Liny powoli naprężyły się pod ciężarem, jednak żaden z trzymających je mężczyzn nie zmienił wyrazu twarzy. Ich dłonie mocno i pewnie trzymały końce, powoli opuszczając drewno do paszczy ziemi. Wokół panowała cisza, przerywana tylko lekkim szumem wiatru i śpiewem ptaków. Czemu te przeklęte ptaszyska akurat dzisiaj muszą dawać swój koncert? Nie mogą poczekać choć godziny, choć dwudziestu minut?
Trumna cicho opadła na samo dno, a liny zostały zabrane. Po raz ostatni podszedłem nad przepaść grobu i spojrzałem w dół. Jasne drewno w mroku ziemi wydawało się hebanowe, stare, smutne... Nie wiem czemu... może pożegnania po prostu musiały być smutne?
- Dlaczego, kochanie?
Mój szept był niemal niesłyszalny. Trzymany w dłoni żwir wbijał mi się we wnętrze dłoni i ranił ostrymi krawędziami. Nie sądziłem, że przyjdzie dzień, gdy będę tu stał, a jej nie będzie obok mnie. Ta chwila wydawała mi się tak odległa, że nie zastanawiałem się, jak to będzie w ogóle wyglądać.
Czy mogłem coś zmienić? Może gdybym częściej mówił, że ją kocham, że zdążymy mieć jeszcze drugie dziecko, a jeśli nie, podejmiemy się adopcji, byłaby ze mną? Nigdy nie przypuszczałem, że ta silna kobieta może być tak delikatna. Ignorowałem bladość twarzy, smutek w kącikach ust. Sam nie wiem czemu, ale uparcie wierzyłem, że wystarczy dać jej trochę czasu i będzie lepiej. Starałem się codziennymi sprawami odciągnąć jej uwagę od dziecko, które, nim zniknęło, miało być nasze. Dopiero teraz, po fakcie, wiedziałem, że potrzebowała rozmowy, wsparcia, którego nie dostała od nikogo.
Czułem się winny, bo to na moje wsparcie najbardziej liczyła, więc byłem tym, który zawiódł ją najmocniej.
Gdzie teraz jesteś, kochanie? Poznałaś nasze dziecko? Ma twoje niebieskie oczy, czy bardziej moje, szare? Nawet nie wiesz jak brakuje mi twojego pogodnego spojrzenia, delikatnego uśmiechu, którego nie zobaczę już do końca życia, bo żadne zdjęcie nie oddało jego czaru.
Więc niech światło prowadzi Twoją drogę.
Zachowam wszystkie wspomnienia, gdy odejdziesz.Rzuciłem żwir w pustkę grobu. Czemu w pustkę? Bo jej już tam nie było. Zostało tylko ciało, które trwało w bezruchu, osłonięte warstwą grubego drewna. Było odziane w jej ulubioną sukienkę, w ładne buty i biżuterię, ale to już nie była ona.
W spokoju patrzyłem, jak wynajęci ludzie szybkimi ruchami zakopują moją przyszłość, która już nigdy nie nastąpi. Czy płakałem? Nie pamiętam.
Wiem, że śpiewały ptaki, a po niebie przesuwały się białe obłoczki.
A jej nie było obok.
W źródle piosenka.
Nauka Kreatywności za sprawą mojej siostry wybrała żwir na kolejny temat. Pracę już wysłałam, jednak po drodze wyszła druga. Dajcie znać, co o tym sądzicie.
Tylko Na Chwilę Wyrwana Z Zawieszenia,
Blanccca
YOU ARE READING
Wyrwane kartki
NezařaditelnéKrótkie one-shoty, pisane samodzielnie lub z innymi osobami :) Tematyka będzie szeroka