Rozdział 9: Zoey

467 42 14
                                    

Podróż z tymi idiotami była nieprzewidywalna.

- Czemu trafiłam akurat do tej grupy?! - marudziłam leżąc na plecach na naszym jedynym łóżku.

- Cichaj, Zo - odezwał się Ashton. - Zrobiłabyś coś pożytecznego, na przykład obiad czy coś - zaproponował.

- Jadłeś już dzisiaj obiad...

- Nie moja wina, że robisz porcje dla królików - oburzył się.

- To wy za dużo jecie! - zaprotestowałam.

- Zamknijcie się, ja tu próbuje się w spokoju wysrać! - usłyszeliśmy przytłumiony głos Michaela zza drzwi do łazienki.

Spojrzeliśmy na siebie z niesmakiem i wróciliśmy do nicnierobienia.

- Dziękuję za wyrozumiałość - krzyknął jeszcze.

- Brakuje mi Mel - powiedziałam szukając zainteresowania u Asha.

- Onie jakie to straszne - udał zmartwienie.

- Dzięki stary - walnęłam go w ramię, a on się zaśmiał.

Niedługo potem dojechaliśmy do kolejnego japońskiego miasta. Bo wspominałam, że trasa rozpoczynała się w Japonii? Nie? To teraz mówię. Nie mieliśmy wolnego czasu i nawet my to odczuwałyśmy, chociaż nie robiłyśmy nic szczególnego. Było południe, a koncert rozpoczynał się wieczorem, więc zaraz po wniesieniu rzeczy do hotelowych pokoi, wyszliśmy grupowo na miasto. Było dość zimno i mokro, ale widocznie nikomu to nie przeszkadzało.

Szliśmy przez jakiś prawie pusty park, kiedy Luke wyskoczył do mnie z dziwnym jak na niego pytaniem.

- Zo, zrób mi zdjęcie. - Stanął przede mną.

- Kiedy ty się stałeś taki chętny do zdjęć? - zapytałam podejrzliwie, a on odwrócił wzrok.

- Zrobisz czy nie? - ponowił pytanie.

- Uhh, dobra, stań tam...

Po chwili ruszyliśmy w dalszą drogę. Zwiedziliśmy naprawdę dużą część miasta, więc nie było nam tak smutno, kiedy zadzwonił po nas manager i kazał wracać do domu.   

  - Aww Japonia jest taka ładna - mruknęłam.

- Mają dobre jedzenie - dodał Mike.

- Wrócimy tu, prawda? - zaskomlałam do Luka.

- Ale z was dzieci... - mruknął blondyn.

- Nie podoba ci się tu? - spytał Calum.

- Jest ok... - powiedział pod nosem.

- Kłamiesz, podoba ci się - Mel walnęła go w ramię.

- Skąd wiesz, że kłamię? - spytał zaskoczony.

- Bo to widać - powiedziałyśmy razem, a Luke zamknął oczy. 

- Czemu ja się z wami zadaje... - powiedział do siebie.

- Bo nas kochasz - uśmiechnęłam się głupio.

- Otwórzcie dla nas drzwi do karuzeli miłości - poprosił Calum z wariackim uśmiechem.

- Wal się - wystawiłam mu język.

Po chwili wszyscy zaczęliśmy się przepychać i śmiać się jednocześnie. 

- Wieczne dzieci - usłyszeliśmy, gdy dotarliśmy do hotelu.

- O nie... - mruknął Luke.

- Mama! - krzyknęłam i podbiegłam do niej. - Co ty tu robisz?

- Stęskniłam się - przytuliła mnie.

- Awww przypomina mi się dzieciństwo - rozmarzył się Calum.

Po chwili zaczęło padać, więc wszyscy weszliśmy do budynku. 

Rozmawialiśmy parę minut, po czym chłopcy musieli iść się przygotować do koncertu. W ten sposób razem z Mel zostałyśmy sam na sam z Liz.

Z napływu natchnienia wyciągnęłam aparat i zrobiłam nam zdjęcie. 

- Chyba cię pogięło - mruknęła Melody, a moja własna matka jej przytaknęła.

- Czepiacie się...

Zjadłyśmy coś ze względu na Liz i dołączając do zespołu pojechałyśmy na arenę, na której ma odbyć się kolejny koncert SLFL.


♥ ♥ ♥

Zapomniałam dodać, sorka ;-;

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jun 04, 2016 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

I'm Hemmings » m.c. n.h.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz