Mia
Pierwsza godzina, gdy dzieckiem byłam.
Bezból, beztroska i radość ponad
Wszystko. Urosłam, ciało rosło, zmieniłam
Się szybko. Mia wypatrywała porad
Jak zniszczyć dziecko...
Druga godzina, gdy wątpliwości rosły
Równo z mięśniami i serca biciem.
Ideał powoli kiełkował wzniosły.
Mia się śmiała, z radosnym wyciem
Obwieszczała, że zniszczy dziecko...
Trzecia godzina. Mia króluje pewnie.
Nikt jej nie zgoni z tronu, choć walka
Wciąż trwa. Ściska chudymi palcami, mnie
To boli, ale bez niej umrę. Lalka
Już zepsuta, dziecko zniszczone...
Czwartą godzinę cisza znalazła. Mia
Płacze nad martwym dzieckiem, które dorosło,
By zamknęła mu oczy, ukąsiła niczym żmija.
Chude kości, nikły szkielet zapomnienie obrosło.
I nie ma już dziecka...
Pisząc to, chciałam zwrócić waszą uwagę na pewien problem, który nie zawsze zauważony, codziennie przechodzi nam tuż przed oczami. Mia, występująca w wierszu, jak już pewnie domyśliliście się, jest poważną chorobą, jest bulimią.
Co myślicie czytając to słowo? Pewnie wyobrażacie sobie grubą dziewczynę, z paluchami lub szczoteczką do zębów w gardle, która ze łzami w oczach usiłuje się "pozbyć" tego, co pożarła.
Wiecie co? To wcale tak nie wygląda.
Pierwsza godzina to dzieciństwo. Nikt się tym nie przejmuje, liczy się zabawa, śmiech i przyjaciele. Tu jeszcze jesteśmy bezpieczni.
Druga godzina to zyskiwanie świadomości własnego wyglądu i jego wpływu na innych. Pojawiają się pytania: Czy jestem dość dobra? Czy ta fałdka jest konieczna? Czemu cyfry na wadze tak szybko rosną?
Trzecia godzina - walka. Nie wiemy już, czy jesteśmy wystarczająco dobrzy, być może nie panujemy nad życiem. Jedzenie zagłusza ból, ale nie chcemy utyć. Mia udaje naszą przyjaciółkę i wskazuje rozwiązanie pozornie idealne, jednak tak szybko niszczące. Nie zawsze wygląda to tak samo... Czasem nie jesz zbyt dużo, ale poczucie winy i tak cię przygniata, i kończy się to jak zwykle.
Czwarta godzina to śmierć, która nie ma litości. Nie interesuje jej, że chcieliśmy jedynie być szczupli, lepiej się ze sobą czuć, a może uciszyć wyzwiska padające od strony innych. Zabiera nas, a my... My się poddajemy, bo jaki jest sens życia, skoro nie potrafimy nawet schudnąć?
Czemu o tym piszę? Być może sama miałam kiedyś podobne problemy, które nie zostały nigdy zauważone, a które zwalczyłam sama? Może znam osobę, która próbuje pozbyć się tego chorego głosu, który krytykuje cię za wszystko i wyzywa, wiecznie mówiąc, że nie jest dość dobra?
Chciałabym wam uświadomić, jak wielką szkodę może przynieść zwykłe wyszydzenie kogoś, nazwanie grubasem, rzucenie po raz setny uwagi, że "boczki rosną" i brak należytej uwagi. Nie oszukujmy się - taka osoba potrzebuje pomocy, a to MY ją ignorujemy, a niejednokrotnie wpędzamy w ten stan.
Jeśli kiedykolwiek poczujecie się źle, patrząc w lustro, uśmiechnijcie się i znajdźcie w sobie pięć dobrych rzeczy. Nie każdy musi mieć figurę modelki. Zdarzają się choroby, utrudniające utrzymanie prawidłowej masy ciała, a czasem potrzebujemy pomocy dietetyka i lekarza. Proszę was tylko, nie zapominajcie, że Mia nie jest dobra. Będzie traktować was jak marionetki, będzie się wami bawić, obrażać, motywować do głupot, a na końcu was zabije.
Mia to destruktor
Blanccca
YOU ARE READING
Wyrwane kartki
RandomKrótkie one-shoty, pisane samodzielnie lub z innymi osobami :) Tematyka będzie szeroka