Srebrny materiał sukni ślubnej mieni się w ciepłym świetle świec, które w równych od siebie odstępach ozdabiają ściany asgardzkiej sali balowej. Sif z iskierkami radości tańczącymi w jej ciemnych oczach mocno trzyma silne dłonie Gromowładnego, podczas gdy ich nogi żwawo poruszają się w takt wygrywanej przez królewskich bardów muzyki. Jej kasztanowe włosy przyozdobione srebrzystymi spinkami falują, dostosowując się do każdego kolejnego ruchu kobiety. Na jej głowie znajduje się diadem; z czystego srebra, ozdobiony perłami, a także opalami, jaki specjalnie na tę okazję wykonali Fjalar i Galar.
Wszechojciec z honorowego miejsca uważnie obserwuje młodą parę. Na jego ustach błądzi lekki, prawie niewidoczny uśmiech. Co jakiś czas jego wzrok ucieka też w kierunku Sigyn, tańczącej ze starszym bratem, Fandralem i jego ukochaną Nanną.
– Wszystko w porządku? – Sif kładzie rękę na ramieniu swojej przyjaciółki, która nagle stoi pośród ciemności, gdzieś w kącie wielkiego, królewskiego tarasu.
Córka Frei odwraca się gwałtownie, a jej przygaszony wzrok spotyka się z tym pełnym radości i szczęścia.
– Tak – odpowiada cicho. – Wszystko w porządku.
Oczywiście, że to jedno, wielkie kłamstwo. Kłamstwo, którego ciemnowłosa jest w pełni świadoma, jednak nie drąży dalej tego tematu. Obejmuje tylko przyjaciółkę ramieniem i przyciąga ją do siebie w całkowitym milczeniu.
W głowie Sigyn pojawia się dziwna myśl, że to ona bardziej zasługuje na to wszystko, że to ona powinna być na miejscu Sif. Odziana w długą, piękną suknię, z uśmiechem na ustach, kwiatami we włosach i miłością w sercu, miłością do jedynego mężczyzny, którego kiedykolwiek prawdziwie pokochała. Powinna stać w tym miejscu, z dłonią splecioną z tą należącą do Lokiego i dziękować wszystkim bóstwom za to, że w końcu im się udało. Jednak zamiast tego odpokutowuje za grzechy, których nigdy nie popełniła; jest tutaj, całkowicie sama, bez żadnego światła przewodniego, ze złamanym sercem i narastającą z dnia na dzień niestabilnością emocjonalną.
– Ty powinnaś być teraz w mojej roli, wiesz? Z Lokim u boku. – Sif wypowiada na głos jej myśli, mrucząc cicho i głaszcząc dłonią jej odkryte ramię.
– Wiem – odpowiada bez ogródek jasnowłosa.
***
W tej samej chwili Sigyn zrywa się ze snu z kroplami potu na skroniach.
***
Po wydarzeniach w Svartalfheimie Sigyn zaczyna powoli tracić nie tylko przyjaciół, którzy dotychczas stali za nią murem, ale także najdroższego jej brata. Fandral nie potrafi znieść tego, kim stała się jego siostra; osobą pozbawioną ciepła i radości, które przecież od zawsze w sobie nosiła. Teraz jest zimna, obojętna, może nawet trochę pozbawiona serca i empatii.
Nikt nie ma jednak pojęcia, że dla niej to tylko maska. Maska, którą zakłada każdego poranka i którą ściąga jeszcze tego samego wieczoru. Wszystko po to, aby poradzić sobie z cierpieniem, żalem, tęsknotą i bólem. Ze światem i ciężarem, jaki zwalił się na nią kilka, kilkanaście tygodni wcześniej.
Czasami ma wrażenie, jakby oszalała. Zwłaszcza gdy widzi w swoich snach pełne szaleństwa szmaragdowe tęczówki Lokiego. Jego widmo nawiedza ją każdej nocy, a ona nie pozwala mu odejść – za każdym razem robi coś innego, coś, co zatrzymuje go w Asgardzie. Kurczowo trzyma się tego, co jej pozostało, mglistego wspomnienia boga chaosu. Jakby bała się, że gdy się na to zgodzi, zapomni o nim. O jego szaleńczym uśmiechu, wiecznie zimnych dłoniach i obłąkanym spojrzeniu.
Czasami ma też wrażenie, że po jego odejściu, to ona przejęła jego rolę, że stała się nim; że przestała być Sigyn, córką Frei, a została Lokim... Lokim, synem Laufeya. Że nie jest już boginią wierności, a chaosu, tak jak on. Jak jej ukochany, który znów ją zostawił, samą, pośród asgardzkiego przepychu i szczęśliwych, wiecznie uśmiechniętych ludzi.
CZYTASZ
collapse of chaos ∆ loki
Fanfiction❝Cichy szloch towarzyszy Sigyn do chwili, w której zasypia, mocno przytulona do miękkiej poduszki. Poczucie winy towarzyszy Lokiemu do chwili, w której wschodzi słońce, oblewając swoimi ciepłymi promieniami cały Asgard❞ [Chronicles of Chaos: Part Tw...