Rozdział 8 " Niczym Ninja z Chińskiego Super Marketu".

4.5K 531 123
                                    

Hej :)
Tak na wstępie pragnę wyjaśnić,że z braku koncepcji wplotłam w tą opowieść organizacje z jednej z moich starych "bajek". INI to jedna z moich najulubieńszych organizacji, więc jej udział idealnie by pasował do "Demona". Co prawda Artur to nie taki prawdziwy demon,ale pomarzyć można :P

Miłego czytania
~~Aki *^*

***

Artur


Patrzyłem się w sufit około pięciu godzin zanim Alan przyszedł zobaczyć co zemną. Sztywne łóżko i cienkie prześcieradło nie wprawiało mnie w zadowolenie, ani nie czułem się zbyt komfortowo.
Podczas rozmowy z nim musiałem zemdleć,bo jedyne co pamiętam to jak przypierdzieliłem głową w kafelki. 
-Jak się czujesz?-spytał zgarniając ze mnie prześcieradło.-Ogon dziwnie zanikł. Fascynujące...Może to tylko tymczasowe objawy...Muszę to zanotować.
-Co ty pierdzielisz dziadu...-mruknąłem starając się usiąść.-Aua...Mój łeb. Kurwa...
-Rozbiłeś sobie czoło,ale mimo wszystko wygląda jakby się zaleczyło. To jest naprawdę dobra wiadomość.

-Może i...Ale mam to w dupie. Daj mi telefon.-wyciągnąłem rękę, a on tak po prostu dał mi komórkę. Pierwsza osoba do jakiej chciałem zadzwonić był Seth,ale...-Brak zasięgu...
-To normalne. Jesteśmy pod ziemią.-odrzekł siadając na krawędzi łóżka.-Słuchaj synu. Kiedy zemdlałeś chciałem dzwonić do Grzegorza,ale zamiast tego podniosłem cie do kardiomonitora i... Chodzi o to,że jesteś fenomenem. Z twoją adaptacją tego DNA możemy nareszcie osiągnąć rasę nadludzką. Wystarczy to trochę zmodulować i...
W tej chwili mu przerwałem wstając na równe nogi i wychodząc z pokoju. Musiałem znaleźć wyjście.
-Artur? ARTUR!-zawołał za mną,ale na próżno.Już dawno zniknąłem mu z oczu...

*

Przemierzając setki korytarzy czułem się jak w labiryncie. Oszklone laboratoria tylko czasem rzucały światło na moją twarz. Mijałem jakieś dziwne pomieszczenia i gdyby nie to, że ktoś mnie złapał wpadłbym na jakiegoś naukowca,który by na 100% doniósł gdzie jestem.

-Ostrożnie.-mruknął zakapturzony chłopak w czarnej bluzie. Wysoki,chudy...Głos jakby znajomy.
-Dzięki...chyba.-przełknąłem ślinę, a on pociągnął mnie do jakiegoś pokoju.-Ej! Czekaj!
-Tędy.
-Ale...! Gdzie ty mnie ciągniesz?! Kim ty jesteś?!

-Ja?-odwrócił się do mnie.a ja tylko zobaczyłem czarną markę i czarne oczy.-Jestem Ninja.
-...Marko...?-sam nie wiem czy się o to pytałem czy stwierdziłem. Ale raczej to pierwsze.
-Skąd wiesz?

-Wzrost,głos,oczy,głupota...-zacząłem wymieniać,a on się zatrzymał i złapał mnie za poliki demodulując twarz.-Awaghaaaahhahahrhrhhaaaaa!!!
-Czemu zawsze psujesz mi zabawę! Czemu nie możesz zaakceptować, że cię ratuje!

-Ratujesz?-zdziwiłem się,a on zaczął ciągnąć mnie dalej. Prowadził przez korytarze,aż do szybu wentylacyjnego.-Marko!
-Co?

-Skąd ty się tu wziąłeś?
-Opowiem ci wszystko jak już wyjdziemy.-odpowiedział pchając mnie do przodu,aż do wylotu kanalizacyjnego. Wielki tunel prowadził do góry,a na jego brzegu znajdowała się drabinka. Czułem się jak w jakimś filmie grozy lub akcji. Złapałem za szczebelki i zacząłem wspinać się do góry.

Kiedy byłem już na zewnątrz było już grubo w po północy.Zauważyłem,że znajduje się przy szkole. Mojej starej szkole.Udaliśmy się tam jak najszybciej mogliśmy. 
-Wiec...Jak tam się znalazłeś?-mruknąłem wchodząc do byle jakiej sali. Dziwne,że nikt ich nie zamyka.

-A to ciekawa historia...-uśmiechnął się do mnie zaciągając zamaskowanie.


Marko

-Wracając do domu po nieciekawej rozmowie z mamą Nataniela natknąłem się na ciekawą wyprzedaż w Chińskim Super Markecie. Na początku wszedłem tam z nudów,ale kiedy zobaczyłem stroje Ninja,miecze i wg to nie sposób było mnie wyciągnąć.-mówiłem,a on tylko zamrugał i przetarł oczy. Siedział na biurku nauczycielki od Chemii i wyglądał jakby chciał się na nim położyć.
-Ale to nie wyjaśnia skąd wiedziałeś gdzie jestem...
-No daj dokończyć! Rany...-westchnąłem i mówiłem dalej.-Pod jednym z regałów leżała gumowa kaczka,wiec schyliłem się by ją podnieść,a tu nie zgadniesz co...
-Pornosy? Więcej gumowych kaczek?

-Klapa.
-Ooo!-przewrócił oczyma kładąc się na plecy.-Mów dalej. Coraz ciekawiej.

-Eh...Odsunąłem regał gdy nikt nie patrzył,a tam drabina. No to ja schodzę i...
-Czekaj! Zszedłeś w podejrzane miejsce tak od czapy? Po co?

-...Przygoda?

-...Mów dalej...
-No wiec chodziłem tam po dole.Przekręcałem pokrętła i wg. Jak na filmach! I nagle! Widzę na ściance kanału "INI". No to zamaskowałem się i resztę już znasz. Znalazłem ciebie.
-To brzmi jak marna komedia w twoich ustach.-złapał się za głowę i wyciągnął na biurku.

-No może...Ale ja często działam,a potem myślę,wiec wiesz...-uśmiechnąłem się stając przy jego nogach. Wyglądał na bardzo zmęczonego całą tą sytuacją. Nie dziwie mu się. Życie było łatwiejsze,gdy Seth i Artur się nie znali...ale...W tedy bym nie poznał Artura. A Nataniel pewnie by podrywał mi brata. Beznadzieja.

-Marko...
-Co?
-Dziękuje ci.-szepnął zamykając oczy i uśmiechając się smutno. Widziałem jak pojedyncze łzy spływają mu po policzkach. Znowu beznadzieja. Totalna beznadzieja.

-Gdzie Seth jak go potrzebujesz...?-mruknąłem łapiąc go za dłoń,a drugą wyciągnąłem telefon.-Może chcesz z nim pogadać?

-Dziś już nie mam siły...Chce mi się spać.-ziewnął przekręcając się na bok i ściskając moją dłoń.-Boje się...że znowu będę z tym wszystkim sam.

-Nie będziesz!-wrzasnąłem bez pomyślenia.-Masz Setha! Masz przyjaciół! Masz mnie! Zrobię dla ciebie wszystko! Jesteś moim przyjacielem!
Artur otworzył szerzej oczy,po czy zaczął się śmiać. Czułem jak moje policzki zalewa rumieniec. czułem się zażenowany. Dałem się ponieść emocjom.
-W sumie to jestem też twoim bratem.-uśmiechnął się do mnie i pogłaskał po głowie.
-Racja.-odparłem zakrywając policzki.
-Zawsze chciałem mieć takiego braciszka.-Wyszczerzył się mocno i potargał mi włosy najmocniej jak mógł. To było nawet przyjemne.

-Ale ja nie chce być braciszkiem...Chce być twoim Ninja.

-Jak sobie życzysz.
Z jego twarzy nie mogłem wyczytać nic po za wzruszeniem i troską. Zielonkawo-szarawe oczka były szkliste od łez, a usta były całe zaschnięte. Przydała by mu się pomadka.

-Artur...-mruknąłem zbliżając się do jego twarzy. Ciepły oddech chłopaka miło łaskotał mi nozdrza.-Ehe...Łaskocze...

-Mówisz?-przekręcił głowę i chuchnął mi na twarz.-A nie jedzie mi z buzi? Seth czasem na to narzeka.
-Nie. Jest przyjemny.-przymknąłem oczy i dałem jemu chuchać na siebie. Było to zabawne. Zupełnie zapomnieliśmy, że spierdoliliśmy z placówki dla wariatów i siedzimy w szkole,gdzie dozorca śpi jak kamień.

Siedzieliśmy tak wykonując dziwne czynności jak gryzienie włosów, ciągnięcie za uszy i szczypanie,kiedy w końcu zawibrowała mi komórka. Na wyświetlaczu widniał numer mojej mamy. Kiedy tylko chciałem odebrać,Artur wyrwał mi telefon i wyłączył.
-Ej! Co ty robisz?

-Lepiej chyba będzie nie odbierać. Jeszcze nas namierzą.
-Czy ty przypadkiem nie dramatyzujesz?

-Nie. Ja po prostu jestem ostrożny...
-Tak widzę.-westchnąłem,gdy nagle poczułem jak lecę na ziemię. Artur powalił mnie jednym szybkim ruchem blokując mi nadgarstki.-CO TY WYRABIASZ?!
-Nie wiem...-mruknął machając...ogonem?Ja pierdole...Artur ma ogon!

-Co to kurwa jest?Co się z tobą dzieje?
-Mniejsza o ogon...Jestem głodny...

Mój chłopak to Demon [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz