Przyjaciele od serca

453 29 1
                                    

Minął już tydzień odkąd wróciliśmy z Jeju. Ja i Hobi czuliśmy się wobec siebie jeszcze trochę niekomfortowo, jednak było coraz lepiej z każdym dniem.

Ostatniego wieczoru Jimin i Rap Mon zniknęli gdzieś i dopiero o północy wrócili samochodem wypełnionym pudełkami z pizzą. Po raz kolejny zwątpiłam w ich inteligencję. Zawalili komuś całą stertę pizzy.

O tej porze nikt jeszcze nie spał, więc kiedy tylko wpadli do domu dusząc się ze śmiechu, wszystkie łebki siedzące w salonie odwróciły się w ich stronę.

- Zgadnijcie, co się stało! - śmiał się Jimin, ledwo łapiąc oddech.

Wszyscy popatrzyli się na niego jak na kretyna. Cały ufajdany był sosem do pizzy, ale najwyraźniej nie przeszkadzało mu to w dobrej zabawie.

- Jakieś małolaty zamówiły gigantyczny skład pizzy na jakąś imprezę. - kontynuował swoją opowieść, zdejmując usmarowaną sosem koszulkę, co lekko zgorszyło mnie, zarówno jak i pozostałych.

- I wykorzystując spryt naszego nieuchwytnego kolegi, mamy zafunfowany wieczór tematyczny. - skończył za niego Rap Mon, trącając zniesmaczony nagie ramię Jimina. -A on oczywiście musiał wypieprzyć się na pojemnik z sosem. Idź się umyj, brudasie.

Chcąc nie chcąc, zaśmiałam się z jego głupoty. Nadal byłam zła jak osa za tą niewyparzoną gębę i tyle razy próbował mnie przepraszać, tyle razy go totalnie zlewałam.

- Ktoś mi pomoże? - rozłożył ręce lider.
- No bo przecież tych leniów się nie doprosisz. - wstałam z posadzki, trącając po drodze V, który chyba nie miał zamiaru pomagać w czym innym niż w jedzeniu.

Razem z liderem poszliśmy do samochodu po jakże cenny towar.
- Dalej nie odzywasz się do Chima? - zapytał, podając mi kilka pudełek.
- Po tym, co odpierniczył? - prychnęłam. - A ty byś się odzywał?
- Słuchaj. - zaczął kazanie, zamykając za sobą bagażnik. - Rozumiem, tak się nie robi i w ogóle. Ale kiedyś trzeba wywalić tę kość niezgody.
- To nie takie łatwe. - wyjaśniłam. - Gadałam z nim tego samego dnia. Wyżaliłam się, a on obiecał, że zachowa wszystko w sekrecie.
- Taki jest Jimin. - powiedział spokojnie Lider Mon. - Widać, że mu teraz głupio. Nie mów, że nie widać.
- W sumie tak. - przyznałam, wzruszając ramionami.

A może on ma rację? Może powinnam schować dumę do kieszeni i przestać się gniewać? Każdy przecież popełnia błędy.

- Spójrz na to z innej strony. - Rap Mon podniósł pudełka. - Gdyby nie to, dalej podchodzilibyście do siebie z Hobim jak pies do jeża.
- Moment. - Zmrużyłam oczy. - Wiedziałeś o wszystkim?
- A myślisz, że z kim gadał Hobi? - zaśmiał się. - Podczas gdy ty wylewałaś się do Jimina, ja musiałem słuchać tego marudy. Tylko że on chyba wybrał lepszego rozmówcę.
- Skromność jest chyba jedną z tych cech, którą cię natura nie obdarzyła. - zażartowałam. - Chodźmy już lepiej, ta pizza pachnie za dobrze.

Chyba łapałam coraz lepszy kontakt z liderem. Mnie i Kookiego zdawał się traktować jak swoje młodsze rodzeństwo i nie miałam pojęcia czemu. Jego nastawienie do mnie zmieniło się trochę odkąd się poznaliśmy, jednak wciąż chciał mnie czegoś nauczyć, wciąż wyznaczał mi zadania i stawiał wymagania.

- Głodni? - weszłam do domu obłożona pudełkami z pizzą.
- Jasne! - podniósł się Hobi. - Pomogę ci z tym cateringiem.
Wziął ode mnie kilka pudełek i pomógł mi je zanieść na stół.
Jego serdeczny uśmiech całkowicie rozwiewał moje wszystkie zmartwienia. Gdyby nie Hobi, pewnie tęskniłabym za moim wcześniejszym życiem.
A co, jeśli właśnie poznałam tutaj miłość swojego życia? Wiem, ludzie już w coś takiego nie wierzą, ale to nie znaczy, że ona nie istnieje.
Nie był to może książe na pięknym koniu, w lśniącej zbroi iphonem szóstką i tysiącem obserwatorów na instagramie, mieszkający w bogatej dzielnicy, z dobrej rodziny. Ale był to dobry chłopak, z pięknym sercem, uroczym i szczerym uśmiechem. Był to taki zwyczajny, uroczy Hobi, łobiziak z ulicy, wrażliwy w środku, średnio wysoki i całkiem przystojny. A z każdym dniem jego twarz stawała się dla mnie coraz piękniejsza.

Zasiedliśmy przy stole i zaczęliśmy zajadać się pizzą, aż w końcu wszyscy z przejedzenia leżeli brzuchami do góry.

- Jedzenie w nocy jest niezdrowe. - stwierdził Jin. - Kiepska ze mnie pani domu, skoro wam na to pozwalam.
- Właśnie, że najlepsza!! - wyrwał się V. - Ja i tak jestem chudy, więc mi nie zaszkodzi.
- Mów za siebie. - zaśmiałam się. - Kilka takich wieczorów i już nie pokażę się na Jeju w bikini.
- A taki widok szkoda stracić. - skwitował Hobi. - Już lepiej nie jedz.
- Bo co, więcej dla ciebie? - klepnęłam go w ramię. - Też się lepiej pohamuj, bo jak ci tyłek urośnie, to cię żadna nie będzie chciała.

Rap Mon popatrzył na naszą dwójkę i uśmiechnął się łagodnie. On prawdopodobnie też czekał, aż to niewygodne napięcie pomiędzy mną a Hobim w końcu zniknie.

Hobi ostatecznie na złość mi wyjął z pudełka kolejny kawałek pizzy.
- I tak będę jadł. - powiedział z pełną buzią. - Okrągłe tyłki są w modzie.
Zaśmiałam się tylko i pokręciłam głową. Na prawdę, zachowywaliśmy się jak dobra para. Dobra para, ale nie tylko przyjaciół.

Jesteśmy Kuloodporni {BTS} opowiadanieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz