Rozdział II

97 7 0
                                    

- To nie ja! – Nelin bronił się, jak mógł.
Oskarżono go o kradzież mikstur z gablotki nauczycieli oraz użycie ich na koledze. Jak się okazało, młode drowy zamordowały Chakili, który wcześniej opiekował się oskarżonym.
- Odrzucił twoje uczucia, zbereźny śmieciu! Zabiłeś naszego przyjaciela! – przywódca bandy młodych elfów, prawdopodobnie odpowiedzialny za śmierć młodzika krzyczał najgłośniej. – Widziałem, jak cię odtrącił!
- To, co zrobiłeś, zasługuje tylko na jedno – Orlock spojrzał na młodzika swoimi zimnymi oczami. – Okaleczenie i porzucenie na powierzchni w ciągu dnia, niech go pożrą inne stwory.
Nelin aż zaniemówił. Ledwo co był w stanie się poruszyć, a co dopiero walczyć o swoją niewinność.
- Ale to naprawdę nie ja, nikomu nic nie zrobiłem, nie miałem jak. Niech mi ktoś uwierzy... – szarpnął się delikatnie, a w jego turkusowych oczach ciągle lśniły piękne łzy.
Mały drow nie widział już żadnej nadziei. Bal się bólu, odtrącenia i bestialstwa, lecz na każdym kroku ciągle spotykało go to samo. Nauczył się, że nie możne nikomu ufać i ze musi sobie radzić sam, lecz gdzieś w sercu ukrywał głęboko fakt, ze pragnął zaznać ciepła bijącego od drugiej osoby.
-Zdecydowane! – Krzyknął dyrektor gildii, po czym podniósł się ze swego miejsca. – Skazany ba banicję i okaleczenie, nie masz powrotu do świata mrocznych elfów!
Turkusowe oczy przestały patrzeć na oprawców, pełne rozpaczy wpatrywały się w podłogę oraz zniszczone trzewiki.
Chłopak stracił nadzieję we wszystko, nie wygra z osądem tak wielu, uznał śmierć za swoją ucieczkę z tych makabrycznych warunków. Wolał szybko spotkać kostuchę, niżeli mieliby go gwałcić aż do utraty tchu każdego dnia.
Nelin zgodził się na wszystko...
Połamano mu ręce oraz nogi, obito całą twarz, aż do zapuchnięcia oczu. Żyły zostały boleśnie naruszone magią, krwotoki wewnętrzne doprowadzało go do utraty świadomości, co kilka minut. Ciągle jednak słyszał śmiech oprawców...
Najgorsze jednak go czekało. Wyrzucono go ze świata drowów nad ranem. Po raz pierwszy w życiu był na powierzchni i od razu tego pożałował. Pierwsze promienie słońca dotknęły jego skóry, a gdy uchylił delikatnie powieki aby zobaczyć skąd to ciepło, skarcił się za własną głupotę. Światło niemal od razu go oślepiło, a jego krzyk rozniósł się po lesie, w którym go pozostawiono. Był pewien ze to koniec. Każdy ruch sprawiał mu ból, znów stracił przytomność, nie mając siły się nawet schować w cieniu.
Czekał na śmierć, aby ta go wybawiła.
Gdy drow stracił przytomność, słońce jakby zmalało i zaciemniło się. Gałęzie utworzyły parasol nad ciemnoskórym, zaś trawa niespodziewanie urosła umilając chłopcu odpoczynek.
Zgrabne kopyta przeszły po soczystej trawie, biel maści olśniewała jak promienie słońca, jednak nie raniła oczu. Każde ździebełko uchylało się przed dostojnym stworzeniem.
Korzenie niczym węże owinęły się wokoło elfa, utworzyły szczelny kokon i wciągnęły go pod ziemię. Przeciągnęły jego ciało tam gdzie rozkazał jednorożec o szarych i zimnych oczach. Stworzenie te obserwowało mrocznego mieszkańca podziemi od kilku już minut. Młody i silny, nie było potrzeby aby ginął.
***
Młody elf ciągle był nieprzytomny i z trudnością oddychał, gdyż połamane zebra odzywały się za każdym razem. Nie wyglądał najlepiej, ale mimo wszystko coś trzymało go przy życiu, bo nie poddawał się śmierci, która nieraz już chciała go zabrać z tego świata.
Nelin poruszył głową, przekręcając ja na bok. Oddychał przez usta, a po jego skroni spływał pot, gdyż jego ciało trawiła wysoka gorączka.
Małe skrzydlate wróżki podleciały i otarły słone kropelki z czoła chłopca. Pogładziły maleńkimi paluszkami jego skroni, po czym odleciały spłoszone, gdy ich Pan przyszedł do chorego.
Smukły jednorożec patrzył z obrzydzeniem na rany jakie zadano temu nieszczęśnikowi. Dotknął pyskiem kilku z nich. Zagoiły się w ułamku sekundy. Pozostawały nogi i ręce.
Tu potrzebna była wyższa magia. Kopytny stwór potrząsnął grzywą, uderzył kopytem o ziemię, po czym kilka pyłków zawirowało wokoło niego.
Smukłe palce pojawiły się znikąd, badały złamania, oceniały ich stopień.
Młody drow jęknął i poruszył ręką, po czym syknął aż z bólu. Otworzył oczy, lecz ciągle nic nie widział, promienie słoneczne oślepiły go na dość długo.
- Boli... – z jego oczu popłynęły łzy.
Było widać, ze jest przerażony i niesamowicie bezbronny.
-Spokój – szepnął sucho białowłosy mężczyzna pochylony nad elfem. Jego twarz była piękna, lecz surowa, niczym kawał kryształu lub lodu.
Dotykał rąk młodzika, a te momentalnie wracały do swego poprzedniego stanu, jakby nikt ich nie połamał. To samo uczynił z nogami.
Srebrna kropla potu spłynęła po gładkim czole nieznajomego. Jednak nie odpoczął, zabrał się za resztę, w tym także zmasakrowaną twarz nastolatka. Gdy skończył była znowu delikatna i urocza, tak jak przed wszystkimi brutalnymi zabiegami.
-Idź spać. Wiem, że mnie słyszysz. Gdy będziesz potrzebny, wezwę cię. – drow sam nie widział czemu, ale pokiwał na znak zgody. – Zawarliśmy pakt elfie mroku. Teraz odpocznij.
Nelin nie czuł już bólu. Zwinął się szybko w kłębek i zasnął. Miał dziwny sen, jakby wszystkie obrazy z przeszłości, teraźniejszości, ale i przyszłości zaczęły się mieszać. Znów był małym bezbronnym elfem, którego ciągle się potępia i nie szanuje, lecz po chwili stał się dumnym magiem, o jasnych długich włosach, opadających na wąskie ramiona. Czyżby tak miał wyglądać? Dostrzegł jedynie małą różnice, szramę na policzku po jakiejś walce, wiec nie mógł to być on. Kolejną wizją był wielki pożar, ale to nie mogła być już jawa, bo widział tam centaury i inne fantastyczne stworzenia, które pracowały wspólnie aby ratować miejsce ich zamieszkania.
Obudził się znów trawiony gorączką. W pomieszczeniu musiało być niezwykle ciemno, gdyż jego oczy zaczęły rozróżniać kształty i szybko przystosowały się do mroku, który był balsamem po ostrych promieniach słońca. Usiadł na posłaniu i przetarł czoło.
- Gdzie ja jestem? – zapytał sam siebie i aż się zdziwił, ze nic go nie boli.
Dopiero teraz zaczął sobie przypominać, ze ktoś mu pomógł i w ogóle co takie się stało.
-Zmyj naczynia! – szorstki i mocno brzmiący głos sprawił, że chłopiec aż się poderwał – Potem zrób pranie, a na koniec kolacje, szybciej! Widzę że siedzisz!
Elf poderwał się z miejsca, jak poparzony szukał kuchni w ciemnym mieszkaniu, a raczej pałacu. W oddali widział oświetlony ogniem pokój, zaś sam... był właśnie w kuchni. Leżał na szmatach, a wokoło niego fruwały duszki pomocnicy. Pokazywały swoimi małymi łapkami stos naczyń, piętrzących się aż pod sufit.
-Szybko! Jeśli tego nie zrobisz wracasz do swoich! – nieznajomy miał przeraźliwy, a jednak piękny głos. Dostojny, wibrujący w uszach. Czyżby ten tyran mu pomógł? Niemożliwe, istota, która się nim opiekowała miała takie cudowne dłonie.
Nelin wprawdzie wszystko pamiętał jak przez mgłę, jednak wspomnienie tamtych dłoni na swoich udach wprawiało go w drżenie pełne ekscytacji.
Mały drow nie wiedział od czego się zabrać. Zatrzymał się przy naczyniach i przygryzł dolną wargę.
- Właściwie dlaczego mam to robić!? – wykrzyknął lekko zbulwersowany, robiąc naburmuszona minkę.
Nelin miał dość traktowania go niczym niewolnika i powoli zaczynał się przeciw temu buntować. To też było powodem częstych kar w podziemiach, gdyż każda próba walki o prawa kończyła się gwałtem, ale mimo wszystko się starał, aby i on miał szanse żyć godnie.
-Nie sprzeczaj się z Panem. Pan dobry jeśli słuchasz, zły jeśli nie. – małe stworzonka zbliżyły się do twarzy ciemnoskórego i przytuliły do jego policzków i szyi. – Bądź dobry, to Pan też dobry.
-Kim jest Pan? – spytał Nelin marszcząc brwi. Miał dziwne wrażenie, że osoba o której mówią istotki jest równie despotyczna, co jego profesorowie. Oby nie był równie zboczony co oni.
-Pan szlachetny, dobry i broni lasu. – szeptały wróżki lekko tańcując w powietrzu. – Ale kiedy zły, jest straszny... – umknęły do szafek i jedynie wychyliły główki. – Opiekuje się lasem, rozstrzyga spory. Pilnuje elfów, czarne elfy nie mogą walczyć z białymi dopóki on jest.
W tym momencie do głowy chłopca napłynęły wspomnienia z kilku lekcji, na których akurat go nie karano. Strażnik lasu... niewielu wie jak wygląda i czym jest, ale to potężne stworzenie, które podobno potrafi przybrać wiele form, od człowieka do zwierzęcia.
Pokusa aby ujrzeć na własne oczy strażnika rosła w sercu chłopca.
Młody elf podszedł do sterty naczyń i zabrał się za ich mycie. Jego myśli ciągle jednak krążyły wokół wszystkiego, co miało miejsce ostatnio w jego życiu, a najwiekszą uwagę skupił na tajemniczym Panu, który się nim zaopiekował. Nelin zamyślił się i wystarczyła chwila aby cała sterta naczyń wylądowała na ziemi z głośnym trzaskiem. Wystraszony drow skulił się obok szafki z szybko bijącym sercem.
-Wszystko zniszczyłeś. Nawet zmywać nie umiesz? – jasnowłosy młodzik spodziewał się usłyszeć wściekłe kroki idące prosto na niego, jednak zamiast nich do jego uszu doszło lekkie stukanie kopyt?
Wyjrzał ze swej kryjówki i ujrzał jego... Jeśli to był strażnik, to śmiało zasługiwał na aurę tajemniczości i pogłoski o pięknie takim, że nawet elfy mu mogą zazdrościć.
-Czego się tak gapisz. – warknął strażnik, którego wygląd przypominał wymieszanie kilku ras. Mianowicie, od pasa w dól przypominał centaura, jednak maści białej jak śnieg. W górę miał jasną, porcelanową skórę, wiotkie ramiona oraz sylwetkę lekko kobiecą. Twarz była tak piękna, że nawet elfy światłości byłyby o nią zazdrosne. Oczy zimne jak skała oraz śnieżne włosy, lekkie jak puch. Jednak najciekawsza była narośl na czole. Najprawdziwszy róg jednorożca.
Nelin siedział z lekko rozchylonymi ustami, nie mogąc uwierzyć, ze to co widzi jest prawdą.
- Przepraszam – wydukał po chwili, ciągle nie potrafiąc oderwać wzroku od majestatycznego stworzenia. Był pod wielkim wrażeniem, ale jednocześnie znów poczuł się nikim w porównaniu do przepięknej istoty.
-Dureń, na co mi twoje przeprosiny, są nic nie warte! Sprzątnij to i bierz się do roboty! – był piękny, ale tylko na zewnątrz. Jego wnętrze było egoistyczne, podłe, zimne i bezwzględne.
Odwrócił się napięcie i odszedł od chłopaka, duszki momentalnie pognały za nim i zaczęły szeptać mu coś do ucha. Strażnik zrobił łagodniejszą minę, westchnął po czym ponownie zwrócił się do elfa.
-Odpocznij jeszcze trochę, potem masz się wziąć do pracy, inaczej wynoś się stąd. Nie potrzebuje nierobów w moim domu.
- To moze ja od razu pojde, bo nie nadaje sie do niczego... – Neli schylił głowę, robiąc smutna minę.
Odkąd pamiętał zawsze był najgorszy i nigdy mu nic nie wychodziło, mimo iż się starał i wkładał w pracę całe swoje serce. Wpierw przerażały go kary, ale potem i ona stały się obojętne, bo dobrze wiedział, ze i tak ją otrzyma, niezależnie od wyniku swojej pracy.
-To oznacza twój powrót na słońce, lub do elfów mroku. Szczerze nie obchodzi mnie twój los, zaśmiecałeś jedynie mój las, a że zdatny byłeś, to cię przygarnąłem. Rób co chcesz, jednak twoja obecność tutaj oznacza niewolnictwo wobec mnie. – jasnowłosy spojrzał zimnymi oczami na chłopaka, nie było w nich litości do młodziutkiego elfa, jednak brakowało także pożądania czy gniewu. Oznaczało to, że już nigdy więcej nikt nie zgwałci drow'a jeśli tu zostanie. Pozostawała sprawa niewolnictwa. Nelin bał się, że znowu będzie czyimś pomiotłem. -Decyduj szybko, zostań lub wynoś się.
- A co będzie, jeżeli ciągle będę coś niszczył? – zapytał elfik niepewnie, bojąc się nawet spojrzeć już na jednorożca.
-Naprawisz każdą rzecz lub dostaniesz porządne lanie i nauczysz się szacunku do przedmiotów, które nie są twoje. – jasnowłosy skrzyżował ręce na piersi i spojrzał na żałosne oblicze chłopaka. – Nie tknę takiego śmiecia jak ty, nie musisz bać się o swój tyłek. Mam swój honor i nie biorę byle czego.
Nelin w pewien sposób poczuł się dotknięty. Zabolała go obraza z ust istoty, bo to go tylko bardziej utwierdziło w przekonaniu, ze jest niczym.
- To ja zostanę... – powiedział cicho.
Z dwóch propozycji wybrał opcje miej bolesną. Tutaj bynajmniej wiedział na czym stoi, a jasny świat był dla niego jedynie zagrożeniem.
-Masz dzień na odpoczynek i zapoznanie się z domem. Zapamiętaj sobie, że jesteś służącym, lecz kiedy mnie nie ma w domu, reprezentujesz moją osobę. – jasnowłosy podszedł niezwykle blisko i dotknął policzka elfa. Coś zaszczycało i gdy jasna dłoń odsunęła się, na policzku była mała łezka z jakimś znakiem w środku. – Pasuje Ci nawet. – uśmiechnął się złośliwie i uszczypnął skórę na twarzy chłopaka.
- Auć! – jęknął młody drow i odtrącił automatycznie dłoń stworzenia. – Coś ty mi zrobił!? – powiedział oskarżycielskim i dziarskim tonem.
-Milcz gówniarzu i nie szczekaj za dużo – mruknął jednorożec, jednak roztrzepał włosy nastolatka. – To znamię, abyś był rozpoznawany przez innych mieszkańców lasu.
- Chyba i tak nie będę wychodził nigdzie, Ponoć nikt nie lubi mrocznych elfów i chcą nas zabić, a ja boje się śmierci – Nelin znów opuścił głowę.
Nagle pojawiła się w nim śmiałość i mimo iż przed chwilą jednorożec na niego krzyczał, rozmawiał z nim jak z równym sobie.
-Póki ja mam nadzór nad lasem, nikt nie zginie. – W tej jednej chwili jasnowłosy wyglądał na naprawdę zmartwionego. Odszedł od Nelin'a bez wyjaśnień, po czym zniknął za rogiem, gdzie był pokój oświetlony ogniem z kominka.
Młody elf nadal nie wiedział jak nazywa się jego Pan, ale czuł, że niedługo się dowie. Ktoś tak dumny, na pewno z czasem się przedstawi, lub użyje swego imienia. Godziny zwiedzania mijały, ciemnoskóry poznawał cały pałac swego dobroczyńcy, jednak ciągle zastanawiała go jedna rzecz. Czemu pokoje były przygotowane jak dla osoby o ludzkich kształtach?! Odnalazł nawet sypialnie, ta też miała zwykłe łóżko.

Czarne i białeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz