#5

236 22 1
                                    

Poczułam jego suche wargi na skórze, zaraz za uchem i automatycznie przechyliłam głowę. Bardziej przypierając mnie do zimnej ściany, całował i przygryzał fragmenty mojej szyi cały czas kierując się ku górze. W końcu poczułam jego oddech na swojej twarzy, a zaraz potem nasze usta zaczęły stykać się w niedbałym pocałunku. Objął mnie w tali i wplótł palce w moje włosy.

-Carls – Zach szepnął przygryzając płatek mojego ucha. –Carlotta –powtórzył, na co ja zerwałam się z łóżka.

Zach stał obok mnie przerażony i pocierał dłonią brodę, na której nie dopatrzyłam się jeszcze zarostu. Przymknęłam oczy i wzięłam kilka głębokich oddechów, aby uporządkować myśli i przypomnieć sobie, czy to co mi się śniło, naprawdę mi się śniło, czy była to czysta wyobraźnia.

-Znowu koszmar? – zapytał cicho.

Czy to był koszmar? Oczywiście, że nie! Nie był. Ale chyba nie opowiem mu o tym.

-Nie wiem, nie pamiętam, ale prawdopodobnie tak, jak w większości przypadków są to koszmary, bynajmniej u mnie, bo ja mam bardzo często koszmary i wiesz... - mówiłam szybko i tak też gestykulowałam rękami. Na pewno wyglądało to podejrzanie i moje zdenerwowanie mówiło więcej niż bym chciała. Mam nadzieję, że nie mamrotałam nic przez sen.

-Wszystko w porządku? – Zeeko znów zapytał. On naprawdę był przestraszony. Chwycił moją dłoń, a ja poczułam dziwne uczucie na dole brzucha. Co jest?

-Tak, wszystko w porządku. – skinęłam głową. Powtórzył po mnie ten gest i usiadł na krzesło.
Spojrzałam na stolik, na którym leżał mój pamiętnik, a dokładnie pamiętam, że chowałam go do szuflady.
Czytał.
-Co takiego fascynującego jest w tym co piszę. Ciągle wertujesz i czytasz, wertujesz i czytasz - mówiłam spokojnie, nie patrząc na Zacha. Nic nie powiedział, dopiero jak złapałam z nim kontakt wzrokowy, tylko wzruszył ramionami i zaczął rozglądać się po pomieszczeniu jakby to była piękna sala balowa w angielskim zamku, tymczasem była to szpitalna sala dla chorych psychicznie. On nigdy nie przestanie mnie dziwić.
-Po prostu...jest inspirujące - uniósł lekko kąciki ust.
- Co takiego inspirującego jest w pamiętniku nastolatki, która ma coś z głową? - parsknęłam śmiechem.
-Nie potrafię tego wytłumaczyć, jest po prostu ciekawe, czasami nawet mam wrażenie, że jest to zmyślona historia książkoholiczki, która postanowiła sama tworzyć.
Zmarszczyłam brwi próbując zrozumieć, co przed chwilą usłyszałam.
-Ciekawe? Książkoholiczka? Tworzyć? Co ty dzisiaj brałeś? - zapytałam zaskoczona.
-Nie, już nic, wybacz, zapomnij o tym. - wyraźnie się zestresował.
Między nami zapadła głucha cisza, a ja zastanawiałam się ile i co zdążył przeczytać w tym moim życiowym zeszyciku, który ponoć jest bardzo inspirujący i ciekawy...W duchu modliłam się i miałam nadzieję, że nie przeczytał tego co o nim pisałam. Nagle w głowie odświeżył mi się dzisiejszy sen i znowu te dziwne uczucie u dołu brzucha.
Po chwili Zeeko wstał z krzesła i podszedł do okna po czym je uchylił.
-Po co to otwierasz? - ocknęłam się.
-Nie jest ci gorąco? Jesteś cała czerwona...na twarzy.
Dotknęłam dłonią prawego policzka. Było ciepłe. Po kilku sekundach dotarło do mnie, że przez ten cały czas po prostu się rumieniłam. Odwróciłam wzrok i zaczęłam bawić się materiałem białej pościeli...teoretycznie białej, praktycznie już nie koniecznie. Zach wrócił na swoje miejsce i odetchnął głęboko.
-Masz dziewczynę? - słowa z moich ust wypłynęły szybciej niż bym chciała, a mój stały gość słysząc pytanie zakrztusił się własną śliną.
-Słucham? - wyprostował się.
-Czy masz dziewczynę? - powtórzyłam. Zeeko zaśmiał się nerwowo i poprawił kosmyk włosów za ucho. Urocze.
-Nie, nie mam nikogo... -oznajmił bezosobowo.
-Dlacz...
-...i nie chcę mieć - dokończył.
W ułamku sekundy z uroczego  zmienił się w zimnego i dumnego.
-A ty? - odbił piłeczkę, a ja wybuchnęłam śmiechem.
-Nie, nie mam dziewczyny...ani chłopaka - mój śmiech odbijał się od ścian, a Zach nadal miał kamienną twarz.
-To głupie - dodał. Cholera i "to głupie" zdecydowanie za często pada w naszej rozmowie.
-Co jest głupie? - zapytałam.
-To całe wiązanie się z kimś...już sam zwrot "chodzić ze sobą" jest taki okropny i niedojrzały.
Nigdy nie spodziewałabym się tego po nim...w ogóle tego tematu. Od zawsze odpychałam od siebie ten temat, nadal odpycham.
-Nie znam się na tym, ale nie wierzę w miłość - mam nadzieję, że mój śmiech nie brzmi jak wymuszony chichot, pomińmy fakt, że nim jest.
-Ja chyba też nie - poparł mnie uciekając od kontaktu wzrokowego.     -Jak można ufać osobie, która wyznaje ci miłość, skoro wyznawała to kilkunastu osobom wcześniej i wyzna to kilkunastu osobom później... - dodał.
-Znam to! - uniosłam brwi i poprawiłam się na łóżku - Zapisałam je w pamiętniku, rok temu w wakacje po tym... - przerwałam kiedy doszłam do wniosku, że za bardzo się rozpędziłam.
-Jak co?
-Jak przestałam ufać ludziom i przejmować się ich uczuciami. Mam to gdzieś, po prostu nie wierzę w to co mówią o mnie i to co mi wyznają, właśnie wtedy postanowiłam odtrącać wszystkich i ranić, tak jak zraniono mnie...Może to dziecinne, ale...
-Nie jest dziecinne- uśmiechnął się. Ten gest z jego strony jest taki uroczy, że widząc to nie da się nie uśmiechnąć, jego usta są...
Ocknęłam się kiedy kontynuował.
-Nie jest dziecinne i nie myśl tak...to, że tak myślisz i taka jesteś to nie twoja wina, tylko tych ludzi, którzy cię zranili.
-To takie dziwne, nigdy tego nie doświadczyłeś, a tak dużo o tym wiesz - ciągle na niego patrzyłam.
-To, że nigdy tego nie przeżyłem nie znaczy, że nie mam prawa o tym nie wiedzieć, podobnie jest z moim podejściem, to, że z nikim nie rozmawiam nic nie znaczy, bo wiem więcej niż powiem, myślę więcej niż mówię, obserwuję więcej niż sądzisz.
Poczułam jak ściska mi się żołądek, dzisiaj już chyba trzeci raz.
-Boję się - moje słowa znowu nie zostały przefiltrowane przez mózg i wyszły z ust szybciej niż bym chciała.
-Czego się boisz? Nie ma się czego bać - Zeeko przesiadł się obok mnie i delikatnie głaskał moje plecy.
-Samotności - odpowiedziałam gryząc się w policzek by się nie rozpłakać. Ostatnio często to robię, za często i to mnie denerwuje,czuję się jakbym pokazywała swoją słabość, a przecież płacz w ogóle o tym nie świadczy -Niby ją lubię, lubię być sama ale... - przełknęłam gulę nie kończąc już tego zdania.
-Nie myśl o tym - jego ręka ciągle przylegała do moich pleców - Ludzie są jak ułamki, każdy musi znaleźć swoją połówkę, by była jedna cała.
-Proszę, nie mówmy o matematyce - zaśmiałam się, a po chwili zaraziłam tym Zacha.

__________
cześć miśki. rozdział dopiero po miesiącu pisany na raty, niby nie długi, ale to chyba najdłuższy jak do tej pory hahahaha. powtórzę to co pisze pod każdym rozdziałem, zdaję sobie sprawę z tego, że to ff jest bardzo psychologiczne i nie ma żadnej konkretnej fabuły, ale lubię je pisać. chciałabym jeszcze podziękować za 0,5k wyświetleń, bo to moje największe osiągnięcie w pisaniu jak do tej pory (dobra 4 z rozprawki była największym ale shhh😂) przepraszam za błędy, comments&votes


see you later // z.a.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz