla niej nie zrobię. Nawet jak poprosi to jej nie zostawię.

Ognista heroskaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz