Lilie

52 9 1
                                    

Był już zmęczony...

Słońce powoli chowało się za horyzontem, a mięśnie jego nóg drżały po wielu godzinach wędrówki. Kiedy wyruszał w tę podróż, zaledwie dwa dni temu, wydawała mu się ona dobrym pomysłem. Chciał wiele przemyśleć, a panujący w górach spokój miał mu to umożliwić.

Jego związek rozpadał się. Po siedmiu latach od małżeństwa żona stała się zupełnie inną osobą niż ta, w której się zakochał. A może to on się zmienił i stał kimś innym? To pytanie było jednym z trudniejszych i nie znał na nie odpowiedzi - z resztą, czy był sens poszukiwania jej? 

Zdjął z pleców ciężką torbę i wyjął z niej śpiwór. Chociaż za dnia doskwierał mu upał, w nocy stawało się chłodno i potrzebował dodatkowego okrycia. Miał świadomość, że nie odgoni to chęci innego ciepła - ciepła drugiego człowieka, leżącego obok, jednak z rozmysłem wybrał samotność. Z poczuciem rozgoryczenia wślizgnął się między fałdy materiału i zamknął oczy.

Myślał o sobie i Annie. O tym, jak jedenaście lat temu spotkali się w liceum, a on nie mógł oderwać od niej oczu. Wspominał, jak nieśmiała przyjaźń powoli stawała się coraz mocniejsza, a w końcu przerodziła w miłość. Pamiętał szczęście, jakie go zalało, kiedy zgodziła się zostać jego żoną i sam ślub, z którego tak wiele zapomniał. Liczyła się przecież tylko Anna i jej uśmiech, a nie goście i muzyka.

Potem... Potem coś się zaczęło psuć. Obydwoje ukończyli studia, znaleźli pracę, choć nie do końca wymarzoną, to jednak stabilną. Mieszkając w jednym domu, widywali się tylko z rana i wieczorami. Uczucie, jakie ich łączyło, było gaszone rutyną, jednak czy mogło zginąć? Dlaczego coś tak pięknego musi być skazane na zagładę?

Zapadł w niespokojny sen, wypełniony koszmarami i poczuciem straty. Nie powinien zostawiać żony samej - powinien walczyć o nich, zamiast wyjeżdżać daleko od domu. Wciąż mają tyle wspólnego, plany, które ciągle czekają na zrealizowanie.  Podróże w miejsca, które zawsze ich fascynowały, wspólne kolacje, dzieci...

Wstał wraz ze wschodzącym słońcem, wiedząc, że nie dojdzie tam, gdzie planował. W dole, w mieście, czekała Anna i powinien do niej wrócić jak najszybciej, bez żadnej zwłoki. Szybkimi ruchami zaczął zwijać śpiwór, kiedy zauważył biały płatek, leżący tuż obok jego wezgłowia. Niedaleko niego leżał kolejny i kolejny, tworząc ścieżkę.

Zawahał się - powinien wracać, jednak ciekawość kazała mu iść szlakiem z usypanych płatków. Kwiatowy zapach nasilał się z każdym krokiem, przyprawiając go o zawroty głowy, kiedy coraz szybciej biegł wyznaczoną przez nieznajomego drogą. Kto tu był? I dlaczego usypał ścieżkę z płatków lilii? Wrócę do Anny, kiedy tylko się dowiem. Wydłużył krok, nie mogąc poskromić ciekawości, która przysłoniła wszystkie inne myśli i postanowienia.

Ostatni płatek leżał na urwisku, przy którym rosła kępa białych lilii. Mężczyzna podszedł do nich powoli, zastanawiając się jakim cudem kwiaty wyrosły w takim miejscu. Wyciągnął ku nim rękę, chcąc upewnić się, że są prawdziwe, jednak zerwał się wiatr. Płatki posypały się, a podmuch okręcił nimi dookoła. Kiedy mężczyzna otworzył oczy, stała przed nim dziewczyna.

Jej cera była równie biała, co wirujące w powietrzu płatki, a jasne włosy pozostawały w bezruchu, pomimo wiatru. Mężczyzna poczuł strach, jednak zafascynowanie go pokonało. Podszedł bliżej zjawy, chcąc zrozumieć to, co właśnie zobaczył. Dziewczyna z lilii cofnęła się, a on, ze wzrokiem utkwionym w jej oczach podążył za nią. Za późno zdał sobie sprawę, że stoi na skraju urwiska. Zapatrzony w mgliste tęczówki zjawy wykonał o krok za dużo.

Wiatr stłumił jego krzyk, a ciało osiadło na stałe już pod urwiskiem. Z nieba posypały się płatki lilii, a dziewczyna przysiadła na brzegu. Widmowymi palcami dotknęła kwiatu, a z jej oczu zaczęły spływać łzy. Też miała ukochanego. To tu, właśnie w tym miejscu umówili się na spotkanie i to właśnie tu, została zepchnięta. Bukiet z lilii, który trzymała tamtego dnia w rękach spadł wraz z nią, jednak nie dane jej było odejść do lepszego świata.

Pozbawiona uczuć czekała na kolejne ofiary, na mężczyzn, którzy zapominając o swych ukochanych, podążą za nią, nie zważając na przepaść. Gdyby kochali, nigdy by do niej nie podeszli, a jeśli ich serca są puste i kłamliwe, ich miejsce już na zawsze jest pod urwiskiem.

Kiedy zawiał wiatr, nie było już nikogo...


Tak o. yachtiee mówi, napisałabym shota o liliach i wzięłam z niej przykład. Nie wiem na ile się wam to spodoba, więc się wypowiadajcie.

Mi osobiście ulżyło, od dłuższego czasu miałam ochotę coś tu dodać, ale nie wiedziała co...


Medi Meduza

Wyrwane kartkiWhere stories live. Discover now