Cisza stawała się coraz bardziej uporczywa, a wtedy człowiek myśli tylko o tym, co ma powiedzieć żeby ją przerwać. To najgorsze chwile w życiu. Na szczęście babcia Lucasa postanowiła zacząć rozmowę.
- Muszę was zostawić, przyszli nowi klienci – powiedziała i ruszyła w stronę wielkiej wjazdowej bramy, przy której zatrzymywały się samochody. A jednak może być jeszcze gorzej.
- Jesteś Isabella, wnuczka Anne, babcia o tobie wspominała – powiedział, zaczynając rozmowę. Jestem mu bardzo wdzięczna, że nie musiałam znowu wysilać mojego mózgu nad tym co powiedzieć. Boję się, że by się przegrzał, jeśli jeszcze tego nie zrobił. Teraz mu odpowiemy, tylko się nie rumieńmy.
- Możesz mówić Belle – jak na razie nie jest źle – miło cię poznać.
No i dno, nie stać cię na nic innego Isabello.
- Ciebie również, moja babcia jest całkiem spoko, ale podejrzewam że zostawiła nas samych specjalnie, jakbyś mogła zobaczyć czy patrzy w naszą stronę, tak potajemnie – uśmiechnął się i nieznacznie przekrzywił głowę na prawo, zachęcając do działania.
Zrobiłam co mi kazał i roześmiałam się cicho. Liz siedziała na rozkładanym krzesełku i patrzyła z szerokim uśmiechem wprost na nas.
- Nie przejmuj się, moja babcia nie jest nic lepsza, sama szuka mi partnera na świąteczny festyn, tego nic nie przebije – odparłam z uśmiechem. Nareszcie rozmowa nabiera jakiegoś kształtu.
- Wiesz wydaje mi się, że one się jakoś umówiły, twoja babcia dosyć długo rozmawia przez ten telefon.
I za chwilę, jakby słyszały całą naszą rozmowę, babcia Anne i Liz zaczęły iść w naszym kierunku.
- A nie mówiłem – Lucas pochylając się, dodał mi na ucho, poczym uśmiechnął się tym swoim uroczym uśmiechem. Ma w sobie to coś. Patrząc w jego niebieskie oczy, czułam jak ciepło rozprzestrzenia się po całym moim ciele. Trey się do niego nie umywa.
- Kochanie, dzwoniła ciocia Helen, miała jakiś wypadek i jest w szpitalu. Muszę do niej natychmiast jechać, nie zdążę cię nawet zawieść do domu – powiedziała Anne podchodząc do nas dostatecznie blisko.
- Nic się nie stało, jedź już. Pojadę autobusem – odrzekłam, wskazując ręką na nasz samochód. Tak naprawdę nienawidzę jeździć autobusem, no ale co innego mi pozostaje.
- A co z choinką ? – zapytała zerkając na ogromne drzewko postawione przy płocie.
- Och, przecież Lucas może cię podwieść - wtrąciła się Liz
- Nie chciałabym robić problemów, nie trzeba – odparłam w pośpiechu. Podróż stąd do naszego domu trwa dwadzieścia minut. Jak ja znajdę tyle tematów do rozmowy ?
- Z chęcią cię zawiozę – odpowiedział Lucas nie zostawiając mi innego wyboru niż spędzić z nim co najmniej dwadzieścia minut , sam na sam w zamkniętym samochodzie.
Anne poszła do naszego starego poloneza, a ja razem z Lucasem niosącym olbrzymie drzewko świąteczne na ramieniu, do jego samochodu. Liz pomachała nam na pożegnanie, uśmiechając się ciepło. Zakładam że to też miały zaplanowane.
Wsiadając do opla Lucasa, poczułam świeży zapach cytryny i mięty, zapewne z odświeżacza powietrza. Było zimniej o jakieś trzy stopnie niż na dworze i żeby się rozgrzać pocierałam i chuchałam na ręce. Lucas zapakował jodłę do bagażnika i wsiadł do auta, zapalając silnik. W samochodzie momentalnie zrobiło się ciepło, a ja mogłam zaprzestać, robienie ćwiczeń rozgrzewających. Jechaliśmy w milczeniu, co aż tak bardzo mi nie przeszkadzało. Cisza była... nawet uspokajająca, a ja nie czułam się zbytnio niezręcznie.
CZYTASZ
My Only Wish
RomanceCo mogę o sobie powiedzieć? Jestem dosyć niską brunetką, mam na imię Belle Holoway i moje życie naprawdę było jak z bajki, dopóki nie zjawiła się w nim bestia...