Rozdział 20

373 28 3
                                    

Ważna notka na dole! :D
________________________________

-Selena jesteś już gotowa?- zawołał chłopak z dołu, co przykuło moją uwagę. Zabrałam z biurka moją torebkę, przed tym wrzuciłam tam jeszcze parę banknotów, telefon i chusteczki.
-Jasne! Już lecę! - odpowiedziałam i pobiegłam po schodach na dół, gdzie czekali już na mnie Justin, Jaxon i Jazzy.
-Hej - przywitałam się z dzieciakami i brunetem.
-Kto jest gotowy na park rozrywki? - zapytał dość entuzjastycznie chłopak przeciągając palcami po swoich lśniących włosach. To było seksowne.... Selena co ty gadasz? Masz chłopaka, ogarnij się dziewczyno!
-My!- krzyknęły zgodnie dzieci, na co razem z Justinem zaśmialiśmy się.
-I Selena też! Prawda? - tym razem zawołała mała brunetka. Spojrzałam na nią, potem na jej brata, a na końcu na Justina, który szepnął nie słyszalne "wiem że to prawda". Na ten gest przewróciłam teatralnie oczami.
-Tak Jazzy. - uśmiechnęłam się lekko do dziewczynki, która patrzyła się na mnie swoimi dużymi oczkami.
-Idziemy? - tym razem zwróciłam się do Justina, który lekko skinął głową i złapał za rączki Jaxona i Jazmyn. Uśmiechnęłam się na ten gest.

Może to co mówiła Erin o nim jest po części prawdą? W końcu poza jego dziwnymi humorami i niektórymi chamskimi komentarzami Bieber jest całkiem w porządku. Chociaż nie raz już pokazał, że nie należy do tych najgrzeczniejszych...

Prawie przez całą drogę szliśmy w ciszy. Mówiąc "prawie" mam na myśli przerywane momenty przez dzieci, które mówiły jak bardzo się cieszą, że idziemy do parku rozrywki, zwanego inaczej "wesołym miasteczkiem" jak kto woli.

Po piętnastu minutach byliśmy już na miejscu. Spojrzałam na Justina, który lustrował wzrokiem wielki obszar, na którym znajdowało się mnóstwo atrakcji, jedzenia i ludzi, tak jakby czegoś szukał.
-Justin idziesz na to? - spytał Jaxon spoglądając na karuzele zwaną inaczej "młotem" po czym popatrzył na swojego starszego brata, a po chwili na mnie.- Selena a ty też pójdziesz? - zapytał malutki Jaxon patrząc na mnie tak jakby prosił.
-No Selena, pójdziesz? Chyba się nie boisz co? - spytał Justin, a na jego twarzy pojawił się chamski uśmiech.
-Umm ja? Ja mam się bać? Ja Selena Marie Gomez mam się bać? Nigdy! - na moje słowa razem z wysokim brunetem zaczęliśmy się śmiać - to co idziemy Bieber?
-Okej - odpowiedział prawie nie słyszalnie - a Wy gdzie chcecie iść? - zwrócił się do swojego rodzeństwa.
-Na tą karuzele! Ja pójdę na motylka a ty Jaxon na samotot nie? - krzyknęła strasznie entuzjastycznie Jezzy.
-Tak! - odpowiedział mały blondynek. Spojrzałam na Justina, który pokazał palcami żebym spojrzała na dzieci a on pójdzie kupić bilety.

-Lubisz mojego brata? - spytała mała dziewczynka, gdy tylko Bieber odszedł wystarczająco daleko. Z początku nie wiedziałam co mam powiedzieć. "Justin jest strasznym chamem, ale mimo wszystko nie potrafię go nie lubić"? Nie, napewno nie! Mogłabym tym urazić dziewczynkę i przy okazji wkopać się w niezłe kłopoty, jak Justin by się jakimś cudem, zwanym Jezzy lub Jaxon dowiedział.
-Umm nic do niego nie mam - powiedziałam po chwili i uśmiechnęłam się słabo - a dlaczego pytasz?
-Bo ostatnio byliście pokłóceni. - nie zdążyłam odpowiedzieć, ponieważ pojawił się Justin z czterema biletami z czego dwa były dla nas a dwa dla mojego host rodzeństwa.
Zaprowadziliśmy dzieciaki na małą karuzele.
-Nie oddalajcie się od siebie i nie odchodźcie od karuzeli. Jasne? - spytał, a dzieci pokiwały swoimi głowami. Gdy dochodziliśmy Justin jeszcze podszedł do pracownika karuzeli i poprosił by miał oko na młodsze rodzeństwo.

Usiedliśmy na naszych miejscach po czym zamknęliśmy siedzienia. Serce biło mi coraz szybciej z każdą minutą, za to Justin wydawał się zrelaksowany. Po pięciu minutach ruszyliśmy. Z początku czułam motylki w brzuchu. Bieber przez cały czas uśmiechał się. Było widać radość i adrenalinę w jego oczach.
-Boisz się - spytał chłopak patrząc na mnie i zatykając uczy przez mój pisk.
-Szczerze? - kiwnął lekko głową - troszeczkę.
-Spokojnie, zbliżamy się do końca. - uspokajał mnie, a po pewnym czasie położył rękę na moim kolanie. Z jednej strony było to mega dziwne, ale z drugiej podobało mi się. Mogłam poczuć jego bliskość... Nie! Stop! Znowu to robię! Znowu myśle o nim w taki sposób.

Po paru minutach karuzela się zatrzymała, a my wstaliśmy z naszych miejsc. Gdy tylko stanęłam na ziemi miałam ochotę się tam położyć. Było mi strasznie niedobrze.
-Chyba ogłuchłem przez twoje piski. - powiedział z wrednym uśmieszkiem Bieber i potarł rękoma uszy. Ja za to obdarowałam go wściekłym spojrzeniem, przez co zaczął śmiać się jeszcze głośniej.

-Okej to co wracamy? Jest już późno - poinformował nas Justin, kiedy zeszliśmy chyba już z ostatniej atrakcji tutaj. Kiwnęłam lekko głową na znak, że rozumiem i złapałam małą rączkę Jazzy, po czym ruszyliśmy przed siebie. Droga do domu nie zajęła nam dużo czasu ponieważ mieliśmy blisko od parku rozrywki do naszego miejsca zamieszkania. Gdy staliśmy przed drzwiami domu złapałam za klamkę, i zdziwiłam się że drzwi są zamknięte. Spojrzałam na Justina, który wyjął kluczyki z kieszeni i pomachał mi nimi przed oczami. Weszliśmy do środka. Rozejrzałam się po domu po czym spojrzałam na Justina wzrokiem pytajacym "gdzie są rodzice?".
-Chyba mają dzisiaj jakaś kolację ze znajomymi.
-Uh okej... Umm Justin... dziękuję.
-Za co? - brunet zmarszczył brwi.
-Yy za to ze mnie zaprosiłeś do parku. To było.. uh... miłe z twojej strony.
-Dziękuję? - bardziej zapytał niż potwierdził moje zdanie, no ale nie ważne. Spojrzałam na niego ostatni raz i pokazałam że już idę. Usmiechnęłam się i poszłam na górę.

_____________________________________
I jak podoba Wam się rozdział? Kto spodziewał się go tak szybko? :D

Słuchajcie, teraz ważna informacja!
Ten rozdział napisała @BluePears15 a ja tylko dodałam pare rzeczy od siebie. Jeżeli wszystko dobrze pójdzie i nic się nie zmieni, będę pisać "American Life" wraz z nią. Cieszycie się? :D

JEŚLI SPODOBAŁ WAM SIĘ ROZDZIAŁ KLIKAJCIE GWIAZDKI I NIE ZAPOMNIJCIE O KOMENTARZACH! :D

American Life/UkończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz