,,Idą po ciebie,,
Tyle wystarczyło, żebym nagle odzyskała utraconą na ćwiczeniach energię. W błyskawicznym tempie wzięłam na szczęście niewypakowaną walizkę. Nawet nie zdążyłam się ubrać. Wyszło to tak, że w sportowym topie i dresach wybiegłam z pokoju nie zamykając za sobą drzwi. Zarezerwowałam pokój na tylko jeden dzień na dokładnie taki wypadek. Byłam przygotowana, ale nie sądziłam, że mogą mnie znaleźć tak szybko.
Cała spocona, ale także pobudzona całym zamieszaniem pobiegłam w stronę wyjścia ewakuacyjnego. Przekroczyłam próg i zaczęłam biec starając nie oglądać się za siebie. Wciąż ciągnęłam za sobą walizkę, co trochę utrudniało i spowalniało, ale nie przejmowałam się tym.
Kiedy byłam już około 100 metrów od hotelu przestałam biec zatrzymana krzykami dochodzącymi z budynku. O nie. Tylko nie to. Chciałam tam pobiec, aby spróbować kogoś uratować, jakoś pomóc, ale nie zdążyłam. Sekundę później było widać jedynie ogień i iskry.
Przez pół godziny siedziałam na trawie i obserwowałam co się dzieje. Najpierw przyjechała karetka, lecz nie znaleźli nikogo, komu można by jakoś jeszcze pomóc. Wszyscy spłonęli. Nikt nie przeżył. Moje oczy ciągle zalewały niekończące się łzy. Myślę, że można by z nich zrobić sporej wielkości aquapark. To wszystko to moja wina. To mnie chcieli dopaść, nie tych niewinnych niczemu ludzi, tylko mnie. To ja powinnam tam być, kiedy nastąpił wybuch. To ja powinnam zginąć. Tyle ludzi pozbawionych bliskich. Możliwe, że niemało dzieci od pół godziny jest sierotami. Masa ludzi, którym zostało odebrane życie zanim zdążyli spełnić swoje marzenia, poznać miłość życia, dożyć dzieci czy wnuków. Im zostało to odebrane, przez to, że jakaś banda idiotów chce mnie złapać z nie wiadomo jakich przyczyn. Ile jeszcze osób zginie przeze mnie? 10? 100? 1000? Nie mogę na to pozwolić, ale w jaki sposób zdołam to zatrzymać. Dopóki czegoś nie wymyślę, możliwe, że śmierć zabierze kolejne ofiary.
-Coś się stało? - usłyszałam pytanie przepełnione troską.
Podniosłam od niechcenia głowę i napotkałam skierowane wprost na mnie oczy jakiegoś blondyna. Nachylał się nade mną i wcale mi się to nie spodobało.
-Nie, co ty. Tak tylko mi się nudziło i pomyślałam, że posiedzę sobie przed płonącym hotelem i popłaczę. Przecież wszyscy tak robią. - powiedziałam energicznie przy tym gestykulując, a moja wypowiedź wręcz ociekała sarkazmem. Chociaż nie wiem czy ktoś tak głupi mógłby go zauważyć.
-Okej, rozumiem. - odparł jakby niewzruszony tym, że właśnie na niego praktycznie nakrzyczałam.
-Właśnie, że nic nie rozumiesz! - krzyknęłam już nie ukrywając swojej złości - Nie masz bladego pojęcia co się dzieje! A ja nie mam zamiaru ci tego mówić! - dodałam. Wstałam biorąc po drodze walizkę i ruszając przed siebie.
-Dobra, przepraszam. Chcę tylko pomóc. A wydaje mi się, że nie masz pojęcia, gdzie jesteś. Mam rację?
-Oczywiście, że wiem. Niepotrzebna mi jest twoja pomoc - spławiłam go, a raczej spróbowałam to zrobić, gdyż on i tak wciąż był tuż za mną.
Postanowiłam go zignorować. Nie chciałam kolejnych problemów. A ten gość mógł właśnie być. Nawet nie wiem kim on jest. Przecież może być kimkolwiek, nawet moim wrogiem ukrytym pod maską milutkiego chłopca. Właśnie tego powinnam się nauczyć : nikomu nie można ufać. Właściwie to ja nawet nie chciałam mu ufać. Sprawiał wrażenie takiego idealnego, miłego chłopaka. Był taki nierealny, dziwny, udawany.
Idąc dalej przed siebie zdałam sobie sprawę z bardzo istotnej rzeczy. Mianowicie nie wiem gdzie jestem oraz w którym kierunku powinnam się udać, żeby dojść do lotniska. Zatrzymałam się myśląc co zrobić. Uznałam, że zapytam się kogoś o drogę i może zamówię taksówkę.

CZYTASZ
Escape
Mystery / ThrillerOna przeszła więcej niż możesz sobie wyobrazić. Teraz chce zacząć życie normalnej nastolatki, ale coś jej w tym przeszkodzi. Będzie musiała uciekać , żeby nie zapłacić za błędy kogoś innego. Zostanie wciągnięta w zupełnie inny świat, pełen niebezpie...