~Do you care at all?~

797 90 53
                                    

A/n: Przygotujcie kawę albo herbatę, bo ten twór ma ponad 4k słów. Wiecie, taki przypływ weny na godzinkę pozwolił mi na napisanie tego. Enjoy.
/majki

Nasze spotkania miały na celu tylko seks.

Czuję się jak pieprzona dziwka, mówiąc to, ale tak było. Telefon, umówienie się- u mnie, u niego, gdziekolwiek- ostry, brutalny seks, czasem całymi godzinami- aż był zbyt zmęczony, żeby robić to dalej. Wtedy odchodził i zostawiał mnie ze łzami bólu na twarzy i poczuciem wykorzystania. Zero emocji, zero zaanagażowania, zero delikatności. Tylko zaspokajanie jego jebanych potrzeb.

Dlaczego wszystko tak się zmieniło?

Dlaczego w ogóle się na to zgodziłem?

***
Mój pierwszy raz był chyba czynnikiem decydującym o całej reszcie mojego życia. Odbył się trzy lata temu, kiedy miałem niespełna szesnaście wiosen. Osoba, z którą się "kochałem" (żeby nie nazwać tego brzydziej) wydawała się jak najbardziej odpowiednia. Chłopak z mojej szkoły, miał na imię John, omamił mnie totalnie. Był miły, poukładany, bogaty i dobrze się uczył. Lubiany przez wszystkich, zawsze otaczało go wielkie grono przyjaciół. Dlaczego wyszczególnił i wybrał mnie, zwyczajnego, cichego chłopaka? Tego nie wiem i nigdy się nie dowiem. Przeżyliśmy razem wiele miłych chwil. Nigdy nikt z nas nie powiedział, że jesteśmy oficjalnie w związku czy coś, ale tak to wyglądało. Odprowadzał mnie do domu po lekcjach, chodziliśmy razem na treningi piłki ręcznej i wszystko malowało się bardzo ładnie. Nigdy mi nie powiedział, że mnie kocha. Ja też nigdy tego nie powiedziałem. Chciałem powiedzieć, ale zdawało mi się to tak oczywiste, że się powstrzymałem. Po jakichś dwóch miesiącach zaproponował mi seks- nie mając zielonego pojęcia o tym i nie będąc pewnym swojej orientacji, po prostu mu uległem. Gdybym tylko wiedział, jak to będzie wyglądać... To była najgorsza decyzja w moim życiu. Byłem głupi, naiwny i przekonany, że kieruje nim jakieś uczucie. Teraz cholernie żałuję.

To nie był gwałt, zważywszy na to, że zgodziłem się na to i może nawet podświadomie tego pragnąłem. Jednak czułem się zgwałcony- to, co zrobił, było tak dalece inne od mojego wyobrażenia prawdziwego seksu, takiego z miłości, pełnego namiętności i uczuć. Potraktował mnie jak dziwkę, zrobił ze mną wszystko, co zechciał, przyprawiając mnie i siniaki i ból w całym ciele. Płakałem, krzyczałem, żeby przestał. To jednak tylko pokrzepiło go w kontynuowaniu tego wszystkiego. Dziwne, że wyszedłem z tego bez poważnych obrażeń. Kiedy skończył, jakimś cudem udało mi się uciec. Biegłem na oślep, żeby tylko go zgubić, z zapuchniętymi od płaczu oczami i obolałym ciałem. Gdy dotarłem do domu, mama zobaczywszy mnie w takim stanie, chciała dzwonić na policję. Odciągnąłem ją od tego pomysłu- po pierwsze, bałem się wyjawić jej, co naprawdę się stało. A po drugie, że jeśli wrobię Johna w odpowiedzialność za to, zrobi to jeszcze raz. Tak samo, albo jeszcze gorzej.

Zamknąłem się w pokoju i nie chciałem z niego wychodzić. Prawie nie jadłem i w ogóle nie kontaktowałem się ze światem. Nie chodziłem do szkoły przez cały tydzień, po części ze strachu, po części dlatego, że nie chciałem pokazywać się w takim stanie ludziom. Czułem wstyd za siebie, za swoje ciało, za to, że dałem się tak wykorzystać. Czułem się zerem.

Kiedy wreszcie za namową matki udałem się do szkoły, przywitali mnie wszyscy- w negatywnym sensie. John rozpuścił po całym liceum plotkę, że jestem gejem i że to ja zachęcałem go do seksu, a on bardzo niechętnie się zgodził i że było beznadziejnie. Wszyscy śmiali się ze mnie i wytykali palcami. A ja nie mogłem nic zrobić, nic odpowiedzieć- bo wtedy wydałoby się, że nie umiałem się przed nim obronić, a tego nie chciałem.

Byłem wyśmiewany i poniżany z powodu tego skurwiela. Jednak udowodniłem mu, że umiem sobie poradzić, i po tym emocje w szkole ucichły.

Pewnego dnia, kiedy podbiegł do mnie   i dla żartu klepnął mnie w tyłek, czemu oczywiście towarzyszyły oklaski i gwizdanie całej jego paczki przyjaciół- odwróciłem się błyskawicznie i przywaliłem mu w twarz tak mocno, że przewrócił się na podłogę. Emocje poniosły mnie wtedy totalnie i po chwili siedziałem na nim okrakiem i tłukłem jego głową o posadzkę na dziedzińcu. Zaczął się wydzierać, żebym przestał, przy każdym słowie plując krwią z nabitej wargi i przygryzionego języka, ale ja naprawdę chciałem go wtedy zabić. Zresztą, on nie przestał, kiedy go o to prosiłem. Uczniowie zgromadzili się i patrzyli na nas, jakbyśmy byli widowiskiem w cyrku, a ja okładałem go, przelewając w każdy cios cały mój żal i frustrację. Może i bym go zabił, gdyby nie nauczycielka historii, która przechodziła przez dziedziniec. Odciągnęła mnie od ledwie przytomnego Johna- na pożegnanie zasadziłem mu jeszcze kopa w twarz, przez kilka tygodni miał podbite oko- i zawlokła do dyrektora. "Na dywaniku" nie czułem się zły czy winny. Z uśmiechem przyznałem się do swojego czynu i powiedziałem, że jestem dumny z tego, co zrobiłem. Bo była to prawda. Cholernie się cieszyłem. Dyrektor patrzył na mnie szeroko otwartymi oczami i po chwili milczenia wysłał mnie na badania do szkolnego psychologa.

Give me (one) shot to remember (Frerard one shots)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz