Czuje się, jak przestraszone zwierzę. Krwawiące, w pułapce, bez jakiejkolwiek możliwości ucieczki. Jej oddech przyspiesza, podczas gdy ona sama ma wrażenie, jakby wcale go nie kontrolowała, tylko to on kontrolował ją. Beznamiętnym wzrokiem wpatruje się w pełną zranionych Einherjarów salę szpitalną i próbuje zrozumieć, co się właśnie wydarzyło.
Rudowłosa Nanna, jak przystało na córkę Eir, bogini leczenia, w skupieniu opatruje rany Sigyn.
***
Sala tronowa skryta jest w całkowitych ciemnościach, kiedy Thor opuszcza ją ciężkim krokiem. Wszechojciec odprowadza go wzrokiem, a następnie zastyga w bezruchu, przywodząc na myśl posąg wychodzący spod ręki samego Michała Anioła. Z bolesnym milczeniem wpatruje się w odległy kąt pomieszczenia, podczas gdy przed okiem widzi wszystkie te piękne chwile, jakie dane mu było dzielić z jego ukochaną żoną. Na moment jego twarz rozświetla blask radości wywołany myślami o Fridze.
Nie trwa to zbyt długo. Zaraz potem na nowo przypomina sobie, że jego królowej już nie ma, że odeszła na zawsze.
Mocno zaciska dłoń na podłokietnikach tronu. Kostki robią się wręcz białe jak śnieg.
– Straże – jego ostry, władczy ton brutalnie przerywa ciszę, jest on jednak naznaczony smutkiem, tęsknotą i wyrzutami sumienia; to ostatnie uczucie jest najbardziej namacalne – przekażcie Lokiemu, że jego matka nie żyje.
***
Asgard jest pogrążony w żałobie.
Żałobie czarniejszej niż listopadowa noc. Żałobie niezwykle dotkliwej i bolesnej. Żałobie naznaczonej ogromną ilością przelanej asgardzkiej krwi. Oceanem krwi, można by rzec.
Nieprzyjemny smak ciszy, cierpkiego milczenia wypełnia spierzchnięte usta. Obecnie zastąpiło to jakiekolwiek słowa. Pogodne, długie, pełne światła spojrzenia stały się tymi krótkimi, pozbawionymi energii i jakiejkolwiek radości z życia. Są teraz pełne bólu i cierpienia. Zbyt wielu Asgardczyków zapłaciło w tej walce najwyższą cenę; zbyt wielu poniosło śmierć z ręki bezlitosnego wroga.
Tego dnia Sigyn zabrano nie tylko Friggę, królową, pełną ciepła, dobroci i kobiecej mądrości, ale także jej męża, Theorica, dzielnego wojownika i prawego mężczyznę.
I dopiero za zamkniętymi drzwiami, przy szczelnie zasłoniętych oknach, gdy pokój nie wypełnia nic więcej aniżeli niespokojna cisza, a w środku nie znajduje się nic poza jednym, bijącym słabym rytmem sercem, Sigyn uświadamia sobie, że straciła go na zawsze.
I dopiero przy zgaszonych światłach, przy akompaniamencie nieregularnych oddechów współwięźniów, przy śnie zaglądającym poprzez szczeliny, gdy nikogo, poza demonami przeszłości, przy nim nie ma, Loki uświadamia sobie, że stracił ją na zawsze.
Sigyn prawie do krwi zagryza pięści, aby zdusić krzyk, jaki drzemie w jej piersi od momentu, w którym dowiedziała się, że Theoric poległ w walce; nie ma nawet znaczenia, że była to bohaterska śmierć i że znajduje się teraz w Valhalli, pałacu poległych. Na jej policzkach łzy wyżłabiają małe ścieżki, z czasem napływa ich coraz więcej. Odnosi jednak wrażenie, że nie potrafi opłakiwać Theorica w taki sposób, na jaki on zasługuje. Jakby wydarzenia z Bifrostu dostatecznie zahartowały jej psychikę. Wciska więc tylko twarz między poduszki, aby nie było słychać jej cichego szlochu. Nie chce bowiem obudzić Sif, która śpi w komnacie obok. Brunetka uparła się, że przez najbliższych kilka nocy będzie pilnować przyjaciółki, aby ta nie czuła się samotnie.
Loki na nowo i na nowo wyładowuje nadmiar złości, nienawiści i bólu poprzez magię, dosłownie niszcząc swoją celę. Krzesła nie leżą już porozrzucane, jak na początku, teraz pozostał z nich niewyraźny ślad w postaci niewielkich kawałków drewna zdobiących marmurową podłogę. Podobnie jest z książkami, mającymi powyrywane strony, które porozrzucane są dookoła niczym świeży śnieg.
CZYTASZ
collapse of chaos ∆ loki
Fanfiction❝Cichy szloch towarzyszy Sigyn do chwili, w której zasypia, mocno przytulona do miękkiej poduszki. Poczucie winy towarzyszy Lokiemu do chwili, w której wschodzi słońce, oblewając swoimi ciepłymi promieniami cały Asgard❞ [Chronicles of Chaos: Part Tw...