~You won't fuck my friend~

742 81 113
                                    






-Przykro mi, Frank, ale chyba nici z naszego wypadu nad jezioro- powiedział Gerard, kiedy jedliśmy obiad w szkolnej stołówce. Właśnie podnosiłem do ust łyżkę zupy, ale natychmiast ją opuściłem, słysząc te słowa. -Lindsey zaprosiła mnie na obiad do swoich rodziców, stwierdziła, że powinniśmy lepiej się poznać...

-Ale umawialiśmy się już tak dawno na ten weekend!- prawie krzyknąłem. Ludzie siedzący przy sąsiednich stolikach spojrzeli na nas ciekawsko. Poczerwienialem na twarzy i powróciłem do jedzenia.- Znów mi to robisz- dodałem spokojniej pomiędzy łyżkami zupy. -Po raz kolejny odwołujesz coś, bo Lindsey. Lindsey to, Lindsey tamto. Szlag mnie trafi!

-Cii, wyluzuj- Gee wydawał się nieporuszony i jadł dalej.- Przecież  równie dobrze możemy jechać za tydzień. Nic się nie stanie...

-A za tydzień powiesz, że idziesz z nią do kina- warknąłem, ciskając łyżką w pusty już talerz.- Albo na spacer. Albo do niej. Kurna, albo oświadczysz mi, że zaruchałeś, ona jest w ciąży i musisz przy niej siedzieć.

-Nie- powiedział Gerard, jego ton stał sie nieco nerwowy. Wytarł usta wierzchem dłoni i westchnął.- Wiesz, że mi na niej zależy...

-Ale kiedyś zależało ci też na mnie- przerwałem mu.- A od kiedy jest Lindsey, masz mnie w dupie. Jakbym nie istniał. Odwołujesz wszystkie umówione rzeczy. Nie widujemy się już poza szkołą.- wyrzucałem z siebie słowa jak z karabinu.- Tęsknię za normalnymi spotkaniami. Wygłupami. Co się stało z naszą przyjaźnią?

Gerard oparł podbródek na dłoni i przez chwilę tylko na mnie patrzył, jakby miało mi to coś wyjaśnić.  Jego oczy wydawały mi się smutne. Wreszcie powiedział:

-Dorastamy. Jesteśmy przyjaciółmi, ale u dzieci znaczy to coś innego, niż u nastolatków. Wtedy przyjaźń jest najważniejsza na świecie i nic innego się nie liczy. A teraz ja mam swoje życie i dziewczynę. Jest dobrze Przecież tobie się też układa z Nick'iem.- Nick to mój chłopak. Na wspomnienie o nim zacisnąłem pięści.-Tobie na nim też pewnie zależy. Wiesz, co czuję. Miłość nie wybiera. Czasem musimy się na coś zdecydować. Kocham Lindsey...

-Przyjaciel jest dla mnie ważniejszy, niż miłość. Traktuję cię jak brata, a nawet bardziej, niż brata. Myślałem, że więcej dla ciebie znaczę.- odparłem, nadal zagniewany. Wstałem od stołu i wziąłem swój talerz.- Do zobaczenia w weekend... A nie, przepraszam, ty wybrałeś twoją dziewczynę, zapomniałbym- rzuciłem ironicznie i odszedłem, zostawiając go z wyrazem zdziwienia na twarzy.

*
-Ale jak to? Znowu?- zapytał Nick, kiedy wyplakałem mu się w ramię, opowiadając o tym, co powiedział Gerard. -On robi sobie z ciebie jakieś żarty czy co? Co tydzień przychodzisz do mnie w takim stanie.. On cię wykończy! To nie jest przyjaciel- dodał, obejmując mnie ramieniem.

Siedzieliśmy na podłodze w pokoju Nicka.  To pomieszczenie zawsze działało na mnie uspokajająco. Błękitne ściany, szary dywan, okno zajmujące niemal całą ścianę, meble w kolorze jasnego drewna, obklejone plakatami zespołów i pianino w kącie- swoją drogą, Nick bardzo ładnie gra- tutaj zawsze mu się wyżalałem, płakałem i krzyczałem, a on umiał mnie pocieszyć i rozweselić.

Poznałem Nicka jakiś rok temu- a razem byliśmy od maja, krótko po tym, jak Gerard oświadczył mi, że ma dziewczynę. Załamałem się wtedy totalnie. Czułem, że ten fakt może bardzo źle wpłynąć na naszą przyjaźń- lubiłem mieć go na swoją wyłączność. Dlatego po tym szukałem oparcia w kimkolwiek. Szczerze, nawet nie wiem, czy kochałem Nicka. Był wspaniałym kumplem, zawsze mnie słuchał i pozwalał mi u siebie nocować, spędzać całe dnie, kiedy tylko tego potrzebowałem. Był nawet przystojny- wysoki, ale szczupły, z typowo męskimi rysami twarzy, umięśniony, o niesamowicie niebieskich oczach i czarnych jak smoła włosach. Kiedy mnie obejmował, czułem się bezpiecznie, całowanie go było przyjemne. Niby ideał, ale... Nie umiem nazwać tego uczucia. Nasza relacja nie przypominała typowego związku, opierała się raczej na tym, że Nick był moim psychologiem, pocieszycielem i oparciem. Żywiłem do niego wielki szacunek i wdzięczność, ale czy to była miłość? On natomiast wyglądał na bardzo zaangażowanego w nasz związek. Powtarzał mi, że mnie kocha i jestem dla niego najważniejszy. Nigdy nie był zły, że wciąż płaczę z żalu przez mojego "przyjaciela" który obecnie niszczy mi psychikę. Nigdy nie był zazdrosny o to, że zależy mi na Gerardzie. Po prostu był przy mnie, Nick, mój promyczek słońca. Mój chłopak.

Give me (one) shot to remember (Frerard one shots)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz