Rozdział 8

227 6 2
                                    


- Cholera. - mruczę, pocierając twarz dłonią. Podnoszę się na łokciu i rozglądam po pokoju. Zaraz... Jak ja się znalazłam w domu? Nic nie pamiętam. Wiem tylko, że zaczęliśmy pić, byliśmy u Ash'a... Jęczę, czując silny ból głowy. Powoli wstaję z łóżka i schodzę na dół. Biorę dwie tabletki i wzdycham ciężko, zdając sobie sprawę, że jest siódma i dzisiaj jest piątek. Szkoło, nadchodzę!
Ubieram szybko czarną bokserkę, tego samego koloru dżinsy i niebieską, dżinsową koszulę, której nie zapinam. Robię lekki makijaż, rozczesuję włosy i wsuwam na nadgarstek złoty zegarek i na palce kilka pierścionków. Wchodzę w czarne szpilki i, chwytając jabłko z blatu w kuchni, zamykam dom i idę w kierunku szkoły.

Wchodząc do budynku, napotykam ciekawskie spojrzenia. Co wy ludzie?! Nigdy nie widzieliście osoby na kacu? Dumnie unoszę głowę i idę w stronę mojej szafki. Wyciągam książki od hiszpańskiego i zamykam drzwiczki.

- Hej. - słyszę za sobą dobrze znany mi głos. Wzdycham, wymuszam uśmiech i odwracam się.

- Hej, Luke.

- Masz kaca? - unosi brwi. Bawi cię to?

- Nie. To tylko moja twarz. - wywracam oczami, mijając go.

- Oj, no weź. Nie obrażaj się. - dogania mnie i robi smutną minę.

- Ktoś powiedział, że się obraziłam? - zerkam na niego.

- Nie, ale wyglądasz jakbyś chciała mnie zabić.

- Ah, Luki - uśmiecham się cwano - już dawno chciałam to zrobić. Kiedy to do ciebie dotrze? To, że mamy ten cholerny układ, to nie zmienia faktu, że jak na ciebie patrzę to mam ochotę się zrzygać.

- Miło mi to słyszeć - wywraca oczami. - To po co w ogole zgadzałaś się na moją propozycję?

- Po co zwracałeś się do mnie w tej sprawie?

- Nieładnie nie odpowiadać na pytania. - chichocze.

- Chciałam się pozbyć Matta, ale chyba sobie nic z tego nie robisz. Teraz ty odpowiedz.

- Chciałem cię lepiej poznać. Może nawet zaprzyjaźnić. - wzrusza ramionami, patrząc się przed siebie.

- My i przyjaźń? - śmieję się. - Chyba naprawdę musiałeś w coś nieźle przyjebać.

- Zapomnij. - burczy i przyspiesza. Patrzę na jego oddalającą się sylwetkę. Okej, to było co najmniej dziwne. Z resztą wszystko co jest związane z tym chłopakiem - jest dziwne. Nie wiem co myśleć. On serio chciał się ze mną dogadać? Przecież odkąd pamiętam się nienawidzimy. Z rozmyśleń wyrywa mnie wibracja w tylnej kieszeni. Wyciągam telefon i przyjeżdżam palcem po ekranie.

- Halo?

- Dzień dobry, Rachel. Mam do ciebie pytanie. Mogłabyś się dzisiaj zająć Mollie? - oh, Pani Hemmings. Serio, dzisiaj? Jak ja ledwo żyję!

- Um, oczywiście. Będę po szkole. - mamroczę niewyraźnie.

- Dziękuję ci bardzo! Do zobaczenia.

- Do... - nie kończę, słysząc dźwięk przerwanego połączenia. Wzdycham i chowam urządzenie do kieszeni. Idę w stronę sali, gdzie powinnam mieć teraz lekcje. Zajmuję miejsce w ostatniej ławce pod oknem, podpieram podbródek na dłoni i paznokciami wystukuję nieznaną mi melodię. Naglę czuję nieprzyjemny chłód na plecach. Oh... Odwracam się, żeby zobaczyć Jessicę z udawaną skruchą. Trzyma w ręce butelkę po wodzie, która... no właśnie.

- Ups. - uśmiecha się krzywo. Zachowuj spokój, zachowuj spokój...

- Oh, no popatrz. Przez ciebie jestem mokra. - podkreślam ostatni wyraz i patrzę na nią z powagą. Słyszę chichot za sobą.

Układ // L.Hemmings [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz