Rozdział 5

2.4K 88 17
                                    

Josh Diaz nigdy nie był typem, który się czymkolwiek przejmował. Właściwie, Josh mieszkając pod jednym dachem ze swoim wujkiem miał na tyle swobody, że inne dzieciaki mogły mu jej spokojnie zazdrościć. Wychodząc z domu o dowolnej porze dnia i nocy, wcale nie musiał się nikomu tłumaczyć z tego co robił czy też mówić, o której zamierza być z powrotem. Nie musiał sprzątać czy gotować, bo od tego była Johanna – zresztą czy jakikolwiek młody chłopak sprząta w domu? Mógł robić co mu się tylko podobało i nawet gdy lądował na posterunku policji, nigdy nie usłyszał słowa skargi od swojego wujka, gdy ten musiał uśmiechać się do szeryfa Stilinskiego i wciskać mu bajeczkę o tym jak Josh ciężko przechodzi rozstanie z ojcem i dlatego wpada w kłopoty. Codziennie rano budził się z umysłem niezmąconym myślami o obowiązkach jakich go czekają, bo takich nie miał. Pierwszą myślą nie był też ciążący mu obowiązek pójścia do szkoły, bo jeśli nie chciał, mógł się wybrać na wagary a później podrobić zwolnienia. Nie dręczyły go też inne sprawy typu dziewczyna, rodzina, oceny, wróg snujący zemstę... – choć ostatnia opcja w zasadzie była najbardziej prawdopodobna, ale nie, wciąż nie. Chłopak od jakiegoś czasu budził się z inną myślą a mianowicie: Jak mam się odpłacić Theo za przywrócenie do życia? Odpowiedź na to pytanie znał doskonale. Oddaniem. Samo posłuszeństwo wobec Theo miało też zapobiec jego ponownej śmierci – tym razem prawdziwej, już na dobre. I Josh o tym wiedział. Ba, rozumiał tą kwestię bardzo dobrze i nie zamierzał się buntować. Chociażby dlatego, że życie, jakkolwiek by poprane nie było, bardzo mu się podobało i nie zamierzał tak łatwo z niego rezygnować. Już raz umarł. Nie chciał tego powtarzać.

Josh, po uprzednim wpakowaniu potrzebnych mu na kolejną lekcję książek do swojego plecaka, zamknął drzwiczki szafki z głośnym trzaskiem i spojrzał na stojącego obok Corey'ego. Na początku wcale nie sądził, że zdoła go polubić. Corey był tchórzliwy, był homo (co po głębszym zastanowieniu Joshowi jednak w ogóle nie przeszkadzało), wciąż dreptał za czarnoskórym przyjacielem McCalla niczym szczeniaczek i w dodatku Corey momentami bywał zbyt... promienny. Tymczasem okazało się, że tak naprawdę Corey to świetny gość, który, gdy tylko nie ma w pobliżu Theo, ma sporo do powiedzenia i miał całkiem niegłupie poglądy. Być może dlatego po upływie czasu, Josh zapałał do niego względną sympatią.

Diaz podniósł na szczupłego acz dobrze zbudowanego nastolatka wzrok, zakładając plecak na ramiona i po krótkim zawahaniu, zapytał:

- Nie masz wrażenia, że to co robimy do niczego nie prowadzi?

- Co masz na myśli? – spytał szatyn, nie odrywając ani na chwilę swoich ciemnobrązowych tęczówek od wyświetlacza telefonu i wciąż stukając w klawisze szybkim ruchem. Josh wywrócił na niego oczyma, zwłaszcza, gdy dostrzegł błąkający się po twarzy Corey'ego lekki uśmiech, co oznaczało, że chłopak smsuje z Masonem Hewittem.

- No wiesz... Theo nie należy do tych dobrych gości – odpowiedział Josh gorzkim tonem i przeczesał dłonią ciemne włosy, wypuszczając ze świstem powietrze z płuc. – A czy czasami nie jest tak, że ci źli kończą nie za dobrze? – dodał trochę sarkastycznie, ze zmarszczeniem czoła i skrzywił się z niezadowolenia. Może i był wdzięczny za to co Theo dla niego zrobił, może i chłopak imponował mu siłą i tym jak sprytnie potrafił podejść McCalla, może i pomógł każdemu z nich się przystosować, ale czy to było warte tego, by niemal codziennie ryzykować dla niego życiem, szukając... właściwie nie wiadomo czego?

Obok nich gładkim i swobodnym krokiem przemknęła Johanna. Dziewczyna pogrążona w rozmowie ze Scottem McCallem, przyciskała książkę do historii do piersi i nawet nie obdarzyła Josha spojrzeniem, co samego chłopaka bynajmniej nie zdziwiło. W końcu ledwie ze sobą rozmawiali w domu to dlaczego mieliby zamienić ze sobą choćby słowo w szkole? Nie oznaczało to jednak, że Josha nie drażniła ta nagła przyjaźń dziewczyny z McCallem. Czasami, ale tylko czasami, Josh obawiał się, że Scott powie Jo o wszystkim. O tym kim był on sam, ale jak i o tym kim stał się Josh. I chociaż Johanna w ogóle go nie obchodziła to jednak Josh nie chciał by się dowiedziała. Głównie dlatego, że nie do końca był w stanie przewidzieć jej reakcję.

The reason whyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz