Dzisiaj był poniedziałek, właśnie obudził mnie budzik, tak strasznie nie chciało mi się zbierać. Wiem, że pewnie nie powiem nic zaskakującego, ale nie na widzę szkoły, tułania się po tych korytarzach. Gdyby nie to, że mam najlepszą przyjaciółkę, z którą w szkole spędzam czas, to dawno bym zwariowała.
Siedziałam na wannie i goliłam nogi, oczywiście, nie mogło zabraknąć krwawiącego zacięcia. Słuchając piosenek BAM robiłam mój codzienny makijaż. Mimo to, że robili mi indywidualne koncerty, lubiłam słuchać ich jak za dawnych czasów. Minęło parę minut i byłam gotowa, więc wyciągnęłam telefon, by zadzwonić do chłopców. Po kilku sygnałach odebrano.
- Hej kochanie – powiedział Leo.
- Hej, dzwonie, bo chciałam życzyć wam udanego dnia w szkole.
- Mam nadzieje, że będzie udany, bo w końcu od 2 miesięcy do niej nie chodziliśmy – zachichotał.
- Heh.. Wy to macie dobrze.
- No nie wiem, czy tak dobrze... potem wszystko musimy nadrabiać.
- Może rzeczywiście, ale ja i tak wolałabym nadrabiać, zamiast siedzieć w ławce i marnować pół dnia... a tak zmieniając temat, to gdzie się spotykamy po lekcjach ? , mamy z Chloe przyjechać pod twoją szkołę ?
- Możecie przyjechać, ja kończę godzinę po was, a Charlie chyba o 11:30, bo nie ma dzisiaj wielu wykładów... w sumie, mógłby się z wami zabrać.
- Nie ma problemu... dobra lecę, bo widzę, że Chloe już idzie w stronę mojego domu.
- Miłego dnia skarbie, do zobaczenia.
- Pa pa. – odpowiedziałam i schowałam telefon do spodni.
W szkole nie działy się zbyt ciekawe rzeczy, oczywiście oprócz setek oczu zwróconych na mnie i mnóstwa szeptów na temat mojego związku z Barsem. W mojej szkole wcześniej nie byłam jakoś szczególnie lubiana... a teraz nagle wszyscy zaczęli ze mną gadać. Denerwowało mnie to strasznie, ale nie chciałam nic mówić chłopcom i obarczać ich takimi pierdołami. Starałam się nie zwracać na to uwagi i skupić się na dzisiejszym wyjściu. Wczoraj, dostałyśmy z Chloe zaproszenie na lodowisko od chłopców. Byłam zadowolona, że pomyśleli o tym, żeby wziąć Chloe. Zależało mi na niej, a odkąd zaczęłam umawiać się z Leondre, zaniedbałam naszą przyjaźń.
Dochodziła godzina 14, za niedługo miałyśmy autobus,ale oczywiście Chloe przypomniała sobie, że nie ma się w co ubrać, więc, zamiast iść na przystanek, siedziałyśmy i dobierałyśmy jej strój.
- Livi, podaj mi te spodnie – krzyknęła Chloe próbując wcisnąć się w moją bluzkę. To, że ja noszę rozmiar XS, a Chloe S, zawsze jest naszym problemem.
- Nie, ja je ubieram – zachichotałam.
- Ciebie już widzieli mnóstwo razy, nie musisz się starać nad ubiorem, wiec nie pyskuj, tylko mi je daj ! – Powiedziała poważnym tonem.
- Oni nie są powierzchowni... dla niech liczy się wnętrze... to są prawdziwi faceci.
- Ej, przestań, po prostu daj mi te spodnie – uparła się, a ja nie chciałam dalej się kłócić, więc odpuściłam. – dziękuję – odparła.
- No dobra, wbijaj się w nie i wychodzimy, bo Charlie już stoi na swoim przystanku, a za nim my tam dojedziemy autobusem, to minie z 30 minut.
- To, po jakiego on tam stoi ?
- Bo się dobrze wyrobił w porównaniu do ciebie... naprawdę nie miałaś się w co ubrać ? Przecież twoja szafa pęka od ciuchów.
- Ty masz więcej wygodnych, a zarazem ładnych rzeczy, więc stwierdziłam, że bez gadania mi je pożyczysz – odrzekła marszcząc czoło.
- Nie pyskuj, w końcu to moje ubrania – zachichotałam – idę na dół poszukać pieniędzy, które mama mi zostawiła- powiedziałam wychodząc z pokoju.
Po jeździe zatłoczonym autobusem wreszcie dotarliśmy pod szkołę Leo. Panowała bardzo wesoła atmosfera, wydaje mi się, że Charlie i Chloe polubili się, wiec byłam szczęśliwa. Stojąc pod ogromnym budynkiem, usłyszeliśmy dzwonek lekcyjny, więc troszkę się oddaliliśmy, nie chcąc zginąć w tłumie.
- Charlie, powiedz mi, dlaczego ta szkoła jest taka ogromna ? – zapytałam, wymachując rękami.
- Połączyli gimnazjum z liceum.
- to dlaczego tu nie chodzisz ? – rzuciła Chloe.
- Bo ja studiuje – powiedział dumny z siebie, a gdy Chloe to usłyszała, popatrzyła na mnie tak, jakby szukała potwierdzenia.
- Tak, to już duży chłopiec – zachichotałam.
- Chyba chciałaś powiedzieć mężczyzna – zaśmiał się Charlie, obejmując mnie ramieniem
- Nie zapędzajsie, masz dopiero 17 lat
- Ale mam prawko, więc nie bądź nie miła, bo cię nigdzie nie zawiozę pyskaczu – rzekł wyjmując kluczyki.
- No dobra, niech ci będzie – odpowiedziałam i zauważyłam, jak Leo wychodzi ze szkoły.
Lodowisko było ogromne, na szczęście trafiliśmy na taką godzinę, w której nie było jakoś strasznie dużo ludzi.
- No więc, ślicznotki jakie macie rozmiary? – zapytał Charlie.
- Łohoho.. nie spodziewałam się, że będę musiała ci dzisiaj taki informacje udzielać – zachichotałam.
- Livi, ty śmieszku – powiedział dokuczliwie Leo, obejmując mnie w pasie od tyłu.
- I kto to mówi – Rzuciłam i szybko obróciłam się, żeby cmoknąć go w usta.
- Mamy obie 38 – rzuciła Chloe – a wiesz co? Pojdę z tobą, bo nie mogę patrzeć, jak oni cały czas się migdalą.
- Ja już się przyzwyczaiłem. – odpowiedział i odchodząc z towarzyszką puścił nam urocze spojrzenie.
- Leo, wydaje mi się, że Chloe lubi Charliego.
- To fajnie, ja też ją lubię.
- Nie o to mi chodzi głuptasie...
- To o co ?
- Wydaje mi się, że jej się podoba Charlie.
- Aaa... to grubsza sprawa... w sumie fajnie, by było, jakby się spotykali. Chloe jest inteligentna, urocza... - powiedział, lecz mu przerwałam.
- przestań, bo robie się zazdrosna – zaśmiałam się.
- Oj, aniołku. Przecież ty wiesz, że jesteś najlepsza.
Staliśmy przed barierką i czekaliśmy, aż pozwolą nam wejść na lód. Nie przyznałam się im wcześniej, że nie umiem jeździć, ale w sumie zaraz sami się o tym przekonają. Nagle usłyszeliśmy komunikat ''WEJŚCIE JEST OTWARTE, MIŁEJ JAZDY'', więc bez wahania moi towarzysze weszli na lód, lecz ja zatrzymałam się tuż przed wejściem i bałam się zrobić pierzy krok.
- Kochanie, jedziesz ? – krzyknął Leo z połowy boiska.
- Tak, jasne – powiedziałam i stwierdziłam, że nie będę sierotą i wykonam krok... i nie potrzebnie... po dwóch ruchach już leżałam na ziemi..
- Auć!!! – krzyknęłam i poczułam, jak moja noga koszmarnie promieniuje.
- Boże skarbie !! nic ci nie jest ?! – rzekł i od razu podjechał do mnie.
-Nie... pomórz mi wstać – rozkazałam.
- Oczywiście – odrzekł chwytając mnie za ręce i podniósł do góry.- Kochanie, mogłaś mi powiedzieć..
- Nie ! Właśnie nie mogłam, ja nic nie umiem... jestem sierotą i do niczego się nie nadaje..
- Kochanie... Przestań tak mówić, nie chce, żebyś tak myślała. Każdy jest dobry w czymś innym.
- Ugh... Nie dobijaj mnie. – rzekłam łagodniejąc – nie znalazłam jeszcze rzeczy, w której byłabym dobra.
- Livi boże, widziałam twoją glebę. – zachichotała Chloe podjeżdżając . – chodź ze mną, pojeździmy razem.
- Masz racje, a ty Leo idź poszaleć z Charliem- rzekłam, a on lekko pocałował mnie w czółko i odjechał.
- Idziemy się czegoś napić ? na rozgrzanie? - zaproponowała przyjaciółka.
- W sumie, czemu nie..
Po wypiciu gorącej czekolady, Leondre chciał pouczyć mnie jeździć na łyżwach... Nie byłam pewna, czy chce się kompromitować, ale pozwoliłam mu podjąć próbę.
- Tylko ostrzegam, że jak się przewrócę, to pociągnę cię za sobą.
- Gwiazdeczko, nie ma problemu. Będziemy razem leżeć na lodzie, jak placki i będzie nam raźniej – zaśmiał się.
- Żebyś tylko tego nie żałował – powiedziałam wsuwając pierwszą nogę na lód, A Leo tylko pocałował mnie w tył głowy.
- Widzisz? Świetnie ci idzie.
- poczekaj jeszcze chwilkę, a zmienisz... - rzekłam i potykając się o własną nogę, spadłam na lód ciągnąc za sobą Leo – zdanie...
- Nie przesadzaj, wstawaj kochanie, trzeba ćwiczyć.
- No dobra.
Po godzinie już nawet nieźle mi wychodziło, lecz stwierdziliśmy, że jak na jeden dzień wystarczy lodowiska. Nie wiedzieliśmy gdzie mamy iść pospacerować.
- Ej, a może pójdziemy tam, do parku, gdzie my z Livi... - zaciął, bo mu przerwałam.
- Spacerowaliśmy... - dokończyłam i kiwnęłam porozumiewawczo, żeby nie zdradzał szczegółów naszej randki.
- Tak – popatrzył na mnie i poczerwieniał.
-Świetny pomysł ! Charlie, ty jeszcze nie widziałeś tego parku – Powiedziała Chloe uśmiechając się słodko do Charliego, a ten odwzajemnił uśmiech.
- Tak to prawda, chętnie go zobaczę – odrzekł dalej patrząc na Chloe – gdy to zobaczyłam, kiwnęłam do Leone, a on tylko porywczo poruszał brwiami do przyjaciela.
- Znajdźmy jakąś ławkę.
- Tam jakaś jest-rzekła Chloe idąc w jej kierunku.
Gadałam cały czas z Leondre, bo Chloe z Charliem zajęli się sobą. Nie wiem czemu, ale byłam zła. Nie chciałam z nikim dzielić się Charliem... Wiem, że to samolubne, ale nic nie zrobię. Jak tak gadaliśmy, śmialiśmy się, nagle Charlie wstał.
- Słuchajcie, chce się czymś pochwalić.
- Czym ? – powiedziałam, zdziwiona patrząc na przyjaciela.
- Bo,... Ja... kupiłem apartament w centrum.
- Super – krzyknęłam i objęłam przyjaciela – nic wcześniej nie mówiłeś, że czegoś szukasz .
- Nawet mi nie powiedziałeś ?! – zapytał ze zdziwieniem Leondre.
- Chciałem zrobić niespodziankę, ale poczekajcie, to nie koniec...
- Co jeszcze przede mną ukrywasz?!– zażartował Leo.
- Chce was jutro zaprosić, na cały wieczór.
- To super – odrzekła Chloe.
- Tak, nie mogę się już doczekać – powiedziałam, siadając Leo na kolanach.
- My też sobie kiedyś taki kupimy – oznajmił i pocałował mnie w usta.
- No ja mam nadzieje – zażartowałam i odwzajemniłam pocałunek.
- Oni tak zawsze ? – zapytała Chloe, odwracając wzrok od naszego pocałunku.
- Oj, to jest nic... jak z nimi dłużej pobędziesz, to dopiero zobaczysz..- zaśmiał się Charlie.
- Zazdrosny jesteś po prostu – zachichotał mój chłopak.
- No może troszkę – odpowiedział.
- Dobra chodźcie już do domu, bo mi na tym lodowisku... tyłek przemarzł.
- No nie dziwie się, jak cały czas na nim lądowałaś – powiedziała żartobliwie Chloe.
- Ej, no wiesz co ?
- No przecież żartowałam – zaśmiała się i ruszyliśmy w stronę centrum.
Na drogę powrotną zamówiliśmy taksówkę, bo nie chcieliśmy się tułać w tramwaju tymi wszystkimi ludźmi. Ogólnie ten dzień był świetny... Przed snem leżałam na łóżku i wyobrażałam sobie apartament Charliego, który jutro zobaczę...
YOU ARE READING
Bądź moją gwiazdeczką| Bars and Melody
FanfictionOlivia to przeciętna dziewczyna mieszkająca w Anglii. Jej jedynym marzeniem jest poznać swoich idoli - Bars and Melody. Pewnego dnia dostaje tą szansę i jej życie diametralnie się zmienia...