Rozdział 19

338 31 1
                                    

Po zmyciu z siebie całego potu i założeniu świeżych ubrań, wyszłam z szatni i odrazu ruszyłam w stronę kawiarni, w której pracuje.
Szczerze mówiąc mam już dość tego dnia. Trening całkowicie mnie wykończył. Był strasznie wyczerpujący, a w dodatku Kendall, jak zwykle nie dawała o sobie zapomnieć przez cały czas. Moje mięśnie odmawiały współpracy, a kolana uginały się za każdym krokiem, który zrobiłam.

Po trzydziestu minutach dotarłam na miejsce. Weszłam za ladę, a wszystkie moje rzeczy rzuciłam w kąt, gdzieś na zapleczu, a zaraz potem założyłam mój fartuszek. Wzięłam do ręki kartki papieru oraz długopis i zaczęłam obsługiwać klientów.
Wyjątkowo dzisiaj był straszny ruch i jak na złość wszyscy klienci byli strasznie marudni.
Po pewnym czasie w rogu kawiarni zauważyłam grupę nastolatków. Po dłuższym przyglądaniu się im dostrzegłam dwie znajome twarze i odrazu wszystkie moje mięśnie spięły się. To był Justin, Kendall, jakaś blondynka i dwóch innych chłopaków.
Dosłownie podskoczyłam i szybko pobiegłam do lady, gdzie stała Mirabel.
-Proszę! Obsłuż tamten stolik! Proszę! Proszę. - błagałam dziewczynę na co ta się zaśmiała.
-Nie mogę. Mam tu trochę papierkowej roboty. Wierzę, że sobie poradzisz. - uśmiechnęła się, a na mojej twarzy pojawił się grymas. Powoli odwróciłam się i zaczęłam iść w stronę stolika.
To nie tak, że wstydzę się tej pracy czy coś. Chodzi o to, że po prostu mam dość Justina i tych jego dziwnych humorów, a o Kendall chyba nie muszę mowić...
Po drodze zauważyłam, że pewna para skończyła swoje koktajle i wyszła z kawiarni. Postanowiłam jeszcze skoczyć po nie wypite do końca napoje, by jak najdłuższej przeciągnąć czas.
Po minucie znajdowałam się już przy stoliku.
-Co podać? - spytałam z przyklejonym uśmiechem. Kendall spojrzała się na mnie, a na jej twarzy pojawił się szyderczy uśmiech.
-Selena, ty tu pracujesz? - prychnęła śmiechem, a wtedy spojrzał się na mnie także Justin.
-Jak widzisz tak. - powiedziałam przesłodzonym głosem, ale w środku wszystko we mnie buzowało.
-Wiesz, w tej szmacie wyglądasz okropnie, ale to chyba i tak najładniejsza rzecz jaką kiedykolwiek założyłaś. - dziewczyna wskazała na na mój fartuszek.
'Spokojnie Selena. Nie daj nic po sobie poznać' ciągle w głowie powtarzałam te zdanie, ale coraz bardziej miałam ochotę przywalić czymś tej brązowej małpie.
-Co podać? - powtórzyłam jeszcze raz. Marzyłam tylko o tym żeby wziąć zamówienie i zniknąć im z oczu.
-Nie wiem. Wszystko tutaj jest takie mdłe. Może kawę latte, a-albo nie! Może tą zieloną herbatę z kawałkami truskawek. Nie! Czekaj, już wiem! To cappuccino.... Chociaż w sumie czekaj! Może jednak... - Kendall specjalnie wymieniała po kolei wszystkie napoje z menu, a ja cały czas kreśliłam na kartce jej zamówienie, które ciągle zmieniała. Wiedziałam, że robi to wszystko specjalnie, żeby mnie zdenerwować i udało jej się.
Gwałtownym ruchem odłożyłam kartkę z długopisem na stół i chwyciłam niedopity koktajl tamtej pary.
-Wiem co ci posmakuje. - powiedziałam z uśmiechem i wylałam kolorowy napój prosto na wylakierowane włosy dziewczyny. Kendall otworzyła szeroko usta i stanęła w bezruchu.
Spojrzałam na Justina, który przyglądał się całemu zajściu. Na jego twarzy malował się uśmiech, więc sama mimowolnie uśmiechnęłam się jeszcze bardziej. W prawdzie Bieber zachował się jak cham, bo zamiast bronić swojej dziewczyny on tylko się nam przyglądał.
-Pożałujesz! - krzyknęła Kendall i ruszyła w moją stronę.
W tym momencie pojawił się Mike i zaszedł drogę dziewczynie.
-Strasznie panią przepraszam za Selene. Może pani się odświeżyć w łazience, a dzisiejszy napój będzie na nasz koszt. - tłumaczył mężczyzna, a ja przewróciłam oczami.
-Jasne, że będzie! - krzyknęła Kendall i ruszyła w stronę łazienki.
Mike odwrócił się w moją stronę. Czułam, że będę miała kłopoty za to co zrobiłam.
-Zaplecze, teraz. - powiedział i ruszył w stronę drzwi.
Przełknęłam głośno ślinę i ostatni raz spojrzałam się na Justina, który wciąż się uśmiechał, po czym ruszyłam za meżczyzną.
-Co to miało być? - odrazu zaczął Mike.
-To jej wina. Obrażała mnie i wybrzydzała. Po prostu nie wytrzymałam. - tłumaczyłam się. W tej chwili mężczyzna pękał ze śmiechu.
-Śmieszy cię to? - spytałam zdziwiona.
-Widziałaś jej minę? - powiedział przez śmiech.
-Tak, ale nie złościsz się?
-Nie. Ona przychodzi tu odkąd pamietam i zawsze była dla wszystkich wredna, a teraz ta jej mina kiedy ją oblałaś! - Mike już dosłownie krztusił się śmiechem. Nie mogłam się powstrzymać i też zaczęłam się śmiać i nabijać z Kendall.
-Ale nie rób tak więcej. Następnym razem trzymaj nerwy na wodzy. - powiedział mężczyzna gdy trochę oprzytomniał.
-Jasne. - odpowiedziałam z uśmiechem, a Mike jeszcze raz parsknął śmiechem.
-Dzisiaj masz już wolne. Idź odpocznij, bo jeszcze kogoś znowu oblejesz. -Dodał po chwili. Uśmiechnęłam się szeroko i podskoczyłam w miejscu. Zdjęłam fartuch i ruszyłam do wyjścia.

Weszłam do domu i odrazu poszłam do mojego pokoju. Wyciągnęłam z pod łóżka dawno nie używaną gitarę. Praktycznie nie używałam jej odkąd tu przyjechałam.

Granie na gitarze zawsze mnie odprężało i pozwało wyciszyć mi się.
Zaczęłam grać melodie mojej ulubionej piosenki.
Po chwili do pokoju wszedł Justin. Spojrzałam się na niego i odłożyłam instrument na bok.
-O masz gitarę! - krzyknął radosnym głosem i dosłownie podskoczył w miejscu. Chwycił za instrument i zaczął brzdąkać.
-Umiesz grać? - rozszerzałam oczy.
-Ta. - mruknął pod nosem. - kiedyś chodziłem na lekcje gry na gitarze i śpiewu, ale znudziło mi się. Jednak czasem lubię sobie jeszcze pograć. - dodał.
-Słyszałam jak śpiewasz i naprawdę nie rozumiem jak mogłeś zrezygnować. - wypaliłam i dopiero po jakimś czasie zauważyłam, że chłopak nie odrywa ode mnie wzroku i uśmiecha się lekko.
-Co? - zmarszczyłam brwi.
-Kiedy słyszałaś jak śpiewam? - zaśmiał się.
-W samolocie, jak jechaliśmy do Nowego Yorku.
-Podsłuchiwałaś mnie?
-Twoje niedoczekanie! Tak przypadkiem usłyszałam. - tłumaczyłam się, a brunet parsknął śmiechem.
-Ta, jasne. - powiedział, a po chwili znów zaczął grać.
-Kendall mocno się wkurzyła? - spytałam.
-Nie, ale na twoim miejscu nie pokazywałbym się jej na oczy przez rok z obawy, że mogłaby być ostatnim co bym zobaczył na tym świecie. - powiedział, a ja zaśmiałam się.
-To chyba wyprowadzę się na Antarktydę i zamieszkam z pingwinami. - zażartowałam, a chłopak za śmiechem odłożył gitarę i spojrzał się na mnie.
-Słuchaj. Tak na poważnie, to idę jutro z Jezzy i Jaxonem do parku rozrywki i dzieciaki jęczą żebyś szła z nami. Co ty na to? - spytał.
-A Kendall będzie? - zmrużyłam oczy.
-Nie, wyjechała z tymi jej plastikowymi koleżankami na weekend. - przewrócił oczami.
-Dobra. To pójdę.
-Super. To idę oznajmić to dzieciakom. - powiedział Justin i wyszedł z mojego pokoju.

Coraz bardziej zastanawiam się czy Bieber jeszcze cokolwiek czuje do Kendall. Po tych wszystkich sytuacjach mam wrażenie, że ma jej coraz bardziej dość.

__________________________________________
Tak jak obiecałam wstawiam kolejny rozdział!

JEŚLI PODOBA WAM SIĘ ROZDZIAŁ KLIKAJCIE GWIAZDKI I NIE ZAPOMNIJCIE O KOMENTARZU! :D
.

American Life/UkończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz