Rozdział 2 "Próba"

5.6K 628 267
                                    


Artur


Migoczące lampy na białych korytarzach, podłużny sufit ciągnący się w nieskończoność, twarze których nigdy nie widziałem... To wszystko towarzyszyło mi, aż do sali operacyjnej.
Nie wiele pamiętam... Tylko maskę zakładaną mi na twarz, strzykawkę i skalpel...Potem już tylko ciemność...

Ból towarzyszący przy wstawaniu niemiłosiernie rozsadzał mi czaszkę,a tylko odzyskałem przytomność. Wokół mnie znajdowały się puste łóżka,kroplówka i inne tego typu rzeczy, jak w każdym szpitalu.
-Panie doktorze! Pacjent się obudził!-zawołała pielęgniarka stojąca obok mojego łóżka. Wyraźnie ucieszył ją ten fakt.
-Świetnie.-powiedział wchodzący do pokoju lekarz z kartą pacjenta.-Jak się czujesz chłopcze?
-...źle...-szepnąłem łapiąc się za głowę.-Rozsadza mi ...banie...

-To normalne. Miałeś w końcu wstrząs mózgu.
-Co?-spojrzałem na niego pytająco.-Co się stało?
-Według moich danych potrącił się samochód.-odpowiedział przeglądając papiery. Wyjął długopis i usiadł na taborecie krzyżując nogi. Zgarbił się lekko dotykając czubkiem długopisu o kartkę.-Zadam ci teraz szereg pytań,a ty postarasz się odpowiedzieć,dobrze?

-Jasne...
-Świetnie.-uśmiechnął się i kazał wyjść pielęgniarce.-Tak wiec. Nazywasz się Artur River?
-Tak.

-Masz 18 lat?
-Tak.
-Pracujesz?
-W teatrze. Robię za dublera i...
-Dobrze,dobrze... A jak z pożyciem?
-A co to pana obchodzi?-zmarszczyłem brwi. Co ma do mojego stanu zdrowia to z kim śpię?!
-Muszę wiedzieć czy masz jednego partnera czy kilku. To odnosi się do możliwości zarażenie HIV.

-Co ma HIV do wstrząsu mózgu?

-Nic,ale...

-Mów dalej doktorku.

-Ehh...Jak twoja ręka?-zszedł wreszcie z tematu.
-Która?

-Lewa.

-Boli.
-To dobrze.
-?
Czy doktorek mi powiedział przed chwilą,że to dobrze,że mnie boli? Ja jestem w szpitalu dla obłąkanych,czy jak?! Nie dość,że te pytania są jakieś takie z dupy,to jeszcze nie wiem co się stało. Jedyne co pamiętam to światła auta,ból,światło szpitalnie i resztę już znacie...
A teraz pytanie...Gdzie Seth?


Seth


Siedziałem przed pokojem Artura czekając,aż lekarz pozwoli mi wejść. Cholernie się o niego bałem,a wiadomość o tym,że jego stan jest stabilny wcale mnie nie uspokoił. Muszę go zobaczyć....Inaczej zwariuje...
Nagle z jego pokoju wyszedł upragniony potwór medycyny. Jak dla mnie przypominał Napoleona w skali 1:1.

-Przepraszam!-zawołałem do niego.-Czy mogę zajrzeć do chłopaka?
-Do kogo?-zdziwił się lekarz.
-No do chłopaka na sali. Nazywa się Artur River.-tłumaczyłem mu dalej.
-A tak. A kim pan dla niego jest?
Teraz czy powiedzieć,że jestem jego chłopakiem czy nie? W Polsce nie jest tolerancyjne stare pokolenie...Ech... Trzeba będzie przed Wielkanocą iść do spowiedzi....
-Jestem jego starszym bratem.
-Hmmm...jakoś mało do siebie podobni jesteście.

-Panie...My mamy dwie różne matki. pan mnie nie denerwuje i da obejrzeć brata w piżamie!
-Dobrze...Tylko niech się pan zachowuje ciszej.-westchnął doktorek i poszedł na dyżur.
W tym czasie wskoczyłem do sali i spojrzałem na przysypiającego Artura. Zatkało mnie. ONI MU Z CIELI WŁOSY!!!! Gdzie się podziały te długie kłaki,które memlałem w buzi podczas...Ehkem...Dobra wyluzuj...Odrosną.
-Artur...Jak się czujesz skarbie?-spytałem łapiąc go za dłoń.

-Dobrze...Tylko boli mnie ręka. Ten wenflon chyba mi źle założyli. Żyły mi rozsadza...-jęknął i spojrzał na mnie.-Co?
-Bałem się o ciebie... Ty...
-Ja?
-Uratowałeś mnie kosztem własnego życia i zdrowia...
-Bo cię kocham.-odpowiedziałe wywracając oczyma.-Czy to niezrozumiałe?

-Nie. -_-
-Heh...Choć tu.-złapał mnie za bark i kazał się obiąć. Tuliłem go tek długo jakbym miał go już więcej nie zobaczyć,kiedy przerwała nam pielęgniarka.
-Panowie wybaczą,ale muszę przewieść pacjenta na badania.
Wstałem z łóżka i patrzyłem jak Artur wyjeżdza z łóżkiem poza salę...


2 tygodnie później...


Dzień w którym w końcu szpital Bielański odda mi mojego chłopaka nadszedł. Zerwałem się z łóżko już o 5:30. Przyszykowałem się, ubrałem i zjadłem co nie co.

Dojechałem na miejsce metrem i autobusem,po czym przyszło mi się tylko doczłapać do schodów,lecz ku memu zdziwieniu nie musiałem. Na ostatnich stopniach siedział w czapce nie kto inny jak mój Artur.


(Brak rozdziału rekompensuje aktem ^^)

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

(Brak rozdziału rekompensuje aktem ^^)

-Arcio...?

-Nie. Święta Teresa.-zaśmiał się i uniósł mnie do góry obejmując nogi.-A teraz wiejemy, zanim się kapną,że nawiałem bez odprawy.

-Co? Czekaj. Trzeba to załatwić!
-Sraty taty dupa w kraty! Do domu! I do wyra kobieto!

-ARTUR!!!!
-It's me. What?
-Asshole!
-Thanks ^^


----------------------------------------------------------------------------

Wiem,że któdkie,ale zaniedbałam ostatnio szkołe T_T
Czeka mnie poprawa... X_X

Kolejny rozdział ukarze się w wolnym czasie.

Zaś resztę opowiadań zawiesiłam do odwołania...
Czyli pewnie do wakacji...

Mój chłopak to Demon [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz