#3

282 26 3
                                    


Zimna woda spływa po moim ciele, które pokrywa gęsia skórka. Biorę szampon i leję troszkę na dłoń. Zaraz. Spoglądam na dół, gdzie cały brodzik nie jest wypełniony wodą, tylko krwią. Czuję jak serce szybciej bije w mojej klatce piersiowej. Po chwiki zauważam, że krew wzięła się z ponacinanych kresek na moich udach i brzuchu. Stanęłam jak słup i wpatrywałam się w czerwoną kałuże...

-Carlotta, Carlotta obudź się! - usłyszałam znajomy głos i gwałtownie wstałam z łóżka.
-Co się stało? - zapytałam zdezorientowana poprawiając włosy. Były wilgotne i poplątane.
-Coś ci się śniło, coś złego. - oznajmił Zach i chwycił mnie za rękę, ale ja szybko ją odsunęłam, kiedy przypomniałam sobie, że wczoraj odszedł bez słowa. -Chcesz o tym pogadać? - dodał.
-Nie.
-Dlaczego?
-Zostawiłeś mnie wczoraj i nic mi nie powiedziałeś. - skrzyżowałam ramiona i obróciłam wzrok na okno, za którym były zamontowane zardzewiałe już kratki.
-Przepraszam. - odrzekł Zach po dłuższej ciszy.
-Pochwal się! Komu o mnie opowiedziałeś?! Znajomym?! Dziewczynie?! Rodzinie?! - krzyknęłam gestykulując rękoma.
-Nikomu nic nie powiedziałem, możesz mi zaufać. - czułam na sobie jego wzrok. Ciągle zastanawia mnie to, jak on może być taki spokojny, w porównaniu do mnie. Moja osoba to jeden wielki kłębek nerwów i stresu. Na wszystko reaguję agresywnie, mam ochotę rozwalić każdą rzecz i osobę, która stanie mi na drodze.
-Nie wiem jakim cudem, ale ufam ci. - odrzekłam i złapałam z nim kontakt wzrokowy, którego tak zawsze się bałam. Zach uniósł delikatnie kąciki ust i posłał mi ciepły uśmiech, na co speszona odwróciłam głowę.
-Więc, co ci się śniło? - w jego głosie można było usłyszeć troskę.
-To głupie. - oznajmiłam skubiąc skórki przy paznokciach, jak to mam w nawyku.
-Dlaczego ma być głupie?
-Jezu, dlaczego zadajesz takie głupie pytania?!
-Nie ma głupich pytań, są tylko głupie odpowiedzi. - znowu zaczyna filozofować.
-Dlatego nie bębę odpowiadać. -wzruszyłam ramionami i czekałam na jego reakcje.
-Przecież nie mówiłem poważnie... - westchnął, - Co takiego daje samookaleczanie?
Cholera. On chyba sobie żartuje.
-Znowu brałeś mój pamiętnik?! - krzyknęłam.
-Nie! Tylko mówiłaś...przez sen. Wzięłam kilka głębszych oddechów i kontunuowałam, - Mówiłam, to głupie, dziecinne i pozbawione sensu.
-Dlaczego to robisz?
-Wolę niszczyć siebie, niż innych.
-W taki sposób?
-Najlepszy sposób.
-Nie prawda.
-Prawda.
-Nie!
-Tak!
-Dlaczego tyle się kłócimy? - wstał sfustrowany z krzesła i zaczął przemierzać salę.
-Nie sądzisz, że nadużywasz słowa "dlaczego"? - zapytałam z sarkazmem, gdyż jestem pewna, że sam doskonale wiedział, że przez te kilka minut użył tego słowa chyba z tysiąc razy.
-Jesteś nieznośna! - schował ręce do kieszeni skórzanej kurtki i stanął przy oknie. -Wiesz, że to nie rozwiąże twoich probelmów. - wyszeptał.
-Wiem. - odowiedziałam krótko i na temat. Doskonale wiedziałam, że to nic nie da, ale to siedziało we mnie tak głęboko, że nie potrafiłam nic z tym zrobić.
-Ci ludzie...nie są warci tego bólu i blizn, to tak, jakbyś poświęcała się dla nich, a oni się z tego śmieją i powstaje błędne koło. - usiadł na obskubany parapet.
-Nie potrafię się od tego uwolnić, po prostu to robię, bo czuję taką potrzebę. - teraz naprawdę zrobiło mi się głupio.
-Nie czujesz potrzeby, ty to sobie wmówiłaś.
Cholera. Skąd on tyle o tym wie? Ale nie to jest straszne. Straszne jest to, że ma rację.
Usiadłam po turecku, obrócona w jego stronę.
-Więc co mam zrobić? - spytałam. Czułam jak mój głos się załamuje, a w gardle rośnie gula, - Ja nie widzę innego rozwiązania, chcę zakończyć to całe gówno. Poczułam jak po moich policzkach spływają słone łzy. Jedna za drugą tworząc dwa mokre szlaki. Pierwszy raz, od ponad roku zaczęłam płakać. Poczułam jak wewnątrz mnie coś pękło. Ten cały mur, który budowałam, wizerunek bezuczuciowej nastolatki po prostu zniknął. Po chwili na brzegu łóżka siedział Zach i wyciągnął ramiona w moją stronę, a ja bez zastanowienia rzuciłam mu się na szyję nie przestając szlochać.
-Uwierz mi, nie chcesz tego zakończyć. - wyszeptał mi do ucha.
-Chcę.
-To dlaczego tego nie zrobisz? - czułam jak jego dłoń przesuwa się na moich plecach dodając ogromnej otuchy.
-Boję się. - oznajmiłam
-Właśnie, dlatego, że nie chcesz tego zrobić.
Siedzieliśmy w takiej pozycji kilkanaście minut, a jedyny dźwięka jaki było słychać to mój płacz. Miałam wrażenie, że płaczę za wszystkie czasy.
-Nie krzywdź siebie, zrób to dla mnie i przestań. - oznajmił Zeeko.
-Postaram się. - odpowiedziałam. zachrypniętym głosem.
-Obiecujesz? - oderwał się ode mnie i spojrzał w oczy. Jestem pewna, że były przekrwione i spuchnięte,
-Obiecuję.

__________
hejka misie. mam nadzieję, że rozdział się podoba i nie jest "typowy" czy "żałosny", są to naprawdę trudne i ciężkie tematy. mam nadzieję, że nikt z was nie doświadczył ani nie doświadcza czegoś takiego. jeśli ktoś chce,może śmiało do mnie napisać tutaj lub na tt. dziękuję i tradycyjnie przepraszam za błędy. comments&votes





see you later // z.a.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz