Rozdział 4 Za kratami

133 11 0
                                    

Raito obudził się na zimnej posadce. Nie wiedział co się dzieje. Obejrzał się dookoła. Wszędzie metal. Przed sobą miał kraty, a za nimi strażnik. Dopiero po chwili zdał sobie sprawę. Jest w więzieniu.

W Omashu funkcjonuje jedno więzienie. Od czasu okupacji zostało ono powiększone i zadbano, aby w pobliżu nie było żadnego kawałka ziemi. 

Chłopiec znajdował się w małej celi. W rogu było małe okienko, które było jedynym źródłem światła. Na dworze było ciemno. Tylko w korytarzu paliła się słabo mała lampka. -Pomocy!- Krzyknął przerażony. Nie wiedział co się z nim stanie. Czy w ogóle przeżyje?

-Cicho bądź, chcemy spać!- Warknął więzień z celi obok. 

-Wojsko już nie ma co robić, tylko aresztuje dzieciaki?- Odezwał się starszy pan z celi na przeciwko.

Strażnicy szybko zareagowali. -Cicho tam! Śpijcie. Rano czeka was transport do ziem Narodu Ognia.- I wtedy chłopca coś ukuło w sercu. Był naprawdę przerażony. Nie mogą go przetransportować. Przecież wtedy, jego rodzeństwo go nie znajdzie. Uratują mnie, muszą...

***

Byłam bardzo przejęta. Cały czas chodziłam po mieszkaniu, wyczekując odpowiedniej godziny. Kim była osoba która do nas napisała. Jak nam pomoże? Tyle pytań, a odpowiedzi zero. 

-Uspokój się. Musimy trzeźwo myśleć.- Odezwał się, wiecznie spokojny Ich, który sam tracił cierpliwość co do naszego brata. Czy on się w ogóle nim przejmował? -Jak mam się uspokoić. Mój, twój, nasz brat jest w więzieniu! Możliwe że go zabiją jeśli go nie uwolnimy

-Musimy obmyślić plan jak tam się dostaniemy. Przecież więzienia pilnują strażnicy.

-Ten ktoś, pisał że nam pomoże.

-Naprawdę w to wierzysz? Nikt nie przyjdzie, będziemy musieli sami uratować Raito.

-Może i masz rację. Ale nie ma czasu. Zaraz pierwsza. Trzeba spróbować...

***

Raito próbował zasnąć. Nie mógł. Leżał pod małym oknem i gapił się w okno. Liczył gwiazdy. Dzisiaj była naprawdę piękna noc. Nagle, coś go przyćmiło. Dosłownie. Dostał czymś w czoło. Chwilę mu zajęło żeby zrozumieć co jest grane. Chwila? Czym dostał? Węglem.

Baryłka węgla leżała teraz w jego rękach. Mógł z nią zrobić co chce. Musiał wykorzystać okazję. Nie zastanawiał się skąd ten węgiel się wziął. Były teraz ważniejsze rzeczy o których należało myśleć.

***

Przybyliśmy na miejsce. Teren więzienia nie był zbyt dobrze oświetlany. Nie weszliśmy pod bramę więzienia. Zauważono by nas. Staliśmy w ciemnym miejscu, i czekaliśmy. 

-Która może być godzina?- zapytałam Ichigo.

-Nie wiem, ale czekamy długo, za długo.

Z więzienia dało się usłyszeć krzyki. - Zamieszanie w prawym skrzydle!-Krzyczeli strażnicy. -Wszyscy do prawego skrzydła!

***

Zamieszanie było słychać również w środku budynku. Krzyki obudziły więźniów.

-Zaraz wracam. Nie próbujcie niczego głupiego.- Warknął strażnik i zniknął za drzwiami.

-Ehh co znowu? Tak samo było gdy przywieźli tych magów ziemi kilka miesięcy temu.- Marudził staruszek z celi na przeciwko. Raito słysząc to znieruchomiał. Musiał się dowiedzieć więcej. Ale najpierw, trzeba było się uwolnić. 

Chłopiec z kawałka węgla zrobił klucz. Taki, żeby pasował do jego zamka. Zajęło mu to chwilę. Drzwi się otworzyły i był wolny. -Nas też uwolnij!- Krzyknął ktoś z głębi korytarza.- Rai naprawdę chciał to zrobić, ale kształtowanie tego kawałka ziemi na odpowiedni klucz zajęłoby mu za dużo czasu. Podszedł więc do dziadka na przeciwko. -Co wiesz o tych magach których przywieziono tu kilka miesięcy temu?

-Powiem ci wszystko, tylko mnie uwolnij. 

-Ale jak? Nie mam czasu...

-Uwolnij tylko mnie, ja pomogę reszcie- Raito zrobił jak ten powiedział. Otworzył mu drzwi i oddał kawałek węgla. -Powiedz...

-Wszystkich magów ziemi zamordowano na miejscu. Teraz leć, ratuj swoją skórę, ja pomogę reszcie.

Ta informacja zszokowała chłopca. Ale nie mógł tak stać. Rzucił się do wyjścia, podczas gdy nieznajomy pobiegł w przeciwnym kierunku. Uciekając zauważył go jeden ze strażników. -Łapać uciekiniera!

Był już na placu. Miał do pokonania tylko parometrowy płot. Ale zaraz. Coś go złapało za pachy i dosłownie przerzuciło na drugą stronę. Tam już czekali na niego jego rodzeństwo. Chłopak spojrzał za siebie. Ujrzał mężczyznę w brązowym płaszczu i kapturze. -Pomogłem wam, teraz uciekajcie.- Rzucił, i zniknął w ciemnościach.

***

Złapałam brata w objęcia. Chwilę później mieliśmy pod stopami grunt. Wybiliśmy się z ziemi w bezpieczne miejsce. Teraz mogliśmy świętować nasze zwycięstwo. 

-Jesteś cały, nie mogę w to uwierzyć! Udało się! Tylko...Rai? Czemu płaczesz?

-Nasza mama....powiedzieli że wszystkich zabili na miejscu...nie żyje

Długo nie mogłam przetrawić tych informacji. To nie mogła być prawda! Nie mogła!


Awatar: Historia OmashuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz