Pora Powiedzieć NIE

1.1K 47 5
                                    

Ale może najpierw powiem, jak się tu znalazłam. Na początek się przedstawię.
Mam na imię Vea i mieszkam w Korei Południowej od 3 lat.
System nauczania jest w tym kraju dość...nietypowy, przynajmniej dla mnie.
Oczywiście Vea nie jest moim prawdziwym imieniem. Tego prawdziwego nie mam ochoty wyjawiać.
Wracając do szkoły...Ta buda jest inna, niż w Polsce. Tutaj nosi się mundurki i słucha uważnie na lekcji. W powietrzu wisi burzowa chmura plotek i bat nauczyciela, który pomimo rzekomego zakazu nie waha się stosować kar cielesnych. Może to właśnie z tych powodów młodzież tak często się buntuje, i ja nie jestem wyjątkiem.
Tu liczy się kasa starych.
Nie masz hajsu - jesteś nikim. Nieważne, jak dobrze się uczysz. A jeśli i nie masz hajsu, i uczysz się też nienajlepiej, to już w ogóle jesteś zerem.

Moja matka ma tu dobrą pracę, a stary jest właścicielem firmy reklamowej, więc sami wiecie. Nie jest najgorzej.
Na moim miejscu chciałoby się pewnie znaleźć wiele dzieciaków, ale mnie taka rzeczywistość na dłuższą metę, powiedzmy sobie szczerze, wykańcza. Dlatego...

Wszystko zaczęło się pewnego piątkowego wieczoru w domu mojej przyjaciółki Yeji.

- No weź mała. Musisz się kiedyś rozerwać. - Yeji rzuciła na łóżko swoje amarantowe szpilki, po czym wróciła do grzebania w szafie. - Ubieraj sie, rób makijaż, wychodzimy za 15 minut.
- Zwariowałaś? O 22 muszę być w domu. Najpóźniej o 22! - wstałam nerwowo z krzesła przy toaletce. Yeji westchnęła ciężko i przewróciła oczami.
- Oho, oby tak dalej, a na pewno staniesz się szczęśliwa i niezależna. - prychnęła z sarkazmem. - Masz 30 sekund na decyzję.
Spojrzałam na swoje odbicie w lustrze toaletki. Zmęczona twarz, przez to siedzenie do późna nad książkami miałam już oczy czerwone jak królik. Włosy związane w kitkę już nie pamiętają jak to jest być wolnymi.
- Masz rację. - Usiadłam z powrotem na krześle. - Kiedyś trzeba się zabawić. Masz jakąś fajną szminkę?
- To jest moja dziewczynka! - zachichotała Yeji. - Zrobimy z ciebie taką laskę, że wszystkim gacie pospadają.

"Tylko do 22" , powtarzałam sobie w duchu. "Nie dłużej".

Punktualnie o 20 wyszłyśmy z domu Yeji na autobus.
Autobus, oczywiście, do Hongdae.

-----------------------------

- Gdzie konkretnie jedziemy? - zapytałam przyjaciółkę rozsiadając się na jednym z tylnych siedzeń autobusu.
- Do M.I. - odpowiedziała z uśmiechem Yeji przyglądając się swojemu odbiciu w jednej z szyb, poprawiając szminkę.

M.I. to jeden z popularniejszych klubów w dzielnicy Hongdae w Seulu. Słyszałam kilka razy, że osoby z naszej szkoły wybierały się tam na imprezy. Nawet Yeji tam czasem bywa. Ale ja do tej pory nie miałam okazji. Ani też zezwolenia.

Wysiadając z autobusu czułam ekscytację wymieszaną ze strachem. A co jeśli ktoś mnie rozpozna i podkabluje ojcu? I oczywiście, stary wścieknie się niemiłosiernie, jeśli wrócę spóźniona.

Razem z Yeji weszłyśmy do klubu. Normalnie nikt nie wpuszcza do klubu nocnego niepełnoletnich uczniów, ale Yeji wszędzie ma znajomości. Okazuje się, że na bramce też. Nigdy nie pytałam, jak je wszystkie zawarła.
Już przy wejściu poczułam duszny zapach alkoholu i mieszanki perfum. Wiedziałam, czego się spodziewać - lasek w miniówkach i dekoltach ocierających się o napalonych kolesi, czekających, aż jakaś będzie na tyle pijana, żeby zabrać ją do któregoś z tych popularnych hoteli, gdzie zapłacą za jedną noc w celu przelotnego numerku. A później taka panienka widzi dwie kreski, jest płacz i zgrzytanie zębów i szukanie ojca dziecka. Ile znam takich przypadków? Zbyt dużo.

- Choć, napijemy się i zejdzie ci to napięcie. - Yeji pociągnęła mnie za nadgarstek do baru.
Nie powiem, że wcześniej nie próbowałam alkoholu. Mam 18 lat i w Polsce byłabym już pełnoletnia. Tu muszę czekać jeszcze rok. Tam we wspaniałych czasach gimbazy pijało się po domówkach. Zwykle płaciliśmy jak za woły, żeby ktoś z dowodem kupił nam wyposażenie, ale było warto.
Po przeprowadzce do Korei skończyła się moja wolność, no starzy stali się typowymi zasadniczymi koreańskimi rodzicami.
Strzeliłyśmy sobie kilka kieliszków soju, które moja dawno już nie pijąca głowa od razu złapała, i pobiegłyśmy na parkiet.

Nie wiedząc kiedy, zostałam sama na środku parkietu, otoczona wgapionymi we mnie z podziwem ludźmi. Nagle stałam się królową parkietu, w skórzanych szortach i różowych szpilkach Yeji. Ja, która pierwszy raz zjawiła się na jakiejkolwiek imprezie w klubie.

Nie wiedziałam, co się dzieje, kiedy na sali rozległy się głośne krzyki i gwizdanie, dopóki nie poczułam pary rąk chwytającej mnie za biodra od tyłu.
Odwróciłam się i zobaczyłam całkiem przystojnego, dość wysokiego chłopaka. Spojrzał na mnie od góry do dołu i z powrotem, po czym przygryzł dolną wargę.
Przeszły mnie ciarki. Ale nie mogłam tego mu tak darować. Dopiero zdobyłam mój tytuł królowej parkietu, nie mogłam tak po prostu dać mu go sobie odebrać. Nawet takiemu przystojnemu kolesiowi jak on. ZWŁASZCZA takiemu przystojnemu kolesiowi jak on.
Tu rozpoczęła się prawdziwa walka na taniec.

--------------------------

Nim się zorientowałam, wybiła 23. Spojrzałam na zegarek.

- Cholera!! - złapałam Yeji za ramię i zbiegłam z parkietu. - Stary mnie utopi.
Mimo protestów Yeji, wyszłyśmy z lokalu tylnym wyjściem.
Oczywiście, nie obeszłoby się bez problemów.

- Proszę, a dziewczyny to pewnie wracają z jakiejś imprezki...- Na drodze stanęło nam trzech facetów w średnim wieku. Jeden z nich miał na sobie czarną skórzaną kurtkę.
- Zejdź z drogi, śmierdzielu. - prychnęła Yeji.
- Przymknij się kretynko. - szepnęłam do niej. - Nie wystarczająco już mamy przesrane?
- Niewyparzona mordka nam się trafiła, co? - facet w czarnej kurtce podszedł do nas i złapał Yeji za podbródek. - Ciekawe, czy nada się do czegoś jeszcze niż gadanie.
- Nudzisz się, brzydalu? - usłyszałyśmy za plecami męski, ale młody głos. Odwróciłam się i ujrzałam wysokiego blondyna ubranego na ciemno.
- A żebyś wiedział, młody. - parsknął facet, puszczając Yeji, która od razu złapała się za podbródek i z obrzydzeniem zaczęła go wycierać. - A teraz stąd spadaj, przeszkadzasz mi w zabawie.
- Tylko, że chyba zapomniałeś...to MÓJ teren. - uśmiechniał się szyderczo blondyn.
Dopiero teraz zauważyłam, że za jego plecami stoi jeszcze dwóch chłopaków. Jednym z nich był...ten chłopak, z którym tańczyłam. Popatrzył na mnie i uśmiechnął się półgębkiem.

Kiedy jest się pijanym, wszystko dzieje się w przyspieszeniu. Nim się obejrzałam, banda blondyna oklepywała tamtych.
"W co ja się wpakowałam?" , pomyślałam sobie, kiedy zboczeniec w skórzanej kurtce i jego koledzy leżeli nieprzytomni na chodniku przed tylnym wejściem do klubu.
Obejrzałam się w poszukiwaniu Yeji. Nie było jej a w oddali słychać było tylko cichnący stukot jej obcasów.

Nie mogę uwierzyć, że mnie tak zostawiła.

- Nic ci nie jest? - chłopak z parkietu zdjął kurtkę i zarzucił mi ją na ramiona. - Twoja kumpela chyba się wystraszyła...
Popatrzył mi w oczy i znowu przeszedł przeze mnie ten ciepły dreszcz.
Pokiwałam głową.
- Daj spokój, Hobi. Pewnie nawet w ogóle nie mówi po koreańsku. - Machnął ręką trzeci z nich, dość niski, ale dobrze zbudowany.
- Przymknij się, Jimin. - uciszył go chłopak. I zwrócił się znowu w moją stronę.
- Jak ci na imię? - zapytał.
- Jestem...jestem Vea. - odpowiedziałam. - I całkiem dobrze mówię po koreańsku.
- Jestem J-Hope. - przedstawił się z uśmiechem.

Nim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć, moje uszy wypełnił zagłuszający dźwięk syren. Pewnie ktoś z klubu usłyszał coś i wezwał policję.
- Zmywamy się panowie! - krzyknął blondyn. - Gliny!
- A co z nią? - Mój chłopak z parkietu objął mnie ramieniem, jakby od tego zależało jego życie.
- Jedzie z nami. Chyba, że chce zostać zgarnięta na komisariat. - rzucił blondyn i dał znak, żebyśmy biegli.
Ciągnięta za rękę, chcąc nie chcąc wsiadłam z nimi do samochodu, który stał kawałek za klubem.
- Momencik! - krzyknęłam. - Muszę wracać do domu!
- Będziesz to musiała odłożyć na później. - powiedział ten drugi, Jimin, z tego co pamiętam.
Blondyn usiadł za kierownicą, a J-Hope obok mnie. Ruszyliśmy.

----- NOTKA OD AUTORKI :) -----

Haaa, witajcie, moje Army ;p Nie mam pojęcia, ile osób tu zaglądnie, ale mam nadzieję, że ktoś nie zrazi się tym moim chaosem i nie do końca grzecznym językiem °°
Miałam publikować dopiero po napisaniu całego, ale nie mogłam się powstrzymać 😂😂😂
Kolejne rozdziały już nabazgrałam na kartkach z notesu, przepisywanie ich troche zajmuje ;;
Zobaczymy ile będzie wyświetleń, głosów, komentarzy zanim zbiorę siły na napisanie kolejnych chapterów ✌
No to jeśli już tu jesteś...enjoy? ~ ;)

Jesteśmy Kuloodporni {BTS} opowiadanieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz