Rozdział 17

530 38 0
                                    

 Poczułam zapach świeżej trawy. Ja żyję? Ale jak to możliwe? Przecież pochłoną mnie czarny ogień. Nie wiem co się stało. Przecież oczy Płomienia były puste. A co z dziewczyną i Snake'm. Otworzyłam oczy. Byłam na łące. Spojrzałam w bok. Zobaczyłam obolałego Płomienia. Jego oczy znów były normalne. Przede mną pojawiła się Hestia.

- Mamo - powiedziałam słabo siadając

- Udało się kochanie. Teraz wystarczy poczekać - powiedziała ciepło jak zwykle. Ja opadłam na z powrotem na trawę

- Ile byłam nieprzytomna? - spytałam ledwo żywa

- Trzy dni - powiedziała zmartwiona

- I co teraz? - zapytałam 

- O tym zdecydujesz już sama - powiedziała i zniknęła

 Leżałam jeszcze chwilę po czym wstałam. Podeszłam do Płomienia, który leżał ledwo przytomny. Pogłaskałam go po głowie.

- Dobrze się spisałeś - szepnęłam, a smok otworzył oczy

 Uniósł ciężko głowę, a ja przytuliłam go za szyje. Poczułam jak popada na moje ramie. Po chwili odzyskaliśmy trochę sił. Wstałam i rozejrzałam się. Stałam pod lasem. Wsiadłam na smoka, aby przeczesać teren. Zobaczyłam plac bitwy, a na nim nieprzytomne dwie postacie. Wylądowałam niedaleko i podeszłam do jednej z nich. To Snake tylko, że bez gadziej strony. Uklękłam przy nim i przyłożyłam rękę do jego klatki piersiowej. Był zimny, ale oddychał. Zobaczyłam jak otwiera oczy. Uśmiechnęłam się smutno.

- To koniec - powiedziałam, a chłopak patrzył na mnie 

- Więc dlaczego jeszcze tu jesteś? Czemu mnie nie zostawiłaś? - zapytał słabo, a ja poszerzyłam uśmiech

- Nie dałabym rady cię zostawić, po tym jak prawie cię zabiłam. A raczej w połowie - powiedziałam 

 Chłopak także się uśmiechną.

- Przepraszam - powiedział

- Nie masz za co - powiedziałam i pomogłam mu wstać - Ale chciałabym, żebyś coś obiecał

 Spojrzał na mnie pytająco, a ja uśmiechnęłam się ciepło.

- Że nie będziesz już nikomu groził - powiedziałam, a chłopak talkże się uśmiechną

- Przysięgam na Styks, że nic takiego nie zrobię - powiedział, a niebo przecięła błyskawica

- Dobra, a teraz choć, ktoś jeszcze potrzebuje pomocy - powiedziałam zmierzając w stronę dziewczynki

 Podeszłam do niej i ukucnęłam. Popatrzyłam na nią i poprawiłam jej brązowe włosy. Córka Ateny otworzyła lekko oczy.

- Kim jesteście? - spytała słabo, a ja uśmiechnęłam się ciepło

- Jestem Feniks, a to Snake - pokazałam na chłopaka

- Ja mam na imię Alicja - powiedziała podnosząc się na łokciach

 Wstałam i jej również pomogłam wstać. Popatrzyłam na nich. Po chwili za dziewczyną pojawił się Płomień. Oboje cofnęli się do tyłu, na co ja się zaśmiałam. Podeszłam do smoka i pogłaskałam go. 

- To Płomień, spokojnie nie zrobi wam krzywdy - powiedziałam stając obok niego 

 Alicja podeszła niepewnie i wyciągnęła rękę w jego stronę. On podłożył pod nią pysk. Dziewczyna uśmiechnęła się i zaczęła głaskać smoka. Po chwili podszedł do nas Snake. On tylko poklepał go po szyi. Uśmiechnęłam się na ten widok. 

- Czas ruszać - powiedziałam do towarzyszy

- Gdzie? - spytała dziewczynka

- Do obozu, córeczko Ateny - powiedziałam, a dziewczynka się zdziwiła

- Skąd wiesz? - spytała, ja parsknęłam śmiechem

- Moja tajemnica

 Wsiadłam na smoka i podałam rękę dziewczynce. Złapała ją i usiadła przede mną. Po chwili wystawiłam rękę do Snake'a. Chłopak popatrzył na mnie zdziwiony, ale złapał mnie za rękę. Usiadł za mną.

- Jesteś herosem? - spytałam chłopaka

- Kiedyś byłem - powiedział z bólem

- W takim razie chyba znów nim jesteś - uśmiechnęłam się ciepło

- Byłem.... znaczy jestem synem Hery - powiedział nieśmiało

 I wtedy mną wstrząsnęło. Hera nie może mieć dzieci, co oznacza, że on nie powinien żyć.

- To dlatego stałeś się pół wężem? - spytałam, a on w odpowiedzi pokiwał głową - Przykro mi 

 Naprawdę było mi go szkoda. Przez to, że się urodził został skazany przez bogów. Pewnie to Zeus zemścił się na niej. Obróciłam się w jego stronę i przytuliłam go. W pewnym sensie go rozumiem. Chciał się zemścić. Jak teraz mu się przyglądam to jest do niej podobny. 

- A kto jest twoim rodzicem? - spytała Alicja 

- Hestia - powiedziałam ciepło

- To wiele wyjaśnia - powiedziała, a ja się zaśmiałam

 Po chwili wylecieliśmy. Leciałam ponad chmurami i nie mogłam się doczekać spotkania z przyjaciółmi. Powinni być już w obozie. Po chwili zeszłam niżej pod samo morze. Alicja schyliła się delikatnie i dotknęła palcami wody. Naglę nad nami przeskoczył Hipokamp. Uśmiechnęłam się. Tak się cieszę. To koniec, nareszcie jestem wolna. Wyciągnęłam ręce ku gorze. Snake się zaśmiał i zrobił to samo. Cała podróż minęła w spokoju.

Ognista heroskaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz