Rozdział 2

347 8 0
                                    

*w załączniku strój Rach + piosenka*

*następnego dnia*

Do końca dnia nie zamieniłam z Lukiem, czy jego znajomymi, słowa. Nie to, żebym narzekała. Nawet mogłabym go polubić, gdyby nic nie mówił. Mam mieszane uczucia. Jesteśmy wrogami, ale nagle rozmawiamy, jabyśmy przyjaźnili się od dziecka. Potem przychodzą jego znajomi i wszystko wraca do normy. Coś tu nie gra? O co chodzi? Chociaż... w sumie to Luke. Jego nie ogarniesz.

- Halo! Ziemia do Rachel. - z rozmyśleń wyciąga mnie przyjaciółka, która macha mi ręką przed twarzą.

- Em... co? - uśmiecham się delikatnie.

- Właśnie ci opowiadałam o wczorajszym dniu, ale ty tylko siedzisz i patrzysz się przez okno - wzdycha. - Pij, bo ci wystygnie.

- Przepraszam. Miałam wczoraj... ciężki dzień.

- Spoko. W ogóle co robiłaś? - unosi brwi, biorąc łyk cappuccino.

- Opiekowałam się córką Hemmingów.

- Zaraz, zaraz... Hemmings? TEN Hemmings?

- Em... tak jakby. Przyjmując tą pracę nikt mi nie powiedział, że będę skazana na tego idiotę. - burczę.

- Może zrezygnuj?

- Potrzebuję tej kasy. Matka odcieła mi kieszonkowe. - pocieram twarz dłońmi. Sama nie wiem co powinnam zrobić.

- Hej, laski. - słyszę głos za sobą.

- Hej... Calum? - zerkam na niego.

- Taa. Mogę się dosiąść?

- Masz jakieś powody, żeby z nami rozmawiać, czy liczysz na nowe znajomości? - Cami unosi brwi.

- Kurcze, rozgryzłaś mnie - wywraca oczami. - W sobotę jest impreza. Wpadniecie?

- Um. Jasne. Gdzie i o której? - patrzę lekko zdziwiona na przyjaciółkę, ale zaraz wzrokiem wracam do chłopaka.

- U mnie. O osiemnastej. Nie będzie to jakaś duża impreza, ale gwarantuję, że będziecie się świetnie bawić. - mruga zadziornie.

- Oczywiście - burczę. - Jedno pytanie.

- Tak? - zatrzymuje się w drzwiach i zerka na mnie.

- Może podasz adres? - unoszę jedną brew.

- Ah, no tak - uderzył się otwartą dłonią w czoło, na co się zaśmiałyśmy. Podał nam ulicę i wyszedł. Widziałam jak wsiada do samochodu, w którym byli jego przyjaciele. W tym Luke. Jak zawsze. Gdzie nie spojrzę - co widzę? Mordę tego złamasa.

Około osiemnastej poszłyśmy do mnie na umówiony seans filmowy. Żartowałyśmy, plotkowałyśmy i napychałyśmy się słodkościami. Po dwudziestej drugiej Camille poszła do domu. Właśnie siedzę przy biurku i piszę pracę na biologię. Po godzinie wzdycham. Jestem wykończona. Wkładam zapisane kartki do teczki i rzucam na blat. Biorę szybki prysznic, zakładam czarne majtki i, tego samego koloru, bokserkę. Wiążę włosy w wysoki kucyk i kładę się do łóżka. Naprawdę, jedyne o czym teraz marzę, to myśleć o moim wrogu. Czujecie ten sarkazm? Oczyszczam swój umysł ze wszystkich napływających myśli i zasypiam.


********

- Kurwaaa, zamknij się jebany pedale! - krzyknęłam w poduszkę, gdy dłonią błądziłam po łóżku w poszukiwaniu telefonu. Wyłączam budzik i ciężko wzdycham. Wstaję, prawie lądując na ziemi, i bardzo wolnym krokiem idę do łazienki. Załatwiam się, robię szybki makijaż, rozczesuję włosy i ubieram białą bluzkę na ramiączka z napiesem "Vans", rajstopy, czarne szorty i, oczywiście, czarne vansy. Zanim wyszłam z ubikacji, roztrzepałam lekko włosy, żeby nie były takie idelane. Wyszłam z pokoju, chwytając po drodzę torbę, telefon i słuchawki. W domu jest dziwnie cicho. Zakładam, że mamy nie ma. Nie wiem czy mam się przejmować. Rzadko bywa w domu. Jednka stara się poświęcać mi czas za co jestem jej ogromnie wdzięczna. Większość takich matek olewa swoje dzieci, ale ona jest wyjątkowa. Jest dla mnie jedną z najbliższych osób i kocham ją z całego serca. Biorę jabłko z miski, która jest na wysepce kuchennej i zamykam dom. Zakładam okulary na nos, podłączam słuchawki i włączam ulubioną playlistę.

Układ // L.Hemmings [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz