Baepsae

637 34 3
                                    

Popatrzyłam na swoje nogi. Moje rajstopy były kompletnie podarte, a do skórzanych szortów wyglądały jak strój klubowej striptizerki.
- Zajmę się tym! - V wstał z dywanu i skinął głową, żebym poszła za nim.
Zaprowadził mnie do swojego pokoju.
- Mieszkam tu z Jiminem i Jungkookiem. - oznajmił, otwierając przede mną drzwi. Przyznam, że jak na takich łobuzów mieli dość dobre maniery. A przynajmniej V i J-Hope. Nad Jiminem to bym się zastanowiła.
Porządek też utrzymywali nienaganny.
V podszedł do szafy i zaczął w niej grzebać.
- Jestem dość szczupły...- zaśmiał się. - Myślę, że moje ciuchy nie będą na tobie wisieć.
Wyjął z szafki parę sportowych szortów i koszulę w kratkę. Podał mi je z uśmiechem.
Nie było miejsca na protest. Miałam do wyboru ubrać się w męskie ciuszki albo dalej wyglądać jak źle traktowana prostytutka.
- Po prawej jest łazienka. - Nakierował mnie V. - W szafce nad umywalką są ręczniki. Weź prysznic, ubierz się i przyjdź do nas.
Potem głupkowato się uśmiechnął i wyszedł z pokoju.
Nie jestem pewna, czy on ma jakąś poważną chorobę psychiczną, czy jest po prostu z lekka głupi. Możliwe, że jedno i drugie.

Weszłam do łazienki. Już przy wejściu poczułam zapach wody toaletowej i innych pachnących mężczyznami kosmetyków. W kącie stał kosz pełen brudnych gaci...męskich brudnych gaci. Fuj.
Położyłam ciuchy V na półce i według jego instrukcji otworzyłam szafkę w poszukiwaniu ręcznika. Wzięłam pierwszy lepszy z rzędu.
Już zanim go rozłożyłam, zobaczyłam na nim naszywkę z napisem "Hobi". Odruchowo się uśmiechnęłam. Chyba nie pogniewa się, jeśli go pożyczę?

Wzięłam szybki prysznic, ubrałam się w czyste ciuchy i weszłam do salonu.
Na kanapie siedział Rap Mon, ewidentnie czekał na mnie.
- Gotowa? - zapytał, nie ruszając się z siedzenia.
- Na co? - odpowiedziałam zaskoczona.
- Na pierwsze zadanie. - oznajmił spokojnie, podnosząc się z kanapy.

Słucham? Jakie zadanie? Jestem z nimi dopiero niecały dzień, a oni już wyznaczają mi zadania?

- Musimy sprawdzić, czy się nadajesz.- Wyjaśnił Jimin, który właśnie wszedł do salonu.
Widać było, że to właśnie do niego lider ma największe zaufanie i po części dawał mu prawo się rządzić.
Z rezygnacją westchnęłam.
- Co muszę zrobić?
- Pozwoliłem sobie poszperać w informacjach na twój temat...-Rap Mon spojrzał w sufit z miną niewiniątka, po czym skierował wzrok na mnie. - Ponoć twoi starzy nie biedują.
- Że co proszę? - mało nie zachłystnęłam się powietrzem.
Czy on właśnie zasugerował, że mam okraść swojego starego?
- Wiesz, księżniczko...z czegoś trzeba się utrzymać. - prychnął lider. - Zadanie numer jeden : wyczyść konto ojczulka.

To zaczęło robić się jakieś chore. Nie, żeby było mi szkoda ojca, ale miałam tak po prostu okraść swoją rodzinę?
- Chyba nie mówisz poważnie. - zmrużyłam oczy. - Miałabym okraść własnego ojca?
- Ojciec, wujek, sąsiad, co za różnica? Nas takie wartości nie obchodzą. - wzruszył ramionami nieczule. - Co, wymiękasz?

On chyba szczerze cały czas liczył na to, że mnie wystraszy i pozbędzie się mnie. A z tego, co zdążyłam zauważyć, chłopcy mnie polubili, więc nie mógł tego tak po prostu zrobić.

- Nie. Nie wymiękam. - odpowiedziałam stanowczo. Nie dam mu się złamać.
Zwłaszcza, że nagle przypomniały mi się te wszystkie przykre rzeczy, które wydarzyły się przez mojego starego.
O tym, jak przez niego bez pożegnania zostawiłam moją najlepszą przyjaciółkę, ze względu na jego szansę na lepszą pracę, a on oczywiście powiedział mi o tym troszkę za późno.
O tym, jak wiele razy zmieniałam przez niego szkołę, bo każda wydawała mu się mieć za niski poziom.
Nawet o tym, jak umarła moja złota rybka, bo zostawił ją bez opieki kiedy wyjechaliśmy na wakacje na tydzień. Okłamał mnie, że sąsiadka będzie codziennie ją karmić...ale oczywiście jej o to nie poprosił.
On nigdy nie pytał mnie, czego chcę czy czego nie chcę. Czemu teraz miałabym być litościwa?
- Na prawdę to zrobisz? - zaśmiał się Rap Mon.
- A niby czemu nie? - wzruszyłam ramionami. - Teraz WY jesteście moją rodziną.
Jimin uśmiechnął się szeroko.

Sama się nie poznawałam. Ale ta zmiana, której zaczynałam dokonywać była początkiem czegoś nowego, może lepszego.
Oni, moi starzy, nie liczyli się dla mnie już w ogóle, tak jak nigdy ja nie liczyłam się dla nich. Teraz odbiorę im to, co zawsze przeważało nade mną.

- Mój ojciec odkłada w skarpetę od kiedy pamiętam. - wyjaśniłam, kiedy Jin przyniósł na stół śniadanie. - I tak planował kiedyś wysłać mnie za to na studia, a że to nie należy do moich marzeń...- wzruszyłam ramionami, przeżuwając kimbap. - ...po prostu wezmę co moje i rozplanujemy to inaczej.
Oczy lidera błyszczały z ekscytacją.
- Ale zanim posprzątam mu skarbonki, pozwól, że załatwię kilka formalności.

Wszystko dokładnie objaśniłam jemu i reszcie.
Zamierzałam pod nieobecność moich starych odwiedzić po raz ostatni nasz słodki domek, zabrać najważniejsze rzeczy oraz otworzyć sejf ojca i zgarnąć z niego wszystko, co tam się znajduje i mi się przyda.
Nigdy nie odkładał pieniędzy z banku, bo uznawał, że to nie do końca bezpieczne. Cóż, lepiej dla mnie. Z banku jednorazowo nie mogłabym zabrać takich pieniędzy.
A jeśli chodzi o dostęp do sejfu, hasło od dawna ma takie samo.
Zostawię im też list pożegnalny z objaśnieniem. O tej porze na pewno nie ma ich w domu. Na pewno są na mnie wściekli o twierdzą, że jak wrócę, to będę ich prosić, żeby nie dawali mi szlabanu. Trochę się zdziwią.
Telefon już dawno zgubiłam, więc nie sprawdzę, czy próbowali się dodzwonić.

- Hobi pojedzie z tobą. - zadecydował Rap Mon.
- J...ja? - zająknął się J-Hope. - Czemu akurat ja?
- Tak bardzo się zaprzyjaźniliście. - wyjaśnił Rap Mon. - Cykasz?
- Nie, no coś ty. - odpowiedział J-Hope patrząc na mnie.

Jeszcze tego wieczoru ja i J-Hope pojechaliśmy pod mój...i już nie mój dom.
- Na pewno poradzisz sobie sama? - zapytał zaniepokojony.
- Jasne, nie mam tego tak dużo. - Machnęłam ręką. - Ty tu zostań i obserwuj. W razie czego zatrąb.
Wysiadłam z auta i pobiegłam w stronę domu.

Tak jak się spodziewałam, o tej porze był pusty. Wstukując kod do drzwi zastała mnie głucha cisza.
W pośpiechu wpadłam do mojego pokoju, wyciągnęłam spod łóżka podróżną torbę i spakowałam najważniejsze rzeczy.
Następnie wbiegłam do sypialni rodziców i otwierając szafę wprowadziłam hasło do sejfu ojca. Prawię przewróciłam się na widok tego, co tam było.
- 30 milonów won...- wyszeptałam sama do siebie.
To jakieś 100 tysięcy na polskie pieniądze.
Drżącymi dłońmi wyjęłam pęki banknotów z metalowej skrzynki i po kolei wrzuciłam do torby.
Ostrożnie zamykając sejf i szafę wyszłam z pokoju, a na lustrze w hallu przykleiłam list, który przygotowałam wcześniej.

"Mamo, Tato,
To ja, Vea.
Mam się dobrze, nie musicie się martwić.
Ostatniej nocy opuściłam rodzinne gniazdko na dobre.
Jestem już dorosła, więc postanowiłam sama zacząć sobie radzić w życiu. Nie musicie już zwracać uwagi na moje potrzeby, które i tak nie były dla was takie ważne.
I jeśli spotkacie tę wariatkę Yeji, podziękujcie jej serdecznie i nie pytajcie, za co.
Wasza mała córeczka.
Ps. Tato, "pożyczyłam" trochę pieniążków z sejfu. Potraktuj to jako pogrzebowe dla Daisy. Tej mojej złotej rybki, pamiętasz?"

- To by chyba było na tyle. - powiedziałam sama do siebie, wzięłam torbę i zamknęłam drzwi za sobą.

- Ruszaj. - nakazałam, wsiadając do samochodu.
- Już? Po wszystkim? - zapytał zaskoczony J-Hope. - Ile tego jest?
- 30 milionów. - odpowiedziałam zapinając pas. - Jedź.
- ILE? - zapytał, jakby nie dosłyszał.
- Jedź, powiedziałam! - warknęłam.
J-Hope rechocząc złowieszczo przekręcił kluczyk w stacyjce i ruszyliśmy.
- Przestań rżeć - zaśmiałam się i szturchnęłam go w ramię.
- Rap Mon hyung udusi cię ze szczęścia. - pokręcił głową nie usuwając uśmiechu z twarzy.

Jesteśmy Kuloodporni {BTS} opowiadanieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz