I po raz kolejny nie miałam możliwości wyboru. Ciągnięta za rękę przez Alexa po pierwsze nie mogłam się wyrwać, a po drugie wcale tego nie chciałam. Gdy tylko ubraliśmy się, natychmiast zostałam wyciągnięta na zewnątrz. Na szczęście, nie było, aż tak bardzo zimno ani ciemno.
- Mogłabym wiedzieć dokąd idziemy? – zapytałam, gdy zorientowałam się, że raczej nie usłyszę odpowiedzi.
- Za chwilę zobaczysz.
Szliśmy przez park niecałe pięć minut, a drogę oświetlały nam pobliskie lampy i światło księżyca. Alex ciągnął mnie za rękę, a ja posłusznie podążałam za nim. Zatrzymał się dopiero przy jakiejś żelaznej bramie i kazał mi zaczekać, więc stałam tam i czekałam. W jednej chwili przed moimi oczami ukazało się rozświetlone milionami małych lampek wesołe miasteczko. Tak, wesołe miasteczko w środku lasu. Nie wierzyłam własnym oczom. A gdy zaczęła grać muzyka, także uszom. Stałam tak po prostu i nie mogłam uwierzyć.
Wtem, poczułam czyjąś rękę na swoim ramieniu i przed oczami przeleciało mi tysiąc możliwych scenariuszy. Bez chwili namysłu, złapałam rękę napastnika i powaliłam go na ziemię. Gdyby nie lekcje karate, nie wiem co mogłabym teraz zrobić.
- Auć! – usłyszałam dźwięk i szybko odwróciłam się do tyłu.
Jednak może te lekcje karate, to nie był taki dobry pomysł.
Alex leżał na ośnieżonej ziemi, próbując wstać po moim występie. Podałam mu rękę i pomogłam się podnieść.
- Naprawdę przepraszam, myślałam że to...
Alex wstał i rozmasowywał ramię.
- Nic mi nie jest, ale jeśli tak bardzo chciałaś się pochwalić swoimi umiejętnościami, to mogłaś mi to pokazać dopiero na jakiejś piątej randce.
Zmarszczyłam brwi.
- A to niby jaka jest?
- No druga, ale możemy się już umówić na trzecią – odpowiedział, posyłając mi uwodzicielski uśmiech.
- Nie dzięki. Co to za miejsce?
- Zaczęli tu kiedyś budować wesołe miasteczko, ale niewiadomo dlaczego zrezygnowali i zostawili wszystko tak jak jest. Przez ogrodzenie da się spokojnie przejść, więc jeśli chcesz możemy albo wracać do tej zatłoczonej sali, albo zostać tutaj i bawić się o niebo lepiej. Jestem mistrzem w rzucaniu do celu.
- To masz pecha, bo ja też – odpowiedziałam, przechodząc przez dziurę w metalowym płocie. Obym tylko nie uszkodziła sukienki. Babcia mnie zabije. Albo jeszcze gorzej, zapyta co w niej robiłam. A wytłumaczenie ,,przechodziłam przez płot do wesołego miasteczka, ukrytego w środku lasu, o którym nikt nie wie'' chyba nie jest za dobre.
Po godzinie rywalizowania ze sobą we wszystkich możliwych konkurencjach na terenie wesołego miasteczka, byłam zmęczona jak nigdy w życiu. Siedziałam koło Alexa na ławce, patrząc w niebo, na którym zaczęły się pojawiać pierwsze gwiazdy.
- Więc mamy remis? – zapytał Alex, wyrywając mnie z zamyśleń.
- Nie, to ja wygrałam.
- Uznajmy że tak.
Zmarszczyłam brwi.
- Oczywiście że tak – odpowiedziałam urażona. FACECI. – Gdyby była tu jeszcze jakaś konkurencja, na pewno bym ją wygrała.
Alex rozejrzał się dookoła i uśmiechnął się sam do siebie, napotykając na swojej drodze diabelski młyn.
- Chyba jest jeszcze jedna konkurencja. Widzisz te dwie drabiny, prowadzące do kabiny numer 12? Jedna jest twoja, a druga moja. Kto pierwszy na górze – pokazał ręką sam szczyt ogromnego koła. – Wygrywa.
CZYTASZ
My Only Wish
RomanceCo mogę o sobie powiedzieć? Jestem dosyć niską brunetką, mam na imię Belle Holoway i moje życie naprawdę było jak z bajki, dopóki nie zjawiła się w nim bestia...