Rozdział 13

71 6 0
                                    

I po raz kolejny nie miałam możliwości wyboru. Ciągnięta za rękę przez Alexa po pierwsze nie mogłam się wyrwać, a po drugie wcale tego nie chciałam. Gdy tylko ubraliśmy się, natychmiast zostałam wyciągnięta na zewnątrz. Na szczęście, nie było, aż tak bardzo zimno ani ciemno.

- Mogłabym wiedzieć dokąd idziemy? – zapytałam, gdy zorientowałam się, że raczej nie usłyszę odpowiedzi.

- Za chwilę zobaczysz.

Szliśmy przez park niecałe pięć minut, a drogę oświetlały nam pobliskie lampy i światło księżyca. Alex ciągnął mnie za rękę, a ja posłusznie podążałam za nim. Zatrzymał się dopiero przy jakiejś żelaznej bramie i kazał mi zaczekać, więc stałam tam i czekałam. W jednej chwili przed moimi oczami ukazało się rozświetlone milionami małych lampek wesołe miasteczko. Tak, wesołe miasteczko w środku lasu. Nie wierzyłam własnym oczom. A gdy zaczęła grać muzyka, także uszom. Stałam tak po prostu i nie mogłam uwierzyć.

Wtem, poczułam czyjąś rękę na swoim ramieniu i przed oczami przeleciało mi tysiąc możliwych scenariuszy. Bez chwili namysłu, złapałam rękę napastnika i powaliłam go na ziemię. Gdyby nie lekcje karate, nie wiem co mogłabym teraz zrobić.

- Auć! – usłyszałam dźwięk i szybko odwróciłam się do tyłu.

Jednak może te lekcje karate, to nie był taki dobry pomysł.

Alex leżał na ośnieżonej ziemi, próbując wstać po moim występie. Podałam mu rękę i pomogłam się podnieść.

- Naprawdę przepraszam, myślałam że to...

Alex wstał i rozmasowywał ramię.

- Nic mi nie jest, ale jeśli tak bardzo chciałaś się pochwalić swoimi umiejętnościami, to mogłaś mi to pokazać dopiero na jakiejś piątej randce.

Zmarszczyłam brwi.

- A to niby jaka jest?

- No druga, ale możemy się już umówić na trzecią – odpowiedział, posyłając mi uwodzicielski uśmiech.

- Nie dzięki. Co to za miejsce?

- Zaczęli tu kiedyś budować wesołe miasteczko, ale niewiadomo dlaczego zrezygnowali i zostawili wszystko tak jak jest. Przez ogrodzenie da się spokojnie przejść, więc jeśli chcesz możemy albo wracać do tej zatłoczonej sali, albo zostać tutaj i bawić się o niebo lepiej. Jestem mistrzem w rzucaniu do celu.

- To masz pecha, bo ja też – odpowiedziałam, przechodząc przez dziurę w metalowym płocie. Obym tylko nie uszkodziła sukienki. Babcia mnie zabije. Albo jeszcze gorzej, zapyta co w niej robiłam. A wytłumaczenie ,,przechodziłam przez płot do wesołego miasteczka, ukrytego w środku lasu, o którym nikt nie wie'' chyba nie jest za dobre.

Po godzinie rywalizowania ze sobą we wszystkich możliwych konkurencjach na terenie wesołego miasteczka, byłam zmęczona jak nigdy w życiu. Siedziałam koło Alexa na ławce, patrząc w niebo, na którym zaczęły się pojawiać pierwsze gwiazdy.

- Więc mamy remis? – zapytał Alex, wyrywając mnie z zamyśleń.

- Nie, to ja wygrałam.

- Uznajmy że tak.

Zmarszczyłam brwi.

- Oczywiście że tak – odpowiedziałam urażona. FACECI. – Gdyby była tu jeszcze jakaś konkurencja, na pewno bym ją wygrała.

Alex rozejrzał się dookoła i uśmiechnął się sam do siebie, napotykając na swojej drodze diabelski młyn.

- Chyba jest jeszcze jedna konkurencja. Widzisz te dwie drabiny, prowadzące do kabiny numer 12? Jedna jest twoja, a druga moja. Kto pierwszy na górze – pokazał ręką sam szczyt ogromnego koła. – Wygrywa.

My Only WishOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz