Rozdział 5

235 7 4
                                    

"Jeszcze do mnie wrócisz i będziesz błagał na kolanach!"



 Wytłumaczmy sobie jedną rzecz: nie zależy mi na jakimkolwiek kontakcie z Lukiem, ale była umowa, tak? Ja się staram i spełniam jego warunki, a on? Najpierw obiecuje coś, czego nie robi i na dodatek znowu zaczyna z tą dziewczyną. Krew się we mnie gotuje. Nie wiem sama dlaczego, ale ostatnio łatwo wyprowadzić mnie z równowagi. Szybkim krokiem podchodzę do tej dwójki i wymuszam uśmiech.

 - Hej, kochanie. - mówię przez zaciśnięte zęby, zabijając wzrokiem dziewczynę.

 - Rozmawiamy, nie widzisz? - syczy na mnie blondynka.

 - Oh, jak widać, już nie rozmawiacie. Paa - macham jej i odciągam Luka. - Co to było, do cholery?

 - O co ci chodzi? - marszczy brwi.

 - Żartujesz?! - krzyczę szeptem. - Była umowa? Była. Staram się, żeby ta tapeciara się do ciebie odczepiła, a ty z nią flirtujesz?! A co z Mattem? Robiłeś coś w tej sprawie?

 - Jeszcze nie...

 - Trzymajcie mnie bo nie wytrzymam - krzyczę, wyrzucając ramiona w górę. - Zrywam umowę, słyszysz?

 - Rach, nie możesz. - mówi dziwnie błagalnie.

 - Powróćmy do dawnych stosunków, OK? Tak będzie najlepiej. Może w końcu przestaną mi wypadać włosy. Mam dość użerania się z tobą. Jeśli wolisz Jessicę to po co proponowałeś ten układ?

 - Nie wolę jej. Po prostu podeszła do mnie i zaprosiła mnie na imprezę. - wywraca oczami.

 - A ty?

 - Co ja?

 - Jezu, jesteś głupi czy głupi? Co odpowiedziałeś? - zakładam ramiona na piersi.

 - Nie zdążyłem nic powiedzieć bo ktoś się wtrącił. - syczy.

 - Aha, czyli teraz to moja wina? Chciałeś z nią iść, tak? - cisza - To biegnij za nią! Powiedz jaka to jest wspaniała. Życzę wam szczęścia! - popycham go z całej siły i odchodzę w stronę Cami. Czemu tak zareagowałam? Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie, ale to była lekka przesada. Jeśli dalej chce się z nią spotykać, to niech na mnie nie liczy. W końcu miałam udawać jego dziewczynę, żeby ta "laska" się od niego odwaliła. A że nasz Luke lubi takie niegrzeczne dziewczynki to już nie moja sprawa.

 - Co to miało być? - Camilla łapie mnie za ramię i odwraca w swoją stronę.

 - Co to miało być? Jeszcze się pytasz? Sama widziałaś co się stało. Nie rozumiem o co mu znowu chodzi. Miałam pozbyć się tej suki, a on ją podrywa. Oboje są siebie warci! - ostatni zdanie wręcz krzyczę w stronę chłopaka, który uważnie mi się przypatruje, rozmawiając z kolegami.

 - Nie przejmuj się nim. Najważniejsze, że już nie musisz udawać, że go lubisz, nie? - uśmiecha się pocieszająco.

 - Może i masz rację - wzdycham, przeczesując włosy. - Nie chcę teraz o tym myśleć.


 Słysząc ostatni dzwonek tego dnia, zrywam się z miejsca i ruszam w stronę wyjścia z klasy. Gdy tylko wychodzę na korytarz, ktoś ciągnie mnie w bok i przyciska do ściany.

 - Porozmawiajmy. - mówi cicho, skanując uważnie moją twarz.

 - Już się stęskniłeś? - mruczę, gładząc jego klatkę. Patrzy na mnie jakby nie rozumiał mojego zachowania. W sumie... nie dziwię mu się. Wywracam oczami. - O czym?

 - O nas.

 - Halo, nie było, nie ma i nie będzie nas. - ostatni wyraz dokładnie podkreślam.

 - Rachel, proszę.

 - O co mnie prosisz, Luke? - marszczę brwi, wpatrując się w jego nieziemsko niebieskie oczy. Chyba jestem aż tak głupia, bo naprawdę nie rozumiem o co mu w tej chwili chodzi.

 - Nie zrywaj umowy. - mruczy, przejeżdżając nosem po mojej szyi. Wtedy mogę dostrzec coś, co niezmiernie mnie zadowala. Niedaleko nas stoi ten plastik ze swoimi koleżaneczkami i morduje mnie wzrokiem. Posyłam jej zwycięski uśmiech. Zanim zgodziłam się na ten układ - nie rozmawiałam z nią, ale ciężko było o niej nie słyszeć.  Nie wiem dlaczego, ale cieszy mnie, że jest zazdrosna. Widząc, że zmierza w naszą stronę, podnoszę głowę Luka i gwałtownie wpijam się w jego usta. Jest lekko zszokowany, ale nie muszę długo czekać, aż odda pocałunek. Czuję jak mocniej mnie dociska do ściany, na co uśmiecham się przez pocałunek. Niechętnie się ode mnie odrywa, gdy słyszy chrząknięcie za nim.

 - Luki... - zaczyna tym swoim piskliwym głosikiem i szerokim uśmiechem.

 - Czego? - przerywa jej, dalej stojąc bardzo blisko mnie.

 - Liczyłam na milsze przywitanie. - mruczy, przysuwając się do niego i bawiąc się jego naszyjnikiem.

 - Jessica, jakbyś nie widziała, to jestem trochę zajęty. - mówi dość spokojnie, łapiąc ją za nadgarstki i odsuwając od siebie.

 - Zajęty?! Czym, do cholery?! Pieprzeniem jej ?! - syczy w moją stronę - W czym ona jest lepsza ode mnie, huh?! - krzyczy, że chce wywalić bębenki. Oh, jak miło mieć widownie. Wokoło nas zebrała się dość duża grupa ludzi, którzy nie mają nic lepszego do roboty, jak przysłuchiwać się kłótni rówieśników.

 - Nic ci do tego, czy ją pieprzę - oh, miło, Luki - Po drugie; jest od ciebie lepsza pod każdym względem, a po trzecie; nie wiem czy pamiętasz, ale nigdy nie byliśmy razem, prawda? - przeszywa ją spojrzeniem, ale jego głos brzmi spokojnie. Co czuję? Sama nie wiem. Fajnie jest słyszeć z jego ust, że jestem od niej lepsza, ale wiem, że on robi to na pokaz. Przecież jesteśmy razem.

 - Jeszcze do mnie wrócisz i będziesz błagał na kolanach! - wydziera mu się w twarz - A ty tego pożałujesz. - syczy na mnie, gwałtownie się odwraca i odchodzi.

*******************

Przepraszam, że dawno nie było rozdziału, ale nie mam ostatnio w ogóle czasu *szkoła D:*. Ale zbliża się kilka dni wolnego, więc postaram się napisać kilka rozdziałów i dodawać co dwa - trzy dni. Mam nadzieję, że rozdział się podoba, choć nie ma szału, dupy nie urywa, staniki nie latają X"D

Do zobaczenia!

Układ // L.Hemmings [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz